Władysław Henryk Piotrowski
Piotrowscy ze Strachociny w Ziemii Sanockiej
1. Pierwsza połowa XX wieku - Początki wielkiej emigracji
Omówienie czasów |
Wołacze-Piotrowscy |
Berbecie-Piotrowscy
Piotrowscy „spod Stawiska” |
Giyry-Piotrowscy |
Rodzina Piotrowskich „z Kowalówki”
Kondy-Piotrowscy |
Piotrowscy „spod Mogiły” |
Błaszczychy-Piotrowscy
Frynie-Piotrowscy |
„Błażejowscy”-Piotrowscy |
„Jajasie”-Piotrowscy
Przydomkiem „Błaszczychy”, jak już wspomniano wcześniej, we wsi określano często nie tylko potomków Błażeja (także Feliksa, syna z pierwszego małżeństwa), ale także jego dwu braci, Franciszka i Marcina, chociaż z formalnego punktu widzenia było to błędne. Powodem takiej sytuacji był szybki wyjazd Marcina i synów Franciszka ze wsi. Nie zdążyli się oni dorobić swoich oddzielnych przydomków (Franciszka za jego życia zapewne nazywano Piotrowskim „z Kowalówki”), a później byli kojarzeni z Błaszczychami. Pozostańmy przy tym nazewnictwie.
Potomkowie Błażeja:
O dzieciach Feliksa Błaszczychy-Piotrowskiego, Jerzym, Stanisławie, Wandzie i Kazimierze, nie posiadamy żadnych pewnych informacji. Cała czwórka ukończyła studia i prawdopodobnie wyprowadziła się z rodzinnego Nowego Sącza.
Synowie Jana:
Najstarszy syn Jana Błaszczychy-Piotrowskiego, Stanisław (ur. 14.04.1910r.), w chwili śmierci ojca miał zaledwie 5 lat. Z braku dorosłego mężczyzny w domu szybko zaczął pełnić taką rolę, w wieku 10 lat wykonywał już wiele prac polowych i powoził koniem.
W wieku 23 lat ożenił się z Bronisławą Kucharską (ur. 2.04.1912r.), córką Władysława Kucharskiego i Franciszki z Radwańskich „z Górki”. Ślub młodej pary odbył się 22 lipca 1933 r. w kościele w Strachocinie, ceremonia miała bardzo uroczysty charakter, ślubu udzielał wuj panny młodej ks. O. Sebastian Radwański. Wesele było huczne, odbywało się w obydwu domach i trwało trzy dni. Gości u Błaszczychów-Piotrowskich było grubo ponad setkę.
Kucharscy to stary ród strachocki, niezbyt liczny, ale cieszący się powszechnym szacunkiem i uznaniem. Bliżej przedstawiono go przy omawianiu małżeństwa Marcina Berbecia-Piotrowskiego z Marianną Kucharską, starszą siostrą Władysława, ojca Bronisławy. Rodowód dziadka Bronisławy, Jana Kucharskiego, wyglądał następująco:
Jan Kucharski ożenił się z Agnieszką Adamiak, której rodowód był następujący:
Jan i Agnieszka Kucharscy mieli 8 dzieci, Helenę (ur. 23.02.1850r.), Franciszka (ur. 27.03.1852r., zm. 31.07.1877r.), Mariannę (ur. 8.07.1855r.), żonę Marcina Berbecia-Piotrowskiego, Józefa (ur. 17.07.1857r.), Wojciecha (ur. 31.07.1859r.), Wojciecha (ur. 11.01.1863r.), Władysława (ur. 15.03.1866r.), ojca Bronisławy, i Jana (ur. 12.08.1869r.). Z datą urodzenia Władysława jest pewne zamieszanie. Otóż zarówno Władysław (ur. w 1866r.) jak i jego brat Jan (ur. w 1869r.) nie widnieją w wykazach dzieci urodzonych w tych latach. Dopiero dopisano ich (z kilkoma innymi dziećmi) na początku roku 1870 z adnotacją na końcu: „Przy konskrypcyi w roku 1870 w Strachocińskiej parafii c.t. przedsiębranej pokazało się iż powyżsi tutaj urodzeni w różnych latach dzieci w swoim miejscu w metrykach nie wciągnione były, co dopiero później uskutecznione zostało”. Prawdopodobnie skutkiem komplikacji z zapisem daty urodzenia Władysława jest mylna data jego urodzenia, widniejąca do dzisiaj na rodzinnym nagrobku (16.01.1869r.).
Jan odziedziczył po ojcu Szymonie dom nr 75. Dom ten miał nietypową dla Strachociny architekturę (jedyny tego typu we wsi). Wzdłuż całej części mieszkalnej ciągnęło się podcienie, rodzaj werandy z zadaszeniem opartym na ozdobnych drewnianych słupach. Wewnątrz znajdowały się trzy izby mieszkalne, co było także niespotykane w Strachocinie. Osobno stała duża stodoła z obszerną, zbudowaną z polnego kamienia, piwnicą zwaną potocznie „sklepem”. Piwnica znajdowała się wewnątrz stodoły, częściowo wpuszczona w ziemię. Całości zabudowań dopełniał wolnostojący spichlerz, prawdopodobnie również jedyna tego typu budowla we wsi.
Najstarszy syn Jana Kucharskiego Franciszek ożenił się z Marianną Galant. Zmarł bardzo młodo, w wieku 25 lat, miał tylko jednego syna Wojciecha (ur. 1878r.). Wojciech miał syna Józefa (ur. 28.03.1905r.), powszechnie zwanego „Kościelnym” (pełnił przez długi czas rolę kościelnego w kościele). Józef miał pięć córek, słynnych we wsi z urody, i żadnego syna. Nic nie wiadomo o losach drugiego syna Jana, Józefa, być może właśnie Józef wyjechał do Ameryki, a zarówno pierwszy jak i drugi Wojciech pomarli w dzieciństwie. Tradycja rodzinna mogła zmylić imiona. Najmłodszy syn Jana, Jan-junior, ożenił się w Pakoszówce i dał początek Kucharskim w Pakoszówce. Ojciec Bronisławy, Władysław, odziedziczył rodzinny dom Kucharskich. Ożenił się z Franciszką Radwańską (ur. 7.03.1871r.), córką Walentego „z Górki”, wieloletniego wójta Strachociny, najbogatszego gospodarza we wsi.
Franciszka pochodziła ze znanej i ogólnie szanowanej we wsi rodziny Radwańskich „z Górki”. Rodzinę tę przedstawiono bliżej przy okazji omawiania małżeństwa Andrzeja Szuma-Piotrowskiego z Łucją Radwańską, a także Macieja Józefa Wołacza-Piotrowskiego z Katarzyną Radwańską, starszymi siostrami Walentego, ojca Franciszki.
Rodowód Walentego, przedstawia się następująco:
Józef i Marianna Radwańscy „z Górki” mieli 7 dzieci, Katarzynę (ur. 10.1824r.), Łucję (12.12.1826r.), Klarę (ur. 11.08.1829r.), Elżbietę (ur. 3.07.1833r.), Józefa (ur. 1.05.1836r.), Walentego (ur. 11.02.1839r.), ojca Franciszki, Jana (ur. 4.06.1843r.) i Joannę. Starszy syn, Józef - junior, ożenił się i osiadł w sąsiedniej Pakoszówce, zakładając tamtejszą linię Radwańskich. Córki Józefa, jak przystało na rodzinę Radwańskich „z Górki”, powychodziły dobrze za mąż. Katarzyna wyszła za mąż za Macieja Józefa Wołacza-Piotrowskiego, Łucja za Andrzeja Szuma-Piotrowskiego, Elżbieta za Pawła Mieleckiego, po jego śmierci za Jakuba Radwańskiego, a Joanna wyszła za Aleksandra Rychwalskiego, po jego śmierci za Antoniego Lisowskiego. Gorzej poszło jedynie Klarze, która wyszła za mąż za Józefa Pielecha, niezbyt bogatego strachockiego rodaka. Jan ożenił się z Katarzyną Cecułą. Posagi córek musiały mocno nadwerężyć majątek rodzinny Radwańskich, mimo tego dziedzic rodzinnego majątku Walenty był ciągle najbogatszym gospodarzem we wsi.
Walenty ożenił się z Magdaleną Dżugan z Pakoszówki, córką Andrzeja Dżugana i Franciszki z Piotrowskich. Rodzina Magdaleny, Dżuganowie, według miejscowej tradycji byli pochodzenia węgierskiego (podaje to W. Marczak w swoim opracowaniu „Ukrainiec w Polsce”), nazwisko ich pochodzi od używanej przez nich nazwy kilofa - „dżagan”.
Dżuganowie byli Greko-katolikami, Rusinami, chodzili do cerkwi w Lalinie, ale nie ma całkowitej pewności czy Magdalena była Greko-katoliczką. Jej matka, Franciszka z Piotrowskich, była córką Józefa Piotrowskiego. Prawdopodobnie chodzi tutaj o Józefa (ur. 15.08.1789r.), pochodzącego ze Strachociny, syna Andrzeja, żonatego z Ewą Kossar, którego przedstawiono wcześniej, ale nie jest to całkiem pewne. Tak więc Franciszka była zapewne wyznania rzymsko-katolickiego. Po ślubie mogła zmienić wyznanie, ale nie było to bezwzględnie obowiązującą regułą. Mieszane małżeństwa były w okolicy dość powszechne i często małżonkowie zachowywali po ślubie swoje wyznanie, jeden z małżonków chodził do kościoła, drugi do cerkwi. Dzieci chrzczono odpowiednio do płci, synów w wyznaniu ojca, córki w wyznaniu matki (od tej reguły były oczywiście odstępstwa). Jeżeli Franciszka była wyznania rzymsko-katolickiego, to bardzo prawdopodobne, że i córka Magdalena została ochrzczona w kościele. Ale nie odbyło się to w Strachocinie, nie ma w „Księdze chrztów” zapisu potwierdzającego ten fakt. Tak więc wszystko wskazuje na to, że Magdalena była jednak Greko-katoliczką, Rusinką. Wychodząc za mąż za Walentego Magdalena zmieniła wyznanie na rzymsko-katolickie. Ze względu na późniejsze wydarzenia historyczne i powszechną niechęć wśród Polaków do Ukraińców, która zapanowała po I wojnie światowej (po II wojnie sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót), o pochodzeniu i narodowości Magdaleny mówiono w rodzinie niechętnie i bardzo rzadko.
Radwańscy mieli szóstkę dzieci, pięciu synów i córkę, Pawła (ur. 8.01.1866r.), Jana (ur. 14.01.1868r.), Józefa (29.03.1869r.), Franciszkę (ur. 7.03.1871r.), Grzegorza (18.11.1873r.) i Antoniego (ur. 9.01.1876r.). Jan zmarł natychmiast po urodzeniu (14.01.1868r.). Antoni zmarł jako mały dzieciak (30.04.1877r.). Najstarszy syn Paweł poszedł w ślady swojego kuzyna Feliksa Radwańskiego i wybrał karierę duchowną. Paweł po ukończeniu szkoły w Strachocinie i Sanoku ukończył seminarium OO. Franciszkanów we Lwowie. Jako zakonnik przybrał imię zakonne Sebastian, pod tym imieniem, jako ojciec Sebastian, zachował się w tradycji rodzinnej - nawet siostra używała jedynie tego imienia. Przebywał okresowo w klasztorach Franciszkanów w Przemyślu i w Krośnie, później był gwardianem (przełożonym) w klasztorach środkowej i zachodniej Polski (przedwojennej), m.in. w Radomsku i Kaliszu. Pod koniec życia osiadł w klasztorze OO. Franciszkanów w Kalwarii Pacławskiej koło Przemyśla. Zmarł w czasie II wojny światowej, pochowany został na cmentarzu przyklasztornym, jego grób z kamiennym nagrobkiem, prostym stalowym krzyżem i odnowioną tablicą zachował się do dzisiaj.
Władysław i Franciszka z Radwańskich Kucharscy mieli dwanaścioro dzieci, połowa z nich zmarła w niemowlęctwie lub wczesnym dzieciństwie. Przyczyny były różne, grypa, szkarlatyna, koklusz. Ciągle nie było to jakimś wyjątkiem w Strachocinie, a raczej normą. Wieku dojrzałego dożyła jedynie szóstka dzieci – Jan (ur. 1.09.1890r.), Paweł (ur. 20.03.1892r.), Franciszek (ur. 3.04.1898r.), Józef (ur. 19.02.1900r.), Jadwiga (ur. 29.10.1908r.) i Bronisława, żona Stanisława. Paweł poległ na froncie I wojny światowej w Serbii.
Franciszek, żonaty z Małgorzatą Daszyk, córką Jana i Katarzyny z Szumów-Piotrowskich, zginął 6.11.1944r. (właściwie zmarł w wyniku ran postrzałowych, w których rozwinęła się gangrena) z rąk żołnierzy sowieckich, którzy napadli na kościół. Okoliczności tego napadu przedstawiono bliżej w części I.
Józef stał się legendą rodzinną. Uczęszczał do Gimnazjum im. Królowej Zofii w Sanoku, I wojna światowa przerwała jego naukę. Zmobilizowany na początku 1918r. do armii austriackiej został skierowany do szkoły oficerów rezerwy w Preszburgu (Bratysławie). Po jej ukończeniu został skierowany na front włoski, na szczęście dla niego, działania wojenne na tym obszarze szybko wygasły, tak więc Józef wrócił w rodzinne strony i na początku listopada 1918 r. zgłosił się jako ochotnik do tworzonego Wojska Polskiego (Legionów Piłsudskiego). Wziął udział w walkach z Ukraińcami o Galicję Wschodnią, w składzie Batalionu Strzelców Podhalańskich walczył na odcinku Chyrów-Sambor. W styczniu 1919r. dostał się do niewoli ukraińskiej, skąd udało mu się zbiec. W 1919 roku wziął udział w walkach z bolszewikami na Wołyniu, a w 1920r. w zwycięskiej bitwie warszawskiej (zwanej potocznie „cudem nad Wisłą”) z Armią Czerwoną. W 1922r. został zdemobilizowany z wojska w stopniu podporucznika. Za kilkuletnią służbę wojskową otrzymał kilka odznaczeń, m.in. Krzyż Walecznych, Gwiazdę Przemyśla, Medal za wojnę 1918-21, odznakę „Orlęta”. Po wojnie ukończył gimnazjum i rozpoczął studia w Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie. Był współ założycielem i działaczem Akademickiego Koła Ziemi Sanockiej. Później przeniósł się na Uniwersytet im. Jana Kazimierza i ukończył wydział matematyczno-przyrodniczy tego uniwersytetu. Po studiach podjął pracę w Zakładzie Ubezpieczeń od Wypadków we Lwowie. W latach 30-tych Józef był jednym z założycieli (później dyrektorem) krakowskiego Oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
We wrześniu 1939r. Józef został zmobilizowany, służył w krakowskim 5 pułku ciężkiej artylerii. Jako oficer rezerwy nie wziął udziału w pierwszej fazie działań na froncie z Niemcami. W późniejszej fazie walczył w okolicach Lwowa, gdzie dostał się 18 września do niewoli sowieckiej i został osadzony w obozie w Kozielsku. Wywieziony z obozu na podstawie listy nr 040/2 z kwietnia 1940r. zginął rozstrzelany na rozkaz Stalina (razem z 15 tysiącami innych oficerów rozstrzelanych w różnych miejscach Związku Radzieckiego) przez NKWD w Lesie Katyńskim. Na „Liście ofiar Katynia” opublikowanej w Warszawie w 1989r. (Wydawnictwo ALFA) zamieszczony jest jako Kucharski bez imienia i bez daty urodzenia, („Kucharski ...., ppor., pocztówka, karta szczep., kwit poczt.-AM2337, karta pisana w Kozielsku w dniu 24.4.1940-WO-str.39”).
Po ślubie młodzi Błaszczychowie, Stanisław z Bronisławą, zamieszkali w rodzinnym domu Stanisława. Bronisława wniosła w posagu, oprócz „obowiązkowych” dla panny młodej drobiazgów typu zastawa stołowa, obrusy, serwety, ok. 1,5 ha ziemi niezłej klasy oraz udział w lasach. Ziemia ta była częścią posagu Franciszki, leżała na terenie dawnego gospodarstwa Walentego Radwańskiego, dziadka Bronisławy, w górnej części wsi. W lesie, w którym Piotrowscy mieli udział (las był wspólny, formalnego podziału dokonano wiele lat później), z czasem odkryto złoża gazu ziemnego, a w latach 40-tych i 50-tych wywiercono kilka szybów Kopalni Strachocina.
Piotrowscy doczekali się 4 dzieci, Anny Agnieszki (ur. 5.07.1934r.), Barbary Jadwigi (ur. 5.02.1939r.), Władysława Henryka (ur. 19.01.1043r.) i Tadeusza Stanisława (ur. 18.10.1945r.).
Stanisław nie wziął udziału w II wojnie światowej. Jako żywiciel rodziny w młodości nie był szkolony wojskowo. Stanisław, który początkowo zajmował się tylko prowadzeniem gospodarstwa rolnego, z biegiem czasu podjął pracę w Kółku Rolniczym „Samopomocy Chłopskiej”. W czasie okupacji niemieckiej Stanisław przeżył chwile, o których nie zapomniał do końca życia. Po wpadce grupy konspiracyjnej w Strachocinie został aresztowany przez Gestapo, jako jeden ze Stanisławów Piotrowskich (sam Stanisław nie brał udziału w konspiracji, czuł się odpowiedzialny za rodzinę, z natury nie był zbyt aktywny i bojowy). Trzydniowe śledztwo na Gestapo w Sanoku pozostawiło trwałe ślady w zdrowiu i psychice Stanisława. Uratował się tylko dzięki dużym łapówkom wręczonym Niemcom przez przyjaciół z „Samopomocy Chłopskiej” w Sanoku. Dla części pozostałych aresztowanych sprawa zakończyła się zdecydowanie gorzej.
W 1950r. Stanisław podjął pracę na Kopalni Strachocina, a właściwie na terenie Kopalni, w dużej rozdzielni i pomiarowni gazu, która organizacyjnie była ekspozyturą przedsiębiorstwa w Jaśle i nie podlegała kierownictwu Kopalni. W rozdzielni Stanisław przepracował 25 lat, aż do przejścia na emeryturę. Przez wiele lat pełnił funkcję „szefa” tej placówki (brygadzisty), uzupełniał swoje wykształcenie (jako młody chłopak skończył jedynie 4-klasową strachocką szkołę), dokształcał się na kursach. Razem z załogą zdobywał różne nagrody i wyróżnienia za wzorowe prowadzenie placówki. Otoczenie rozdzielni przypominało piękny ogród botaniczny. Sam Stanisław także otrzymywał wyróżnienia indywidualne, m.in. otrzymał Złoty Krzyż Zasługi. Oprócz pracy na Kopalni Stanisław ciągle prowadził gospodarstwo rolne, z tym że większość prac spadła na barki Bronisławy (do pewnego czasu pomagała jej, w miarę swoich sił, Paulina).
W latach 50-tych, trudnych dla polskiej wsi, Piotrowscy podjęli duży wysiłek inwestycyjny, w ciągu 7 lat zbudowali stodołę, oborę i dom mieszkalny. Dom był tradycyjny, drewniany (w tym czasie we wsi budowano już domy murowane), w stylu reprezentował najbardziej dojrzałą formę klasycznego podkarpackiego domu z końca I połowy XX wieku. Oprócz wydatków związanych z budową zabudowań dużym obciążeniem finansowym Piotrowskich była edukacja dzieci. Cała czwórka dzieci kontynuowała naukę po ukończeniu szkoły w Strachocinie. To powodowało, że życie rodziny na co dzień było bardzo skromne, żeby nie powiedzieć biedne. Dopiero w latach 70-tych poziom życia w domu Błaszczychów zdecydowanie się podniósł.
Stanisław był człowiekiem bardzo poważnym, rozsądnym, w młodości (a w pewnym sensie przez całe życie) bardzo nieśmiałym. Nie przepadał za wesołymi, hałaśliwymi zabawami, chociaż był człowiekiem pogodnym i przyjaźnie nastawionym do otoczenia. Nie był towarzyski, nie lubił wystąpień publicznych, nie udzielał się na forum wsi. Miał duże uzdolnienia matematyczne. Dobrze grał w szachy, ale był zbyt defensywny w grze, stąd nie odnosił wiele sukcesów. W pracy bardzo dokładny i precyzyjny, chociaż niezbyt szybki. Uwielbiał konie, jeszcze jako mężczyzna w średnim wieku lubił jeździć konno. Na starość potrafił godzinami przypatrywać się biegającym koniom, ciesząc oczy ich widokiem. Pod koniec życia dokuczała mu mocno prostata.
Stanisław zmarł 31.08.1986r., w wieku 76 lat, w wyniku wylewu krwi do mózgu, pochowany został na strachockim cmentarzu. Bronisława przeżyła męża 8 lat, zmarła 18.02.1994r., została pochowana obok męża. Bronisława była kobietą niezwykle pracowitą, bardzo serio, na jej głowie spoczywała troska o całą rodzinę, włącznie z mężem. Ona nadawała ton życiu rodziny, decydowała o najważniejszych sprawach, Stanisław mało się wtrącał do codziennych spraw rodziny, do wychowywania dzieci, a nawet do gospodarki finansami, zostawiając to wszystko na głowie żony.
Młodszy syn Jana Błaszczychy-Piotrowskiego, Kazimierz (ur. 4.01.1912r.), różnił się charakterem od starszego brata. Bardziej dynamiczny, obrotny, dobrze dawał sobie radę w każdej sytuacji. Ognisty kawaler, wodził rej na zabawach i weselach. Mimo nienadzwyczajnej urody podobał się dziewczynom i miał wśród nich wiele sympatii. Z charakteru zawsze otwarty, mówił co myśli (miał „niewyparzoną gębę”), bez owijania w bawełnę. W dodatku był nerwowy i pobudliwy. Po ukończeniu nauki zawodu pracował dorywczo jako stolarz. Większość pieniędzy musiał oddawać matce na utrzymanie, ale jednak z pozostałej reszty wystarczało na modne buty czy krawat, a także na postawienie kolejki kolegom na zabawie, czy na słodycze dla dziewcząt.
W latach 1933-34 Kazimierz odbył służbę wojskową w wojskach saperskich. Zawsze był dumny z tej specjalności wojskowej, w tych czasach była jedną z nielicznych, która miała coś wspólnego z najnowocześniejszą techniką. Służba w wojskach saperskich pogłębiła jego zainteresowania techniczne, które miał od dziecka. Po powrocie z wojska Kazimierz rozpoczął bardziej ustabilizowany tryb życia. Założył warsztat stolarski w domu i wykonywał prace stolarskie na zamówienie. Podstawą jego działalności była dostawa gotowych skrzyń do tapczanów i leżanek dla tapicera w Brzozowie. Oprócz tego, sporadycznie, wykonywał na zamówienia indywidualne meble, m.in. piękne, politurowane szafy z jesionowego lub orzechowego drewna, łóżka, kredensy kuchenne. Kazimierz miał talent i dość duży zmysł artystyczny. W pracę nad meblami wkładał całą swoją duszę, potrafił godzinami dyskutować nad doborem koloru, deseni słojów drewna, proporcjami poszczególnych elementów. Jego meble były także bardzo solidne, jeszcze dzisiaj są ozdobą niektórych strachockich domów. Kazimierz pracował stosunkowo wolno ale dokładnie. W 1938r.
Kazimierz ożenił się z Kazimierą Perpetuą Cecułą (ur. 4.03.1916r.), córką Jana Cecuły i Heleny z Radwańskich „z Górki”.
Ród Cecułów, z którego pochodziła Kazimiera, przedstawiano wielokrotnie wcześniej, Piotrowscy przez wieki chętnie żenili się z Ceculankami. Najstarszym znanym przodkiem Kazimiery w linii męskiej był Szymon Cecuła, żyjący w połowie XVIII wieku, właściciel gospodarstwa położonego na wschód od posiadłości Piotrowskich (dom Cecułów nosił później numer 48). Szymon był żonaty z Katarzyną Radwańską, z którą miał 5 dzieci, Franciszka Wojciecha, przodka Kazimiery, Agnieszkę, Konstancję, Katarzynę i Marię.
Następcą Szymona na gospodarstwie Cecułów był Franciszek Wojciech (ur. 1.04.1787r.), żonaty z Konstancją Lisowską (a właściwie Apolonią Scholastyką Konstancją, ur. 9.02.1787r.), córką Kazimierza Lisowskiego i Anny Woytowicz (ur. 27.05.1761r., córka Józefa i Agnieszki), przedstawicielką jeszcze jednego czołowego strachockiego rodu. Konstancja Lisowska była jedną z najlepszych partii małżeńskich we wsi, o pozycji jej rodziców świadczy m.in. fakt, że rodzicami chrzestnymi małej Konstancji byli Jan Starzecki i Petronella Giebułtowska oraz Wacław Bobowski i Konstancja Giebułtowska. Bardzo rzadko się zdarzało, że dziecko do chrztu trzymało czworo rodziców chrzestnych i to o tak wysokiej pozycji społecznej. Franciszek Wojciech i Konstancja mieli 8 dzieci, Tomasza (ur. 20.11.1809r., zm. 13.01.1885r.), przodka Kazimiery, Szymona, Andrzeja, Katarzynę, Wawrzyńca, Mariannę, Gertrudę i Apolonię. Tomasz został dziedzicem majątku Cecułów. Ożenił się z Jadwigą Katarzyną Winnicką (ur. 18.09.1815r.), córką Józefa i Agnieszki Adamiak.
Winnickich, z którego pochodziła Katarzyna, przedstawiono kilkakrotnie wcześniej, m.in. przy okazji omawiania ślubu Franciszka Frynia-Piotrowskiego z Anną Winnicką. Najstarszym znanym przodkiem Katarzyny był Jan, żyjący w połowie XVIII wieku. Żoną Jana była Marianna. Winniccy mieli czwórkę dzieci, Agnieszkę (ur. 24.10.1758r.), Mariannę (ur. 20.05.1764r.), Józefa (ur. 13.03.1767r.) i Marcina (ur. 11.1773r.). Syn Józef ożenił się z Agnieszką Adamiak i to on był protoplastą wszystkich Winnickich żyjących w Strachocinie w XX wieku. Miał 6 dzieci, Józefa-juniora, Mariannę, Jana, Wojciecha, Annę, żonę Franciszka Frynia-Piotrowskiego, i Katarzynę (a właściwie Jadwigę Katarzynę), żonę Tomasza. Żona Józefa, Agnieszka, była córką Sebastiana Adamiaka-Adamskiego i Katarzyny Radwańskiej, urodziła się ok. 1785r. (z tego okresu brak zapisów w „Księdze Metrykalnej”). Posiadłość Winnickich położona była w dolnej części wsi, na wschód od posiadłości Piotrowskich i Cecułów, dom ich nosił nr 49 (domy 46 i 47 należały do Piotrowskich, dom nr 48 należał do Cecułów). Tomasz i Katarzyna mieli 4 dzieci, Józefa (ur. 15.03.1843r.), dziadka Kazimiery, Andrzeja, Franciszka i Małgorzatę. Józef ożenił się z Magdaleną Kocyłowską z sąsiedniej Pakoszówki, córką Andrzeja Kocyłowskiego i Katarzyny z Kossarów.
Magdalena była Rusinką (dzisiaj powiedziano by że była Ukrainką), greko-katoliczką. Kocyłowscy byli znaną rodziną w Pakoszówce. Kuzyn Magdaleny, Jozafat Kocyłowski, był biskupem grecko-katolickim, ordynariuszem przemyskim od 1925 r. Biskup Kocyłowski reprezentował w episkopacie grecko-katolickim nurt zwany łacińskim (nie wykluczone, że pod wpływem swojej kuzynki), dążył do zorganizowania kościoła grecko-katolickiego na wzór kościoła rzymsko-katolickiego, m.in. był zwolennikiem celibatu księży. W 1946 r. został aresztowany przez władze sowieckie i skazany na zesłanie, podczas transportu zmarł w Mościskach koło Lwowa (taka była oficjalna wersja tego wydarzenia za czasów komunistycznych, jak było w rzeczywistości, nie wiadomo). Kocyłowscy byli rodziną bardzo zamożną, z biegiem czasu kupili majątek w Glinnem koło Leska, ale zatrzymali także gospodarstwo w Pakoszówce. Małżeństwo Józefa z Magdaleną świadczy o wysokiej pozycji Cecułów w strachockiej społeczności, przecież pod względem majątkowym sytuacja rodziny Józefa była nieporównywalna z sytuacją rodziny Kocyłowskich. Józef i Magdalena mieli czwórkę dzieci, Piotra (ur. 1878r.), Mariannę (ur. 29.03.1879r.), Annę (ur. 11.02.1881r.) i Jana (ur. 26.06.1887r.), ojca Kazimiery. Syn Józefa, Piotr ożenił się z Marcjanną Mogilaną, córką Kazimierza i Marianny Sitek. Ich syn, Tadeusz Wincenty (ur. 22.01.1921r.), ożenił się z Franciszką Jajaś-Piotrowską, córką Jana i Małgorzaty Romerowicz. Córka Marianna wyszła za mąż za Jana Buczka.
Matka Kazimiery, Helena (ur. 20.07.1897r.), pochodziła z pierwszej rodziny w Strachocinie, Radwańskich „z Górki”. Ród Radwańskich przedstawiano wielokrotnie wcześniej, przy okazji innych małżeństw Piotrowskich z Radwańskimi. Helena była kuzynką Bronisławy, żony Stanisława Błaszczychy-Piotrowskiego, starszego brata Kazimierza. Jej ojciec, Józef Radwański „z Górki” (ur. 29.03.1869r.) był synem Walentego, starszym bratem Franciszki, matki Bronisławy. Najstarszym znanym przodkiem Heleny w linii ojca był Szymon Radwański „z Górki”, żyjący w I połowie XVIII wieku. Szymon był prawdopodobnie najbogatszym gospodarzem we wsi. Jego zbudowania „na Górce” przypominały prawdziwy dworek szlachecki. Oprócz posiadłości „na Górce” należały do niego także grunty w dole wsi, które później odziedziczył najstarszy syn Szymona, Kazimierz. Z córką Kazimierza, Marianną, ożenił się Kazimierz Piotrowski „z Kowalówki”, a wnuczka Kazimierza, także Marianna, była pierwszą żoną Błażeja Piotrowskiego, protoplasty Błaszczychów. Dziedzicem „Górki” został młodszy syn Szymona, Jan, a później syn Jana, Józef. Po Józefie panem na „Górce” został Walenty, dziadek Heleny. Mimo różnych podziałów i posagów majątek Walentego był ciągle bardzo duży, prawdopodobnie największy we wsi. Rodowód Józefa, ojca Heleny wygląda następująco:
Józef Radwański ożenił się z Malwiną (Balbiną) Dąbrowską (ur. 22.03.1879r.), córką Walentego Dąbrowskiego i Marianny Daszyk. Ród Dąbrowskich, z którego pochodziła Malwina, był już wielokrotnie przedstawiany wcześniej, Dąbrowscy należeli zawsze do pierwszych rodzin w Strachocinie. Najstarszym znanym z parafialnej księgi metrykalnej przodkiem Malwiny był Franciszek Dąbrowski, żyjący w połowie XVIII wieku. Franciszek posiadał gospodarstwo w górze wsi, jego dom nosił później numer 8. Żonaty był z Marianną, miał co najmniej trójkę dzieci, synów Tomasza (ur. 11.12.1768r.), przodka Malwiny, Andrzeja i Macieja. Tomasz Dąbrowski został dziedzicem Franciszka, gospodarzem w domu nr 8. Żonaty był z Franciszką Antoszyk (ur. 6.03.1776r., córka Jakuba Antoszyka i Marianny). Najstarszy syn Tomasza i jego dziedzic także nosił imię Tomasz (ur. 13.12.1799r., zm. 19.04.1880r.). Tomasz-junior Dąbrowski ożenił się z Rozalią Radwańską (ur. 18.05.1800r.), córką Andrzeja Radwańskiego i Agnieszki Galant. Dziadków Rozalii przedstawia poniższe drzewo genealogiczne. Tomasz-junior i Rozalia mieli tylko jedno dziecko, syna Stanisława (ur. 12.05.1826r., zm. 17.09.1891r.), dziedzica majątku i domu nr 8.
Stanisław Dąbrowski, dziadek Malwiny, ożenił się z Małgorzatą Kucharską (ur. 10.06.1828r., zm. 18.04.1902r.), córką Szymona Kucharskiego i Wiktorii Buczek. Szymon Kucharski to ten Szymon (znany także pod imieniem Andrzej), który udzielił schronienia Giebułtowskiemu, właścicielowi strachockiego folwarku, podczas wydarzeń 1846 roku. Ród Kucharskich to jeszcze jeden znamienity ród strachocki, wielokrotnie już wcześniej przedstawiany, m.in. przy omawianiu małżeństwa Marcina Berbecia-Piotrowskiego z Marianną Kucharską i omawianiu małżeństwa Stanisława Błaszczychy-Piotrowskiego, brata Kazimierza, z Bronisławą Kucharską. Marianna była ciotką Małgorzaty, młodszą siostrą jej ojca, Jana Kucharskiego. Rodowód Małgorzaty przedstawiono poniżej.
Stanisław i Małgorzata Dąbrowscy mieli 8 dzieci, 4 synów – Jana, Walentego (ur. 5.02.1853r.), ojca Malwiny, Józefa i Macieja (dwaj z nich, Jan i Józef, zmarli w dzieciństwie), i 4 córki – Marię, ponownie Marię, Wiktorię i Annę (pierwsza Maria zmarła jako niemowlę). Młodszy brat Walentego, Maciej Dąbrowski, to znacząca postać w Strachocinie, wieloletni wójt. Maciej żonaty był z Marianną Radwańską.
Walenty ożenił się z najbliższą sąsiadką, Marianną Daszyk (ur. 7.07.1862r.), córką Pawła Daszyka i Brygidy Mogilanej.
Przodkowie Daszyków, rodu z którego pochodziła Marianna, nosili dawniej prawdopodobnie nazwisko Woytowicz. Sprawę zmiany nazwiska Woytowicz na Daszyk przedstawiono wcześniej, przy omawianiu innych małżeństw Piotrowskich z Daszykami. Najstarszym znanym przodkiem Marianny był Józef Daszyk żonaty z Anną. Józef i Anna mieli 6 dzieci, Wiktorię Agnieszkę, Apolonię Mariannę, Zofię Małgorzatę, Andrzeja Mikołaja (ur. 19.11.1763r.), pradziadka Marianny, Annę i Teklę. Andrzej ożenił się z Pelagią Kowalczonką, mieszkał w górnej części wsi w domu nr 6 (był sąsiadem Dąbrowskich). O rodzinie Pelagii nic bliżej nie wiadomo, zapewne pochodziła spoza Strachociny. Z Pelagią Andrzej miał syna Sebastiana (ur. 4.01.1797r.), dziadka Marianny. Po śmierci Pelagii Andrzej ożenił się powtórnie, z Agnieszką Antoszyk - Woźniak i miał z nią jeszcze 9 dzieci, Andrzeja, Józefa, Katarzynę, Mariannę, ponownie Katarzynę, po raz trzeci Katarzynę (dwie poprzednie zmarły w dzieciństwie), Różę i Tomasza. Najstarszy syn Andrzeja, Sebastian, ożenił się z Marią Radwańską (ur. 24.03.1807r.), córką Tomasza Radwańskiego (ur. 28.12.1779r., syn Franciszka i Marianny Cecuły) i Marianny Swicznikówny (nazwisko obce w Strachocinie, ale może błędnie zapisane w „Księdze”). Sebastian i Maria mieli 4 dzieci, Pawła (ur. 2.01.1829r.), ojca Marianny, Justynę, Antoniego i Wojciecha. Najstarszy Paweł został dziedzicem ojcowskiego gospodarstwa i domu nr 6. Ożenił się z Brygidą Mogilaną (ur. 30.01.1839r.), córką Jana Mogilanego i Katarzyny z Berbeciów – Szczepańskich.
Mogilani to nieliczny, ale stary ród strachocki. Prawdopodobnie pierwotnie nazwisko Mogilanych brzmiało Woytowicz, z biegiem czasu Daszyk i wreszcie przeszło w Mogilany. Według zapisu w „Księdze chrztów” 21 stycznia 1764 roku jako matka chrzestna Agnieszki Cecuły, córki Jana Cecuły „z Kowalówki” i Reginy z Dąbrowskich wystąpiła Marianna Daszykowa alias Mogilana z Mogiły. Jak już wcześniej wspomniano, na podstawie zapisów w „Księdze” można wnioskować, że pierwotne nazwisko Daszyków brzmiało Woytowicz, tak więc można przyjąć że Mogilani to Woytowicze, nazwani później Daszykami, a wreszcie od miejsca zamieszkania Mogilanymi. „Mogiła” to charakterystyczny pagórek w środku wsi, w pobliżu dzisiejszej remizy Straży Pożarnej. Być może jest to pradawny kurhan, ale niekoniecznie, podobnych pagórków, całkowicie naturalnych, pełno w strachockim krajobrazie. Po latach w pobliżu „mogiły” zamieszkał Jan Piotrowski „z Kowalówki”, który dał początek klanowi Piotrowskich „spod Mogiły”. Najstarszym znanym z „Księgi” przodkiem Brygidy był Mikołaj Mogilany, a jego żoną wspomniana Marianna, chrzestna małej Agnieszki Cecuły. Mikołaj i Marianna mieli 6 dzieci, Magdalenę, Annę, ponownie Annę, Zofię, Katarzynę i Andrzeja (ur. 20.10.1776r.), dziadka Brygidy. Mikołaj mieszkał w domu, który później nosił numer 34, położonym w środkowej części wsi, na wspomnianej wcześniej „mogile”. Syn Mikołaja, Andrzej, który przejął po ojcu gospodarstwo, ożenił się z Zofią Sitek (ur. 11.05.1780r.), córką Jana Sitka i Agnieszki Szmyd. Z Zofią Andrzej miał syna Sebastiana. Prawdopodobnie Zofia zmarła tuż po urodzeniu syna, bo już w 1801 roku Andrzej ożenił się z Agnieszką Klimkowską (ur. 14.01.1780r.), córką Wawrzyńca Klimkowskiego i Agnieszki Kucharskiej. Z Agnieszką Andrzej miał 7 dzieci, Stanisława, Wojciecha, Michała, Wawrzyńca, Jana Nepomucena (ur. 13.05.1812r.), ojca Brygidy, Mariannę i Jana Baptystę.
Ślub Walentego i Marianny Dąbrowskich odbył się 21 listopada 1877r. Świadkami byli Walenty Radwański „z Górki” (ojciec Józefa) i Jakub Kiszka. Dąbrowscy mieli 5 dzieci, Balbinę (a właściwie Malwinę, takie imię zapisano w „Księdze”, na co dzień używano formy Balbina), ur. 22.03.1879r., babkę Kazimiery, Małgorzatę, Wiktorię, Bronisławę i Józefa.
Józef i Balbina Radwańscy mieli dwójkę dzieci, Helenę Magdalenę (ur. 20.07.1897 r.), matkę Kazimiery, i Aleksandra. Krótko po ślubie Józef zachorował na gruźlicę i zmarł w wieku zaledwie 32 lat (w 1901r.), na zapalenie płuc. Balbina nie wyszła drugi raz za mąż, poświęciła się wychowaniu dzieci. Syn Aleksander także chorował na gruźlicę, zmarł w wieku młodzieńczym. Dziedziczką majątku Radwańskich „z Górki”, mocno okrojonego przez podziały rodzinne, została Helena.
Ślub Jana i Heleny Cecułów odbył się w 1913 roku. Po ślubie młodzi zamieszkali na „Górce”, początkowo w starym domu Radwańskich, z matką Heleny, Balbiną, i starymi dziadkami, Walentymi Magdaleną. Z biegiem czasu, po śmierci dziadków, Cecułowie wybudowali nowy wspaniały dom, z trzema izbami mieszkalnymi, z największej (rodzaj salonu) wychodziło się na obszerną, przeszkloną werandę, z której był ładny widok na główną drogę, wijący się w dole Potok Różowy i daleko na horyzoncie pasmo wzgórz granicznych. Obok domu mieszkalnego stała ogromna stara stodoła, największa we wsi, przed nią, pod zadaszeniem drewniany kierat. Na wyposażeniu gospodarstwa była piękna bryczka (dziadka Walentego), czterokołowy wolant, pomalowany na czarno z mosiężnymi, błyszczącymi okuciami, jedyny tego rodzaju pojazd we wsi. Wokół zabudowań był sad ze starymi jabłoniami i gruszami.
Cecułowie mieli 9 dzieci, wszystkie dożyły wieku dorosłego, Mariannę Bronisławę, Kazimierę Perpetuę (ur. 4.03.1916r.), żonę Kazimierza, Bronisława Pawła, Stanisława Józefa, Weronikę Paulinę, Józefa Mieczysława, Teresę Ludwikę, Aleksandra Mariana i Władysława Zdzisława. Siostra Kazimiery, Weronika, wyszła za mąż za Piotra Radwańskiego, syna Anieli z Fryniów-Piotrowskich. Dziedzicem ojcowskiego gospodarstwa „na Górce” został Aleksander.
Ślub Kazimierza i Kazimiery z Cecułów Błaszczychów-Piotrowskich odbył się w Strachocinie, po ślubie huczne wesele. Kazimiera wniosła w posagu, oprócz różnych elementów wyposażenia gospodarstwa domowego, także kawałek ziemi na terenie dawnego majątku Walentego (oraz udział w lasach). Młodzi zamieszkali w rodzinnym domu Błaszczychów, razem z rodziną Stanisława i matką Pauliną. Kazimierz oprócz prowadzenia swojego gospodarstwa dalej pracował w swoim warsztacie jako stolarz. Szukał jednak lepiej płatnej pracy poza domem. W 1938 r. podjął pracę w stolarni Fabryki Wagonów w Sanoku. Dojeżdżał do pracy rowerem, w zimie chodził na piechotę („tylko” 12 km!). Jednocześnie zabrał się z zapałem do budowy domu dla swojej rodziny. Był to typowy podkarpacki dom jakie budowano w okresie lat 30-tych, 40-tych i jeszcze 50-tych. Miał wymiary większe niż dawne domy, konstrukcję drewnianą, kryty blachą, częściowo podpiwniczony, ciągle jeszcze z częścią inwentarską pod jednym dachem z częścią mieszkalną (z biegiem czasu przeniesiono ją do stojącej oddzielnie obory). Ściany były oszalowane malowanymi deskami, na szczytach domów i wzdłuż ścian wzdłużnych pod dachem były charakterystyczne elementy ozdobne, ”wycinanki” z desek, rogi dachu miały typowe ścięcia. Wnętrza (kuchnia i dwa pokoje) były tynkowane, malowane na biało. Trzon kuchenny i piec chlebowy (mniejszy od tradycyjnych pieców) wykonane były z kolorowych kafli. Kanały wentylacyjne były ukryte wewnątrz, także nie było już „kapy”, tego elementu, który kiedyś nadawał kuchni charakterystyczny wygląd. Podłogi wykonane były z desek, okna były zdecydowanie większe niż dawniej. We wnętrzu znajdowało się więcej mebli, zrobił je własnoręcznie Kazimierz. Przy budowie domu dużej pomocy udzielił Kazimierzowi teść, Jan Cecuła, doświadczony budowniczy, mający duży zmysł architektoniczny. Większość prac wykonał jednak Kazimierz własnoręcznie. Dom Kazimierza po wybudowaniu był prawdopodobnie najnowocześniejszy we wsi i wyznaczał styl dla następnych.
W kampanii wrześniowej Kazimierz nie wziął udziału, nie zdążono go zmobilizować. Wybuch wojny powoduje utratę pracy w Fabryce Wagonów. Początkowo Kazimierz próbuje swoich sił w handlu, razem z Piotrem Kondą-Piotrowskim zakłada miejscową placówkę spółki „Społem” (Niemcy pozwalali na działalność przedwojennych firm, oczywiście, teraz były przez nich kontrolowane). Jednak interes słabo się rozkręca, mieszkańcy wsi nie mają pieniędzy a zakupy, wracają do gospodarki naturalnej, jak przed wiekami. Poza tym konkurencja Kółka Rolniczego „Samopomocy Chłopskiej” jest zbyt silna. Tak więc spółka „Społem” w Strachocinie pada, a Kazimierz podejmuje pracę w uruchomionej przez Niemców i rozbudowywanej, Kopalni Gazu. Gazownictwu pozostanie wierny do emerytury. Po wojnie Kazimierz przeżywa krótki epizod polityczny w swoim życiu. Zagrożony utratą pracy wstępuje do PPS (znał ją z czasów pracy w Fabryce Wagonów), a po połączeniu PPS z PPR, zostaje automatycznie członkiem PZPR Nie trwa to długo, za uderzenie w twarz jednego z partyjnych „towarzyszy” (w rodzinie mówiono, że z powodu dręczenia psa, trudno powiedzieć jak było naprawdę) Kazimierz zostaje usunięty z partii i automatycznie traci pracę na Kopalni. Dzięki pomocy kierownika Mieczysława Dąbrowskiego, strachockiego rodaka i przyjaciela Kazimierza, udaje mu się zatrudnić w Pomiarowni i Rozdzielni Gazu, tam gdzie pracował straszy brat Stanisław (pracował tam aż do przejścia na emeryturę w 1977r.). Placówka ta nie należała organizacyjnie do Kopalni Strachocina, chociaż znajdowała się na jej terenie. „Przygoda” Kazimierza z partią spotęgowała jego wrogi stosunek do dokonujących się w Polsce zmian politycznych. Kazimierz jako jeden z pierwszych we wsi kupuje radioodbiornik („Agę”), systematycznie słucha audycji „Wolnej Europy” i „Głosu Ameryki”, komentuje je w gronie bliższych i dalszych sąsiadów, podtrzymując ich na duchu nadzieją na wybuch III wojny światowej i upadek komunizmu. Niestety, los nie pozwolił mu dożyć tej chwili, zmarł trzy lata przed rewolucją 1989r.
Kazimierz oprócz pracy w pomiarowni gazu prowadził przez całe życie gospodarstwo. Nie było ono duże, ale stanowiło ważne uzupełnienie domowego budżetu. Kazimierz był dobrym gospodarzem, starał się nadążać za nowinkami agrotechnicznymi, chętnie wprowadzał nowe metody i narzędzia pracy. Pod tym względem, mimo że Błaszczychy-Piotrowscy byli wyjątkowymi tradycjonalistami, Kazimierz należał do wiejskiej czołówki. „Oczkiem w głowie” Kazimierza był sad i hodowla drzew owocowych, nie szczędził trudu w pielęgnowaniu drzew. W pewnym okresie doczekał się nagrody za swoje wysiłki, jego wspaniałe jabłonie (szczególnie złote renety) podziwiała cała wieś. Niestety, trwało to dość krótko, różne choroby spowodowały, że po kilku latach z pięknych jabłoni niewiele pozostało. Być może spowodowały to błędy sadownika, ale niewykluczone, że opinia o Strachocinie jako terenie nie nadającym się do uprawy drzew owocowych jest prawdziwa. Dodatkowym zajęciem zawodowym Kazimierza było stolarstwo. Przez całe życie parał się wyrobem mebli. Oczywiście, z biegiem czasu i ubytkiem sił, było tego coraz mniej. Praca w stolarni była dla Kazimierza dużą przyjemnością.
Kazimierz i Kazimiera doczekali się w małżeństwie 6 dzieci, Józefa (ur. 17.03.1939r.), Zbigniewa (ur. 1.03.1943r.), Marka (ur. 25.04.1949r.), Tadeusza (ur. 1953r., zmarł jako małe dziecko w 1954r.) i bliźniaczek (ur. 17.03.56r.), Aliny i Marii (zmarła tuż po urodzeniu).
  Wychowaniem dzieci młodzi Piotrowscy zajmowali się wspólnie, ale wpływ Kazimierza na sposób wychowania był, jak na stosunki strachockie, wyjątkowo duży. Kazimierz, który sam skończył jedynie 4-klasową strachockę szkołę, zadbał o wykształcenie dzieci i zdecydował (do pewnego stopnia) o ich wyborze zawodów. Kazimierz miał duże uzdolnienia do nauk ścisłych i techniki. Świetnie grał w szachy, był podporą strachockiej drużyny szachowej, która była potęgą w okolicy. Mimo swojego porywczego charakteru cieszył się uznaniem wśród mieszkańców wsi. Brał żywy udział w życiu publicznym, przyjaźnił się z kierownikami kopalni, kierownikiem szkoły, z księżmi, był członkiem Rady Parafialnej. Pod koniec życia dostąpił zaszczytu noszenia baldachimu w kościele, mimo że jego stosunek do spraw religii był daleki od dewocji. Pod tym względem nie różnił się od większości męskich przedstawicieli rodu Piotrowskich, których stosunek do religii był bardzo refleksyjny, pogłębiony, nie na pokaz. Na starość Kazimierz ciężki chorował na astmę. Zmarł 22 października 1986r., niecałe dwa miesiące po swoim starszym bracie, który przez całe życie był jego najlepszym przyjacielem. Pochowany został na strachockim cmentarzu, niedaleko brata. Rok później, 29 października 1987r., zmarła Kazimiera. Pochowany została razem z mężem. Kazimiera była kobietą bardzo delikatną, wrażliwą, o wyjątkowo łagodnym i pogodnym charakterze. Pod tym względem była kimś wyjątkowym w strachockiej społeczności. Razem z Kazimierzem stworzyli wyjątkowo udaną, wzajemnie uzupełniającą się parę.
Najmłodszy syn Jana Błaszczychy-Piotrowskiego, Władysław (ur. 25.09.1914r.), zmarł w 1920r., jako 6-letni chłopak. Padł ofiarą epidemii szkarlatyny. W powojennej biedzie dostęp do lekarza był praktycznie niemożliwy, dzieci marły wtedy masowo. Władysław był chłopakiem bardzo inteligentnym, wesołym i niesłychanie żywym. Pamięć o nim przetrwała w rodzinie Błaszczychów-Piotrowskich bardzo długo.
Dzieci Franciszka-juniora:
O dzieciach Franciszka-juniora (zwanego tak w odróżnieniu od jego stryja Franciszka) nie mamy zbyt wielu informacji. Kontakty pomiędzy polską i amerykańską częścią rodziny Błaszczychów-Piotrowskich były przez lata dość słabe, zaledwie sporadyczne, szczególnie z rodziną Franciszka po jego śmierci.
Starszy syn Franciszka, Edward Francis (ur. 26.09.1916r.), wychowywał się już jak typowy amerykański chłopak. Uczęszczał do amerykańskiej szkoły powszechnej, później do średniej (High School). Powoli tracił kontakt z językiem polskim. W chwili śmierci ojca, który starał się podtrzymywać polskość w rodzinie, miał zaledwie 13 lat. Niestety, nie mógł dalej kontynuować nauki, musiał iść do pracy.
29 sierpnia 1941 roku ożenił się z Julią Muzwiak (ur. 1919r.), Amerykanką polskiego lub ukraińskiego pochodzenia (informacje przechowywane w rodzinie są w tej sprawie sprzeczne). Jej oryginalne nazwisko brzmiało prawdopodobnie Moździerz. Młodzi Piotrowscy zamieszkali w Detroit.
Wkrótce po ślubie (28.04.1942r.) przyszedł na świat jedyny ich syn James (Jakub). Edward wziął udział w II wojnie światowej, służył w policji wojskowej (MP). Na szczęście, wrócił z wojny cały i zdrowy. Praktycznie całe życie zawodowe przepracował jako drukarz w redakcji gazety „The Detroit News”. Żona Edwarda Julia zmarła wcześnie, w wieku zaledwie 39 lat (27.09.1958r.). Edward nie ożenił się powtórnie, do śmierci pozostał wdowcem, opiekował się synem. Zmarł w 1986r.
Młodszy syn Franciszka, Chester (ur. 1918r.), zmarł jako kilkumiesięczne dziecko w 1919r.
* * *
Starsza córka Franciszka, Eugene Stella (Stanisława, ur. 13.04.1914r.), zwana była przez rodzinę Jean, o imieniu Stella, nadanym jej przez ojca, z biegiem czasu zapomniano.
W 1933r. wyszła za mąż za Amerykanina polskiego pochodzenia, Waltera Kazimierskiego (ur. 1908r.).
Kazimierscy zamieszkali w Detroit, doczekali się trójki dzieci, Valerii (ur. 30.08.1934r.), Ralfa Edwarda (ur. 24.01.1938r.), Claudii Angeli (ur. 21.12.1950r.).
Walter zmarł 13 kwietnia 1952r.
Trzy lata później Eugene wyszła za mąż za Alberta Krzesaka (ur. 1919r.), Amerykanina polskiego pochodzenia.
Rok później (18.07.1956r.) urodził się syn Krzesaków, Thomas. Eugene zmarła 13 lipca 1982r. w Detroit.
Starsza córka Eugene, Valerie, wyszła za mąż (w 1955r.) za Amerykanina polskiego pochodzenia, Richarda Slezaka. Slezakowie zamieszkaliw Detroit, doczekali się trójki dzieci, 2 córek, Pameli Jean (ur. 7.01.1958r.) i Rachelle (ur. 28.07.1965r.), oraz syna Richarda Michaela (ur. 30.12.1960r.). Pamela wyszła za mąż (mąż nazywa się Weber), rok po ślubie zmarła tragicznie na wylew krwi. Richard ożenił się z Christine Grace Furitano (Amerykanka włoskiego pochodzenia) i doczekał się dwójki dzieci, córki Stephanie Pameli (ur. 3.09.1990r.) i syna Richarda (ur. 1992r.). Rachelle wyszła za mąż (w 1997r.) za Richarda Pope’a.
Starszy syn Eugene, Ralf, ożenił się z Phyllis Ann Augustyn (ur. 1941r.). Zamieszkał w Detroit, doczekał się 4 dzieci, syna Daniela Vincenta (ur. 14.04.1962r.) i trzech córek, Kenneth (ur. 24.03.1963r.), Susan Diane (ur. 20.03.1964r.) i Janet Lynn (ur. 4.09.1969r.). Daniel ożenił się z Lori Malinowski, Amerykanką polskiego pochodzenia, i doczekał się dwu synów. Susan wyszła za mąż za Briana Pastorię i doczekała się w 1994r. syna.
Młodsza córka Eugene, Claudia, wyszła za mąż za Donalda Vincenta Kocha (ur. 1941r.). Kochowie zamieszkali w Detroit, doczekali się 3 dzieci, córki Jeanine Ann (ur. 5.09.1974r.) i synów, Petera (ur. 13.06.1979r.) i Scotta (ur. 29.07.1981r.). Jeanine wyszła za mąż za Jamesa Neila Plietha.
Młodszy syn Eugene, Thomas Krzesak, ożenił się z Constance (Constantine) Bitsicas (Brisicas), Amerykanką greckiego pochodzenia (ślub odbył się w greckim kościele prawosławnym). Zamieszkał w Detroit, doczekał się syna, Michaela Thomasa (ur. 10.10.1990r.).
Młodsza córka Franciszka, Helen (ur. 1.08.1921r.), wyszła za mąż za Jerome’a Stanleya Warchola (ur. 19.05.1912r.), Amerykanina polskiego pochodzenia. Ojciec Jerome’a, Walter Warchoł, przyjechał do Stanów razem z trzema braćmi z sąsiedniej Bażanówki. Warcholowie zamieszkali w Detroit. Nie doczekali się dzieci. Jerome zmarł 1.08.1996r.
Dzieci Kazimierza - seniora:
Syn Kazimierza, Bolesław Peter (ur. 6.07.1915r.), zwany w rodzinie Benny, ukończył szkołę średnią (High School) w 1934r. i rozpoczął studia na Uniwersytecie w Toledo (University of Toledo). Świadczyło to dobrze o jego rodzicach, którzy nie zadowolili się, jak większość polskich imigrantów, wykształceniem podstawowym swoich dzieci (w ogromnej większości dopiero 4-te i 5-te pokolenie Polonusów ruszyło ławą na uniwersytety).
Aby pomóc rodzicom w finansowaniu studiów (które są w tym czasie bardzo kosztowne, szczególnie w lepszych uczelniach do których należał stanowy uniwersytet w Toledo), Bolesław jednocześnie podjął pracę w Libbey-Owens-Ford Co. Naukę i pracę udało mu się godzić ze sobą jedynie przez dwa lata, później Bolesław musiał zrezygnować z dalszych studiów.
W 1941r. Bolesław zgłosił się na ochotnika do armii amerykańskiej. W czasie wojny służył jako telefonista (operator łącznicy) w 972 batalionie łączności. Brał udział w operacjach wojennych na Pacyfiku przeciwko Japończykom. Okres wojny przebył szczęśliwie, w 1945r. został zwolniony z armii do cywila. Za służbę wojenną otrzymał Amerykański Medal Służby Obronnej (American Defense Service Medal with crown service clasp) i Medal Zwycięstwa II wojny światowej. Doświadczenie z wojska przydało mu się w cywilu, podjął pracę w firmie telefonicznej Ohio Bell Telephone Co.
W 1946r. ożenił się z Heleną Królik, Amerykanką polskiego pochodzenia. Nie doczekał się z nią dzieci, po kilku latach rozstał się z żoną, ale nie ożenił się powtórnie.
Z biegiem czasu porzucił stałą pracę, w sezonie wyjeżdżał ze swoim przyjacielem do pracy w hotelach Florydy. Tam zarabiał zdecydowanie więcej. W 1966r. osiadł na stałe w Rossford koło Toledo i podjął pracę w City Auto Stamping Co. Pracował tam aż do przejścia na emeryturę. Zmarł w 1991r., został pochowany na cmentarzu Calvary w Rossford koło Toledo (Ohio).
* * *
Starsza córka Kazimierza, Ann Irene (ur. 24.11.1920r.), wyszła za mąż za Johna Stanleya (Stanisława) Swembę (ur. 19.06.1920r.), Amerykanina polskiego pochodzenia. Jego ojciec, John (Jan) Swemba (ur. 1888r.), był polskim imigrantem z okolic Rymanowa, matka, Mary Getz (ur. 1894r.), była Amerykanką prawdopodobnie pochodzenia niemieckiego.
John Swemba urodził się w Gray w Pensylwanii. Jako młody chłopak przeprowadził się z rodzicami do Toledo w Ohio. Ukończył St. Hedwig & Parkland Grammar School (szkołę podstawową), później Woodward High School (szkołę średnią). Podczas II wojny światowej służył w armii amerykańskiej w Wielkiej Brytanii.
Po ślubie Swembowie zamieszkali w Rossford koło Toledo, początkowo w domu rodzinnym Piotrowskich, później wybudowali własny dom.
John i Ann Swembowie doczekali się piątki dzieci, dwóch synów, Michaela Johna (ur. 18.10.1947r.), Johna Michaela (ur. 18.07.1949r.), i trzech córek, Rozanne (ur. 22.06.1951r.), Patricii (ur. 3.12.1953r.) i Elaine (ur. 26.04.1960r.). Rodzina Swembów żyła już całkowicie po amerykańsku. Język polski systematycznie wychodził z użycia w życiu rodzinnym, chociaż do śmierci Kazimierza, ojca Anny, córka z ojcem rozmawiała po polsku. Do dzisiaj Anna mówi trochę po polsku, niestety, ma niewiele okazji do tego, całe młode pokolenie Swembów nie zna już języka polskiego. Anna nie pracowała, zajmowała się wychowaniem dzieci. John zarabiał tyle, że Swembów stać było na kształcenie dzieci i dostatnie życie na co dzień. W chwili obecnej (2004r.) Ann i John Swembowie żyją sami w Rossford koło Toledo, niedaleko swoich dzieci. Co pewien czas spotykają się na zjazdach rodzinnych amerykańskich Błaszczychów.
Starszy syn Ann, Michael John, ukończył geologię na Uniwersytecie Toledo, początkowo pracował jako nauczyciel geologii, obecnie jest agentem handlowym i trenerem soccera (europejskiej piłki nożnej).
Ożenił się z Jeanne Marie Floyd (ur. 4.07.1949r.), absolwentką Uniwersytetu Toledo, artystką-malarką. Młodzi Swembowie mieszkają w swoimi domu w Silvania koło Toledo.
Michael i Jeanne doczekali się dwójki dzieci, syna Michaela Caseya (Kazimierza) – ur. 15.01.1977r., i córki, Ellyn Marie (ur. 4.01.1982r.). Michael Casey ukończył biologię na Western University, później dziennkarstwo na Ohio State University w Columbus. Ellyn ukończyła Michigan University w Ann Arbor.
Młodszy syn Ann, John Michael, ukończył studia w zakresie biologii i psychologii,
ożenił się z Lindą June Basich (ur. 1.06.1954r.) i
doczekał się także dwójki dzieci, syna Johna Christophera (ur. 2.02.1976r.) i córki Carey Lynn (ur. 16.03.1979r.). John Michael pracuje na Bowling Green University, jest także właścicielem sklepu. Jego żona prowadzi własny sierociniec. Mieszkają w Perrysburgu, przedmieściu Toledo. Syn John Christoph studiował w college’u w Columbus, później ukończył Uniwersytet w Toledo. Pracuje w reklamie. Carey jest weterynarzem, leczy egzotyczne zwierzęta. W 2002 roku wyszła za mąż.
Najstarsza córka Ann, Rozann, ukończyła socjologię na Uniwersytecie w Toledo,
wyszła za mąż za Deana Nitschke (ur. 30.01.1951r.), absolwenta Ohio University w zakresie elektryki (Dean jest właścicielem kilku patentów), i
doczekała się dwu synów, Drewa Alana (ur. 2.04.1975r.) i Bradleya Alana (ur. 8.12.1977r.). Drew ukończył historię i filozofię na Michigan State University, później także prawo na Uniwersytecie Toledo. W 2000 roku ożenił się z Moniką Kommeth, nauczycielką, 18.04.2003r. urodził się im syn Gabriel Dean. Bradley ukończył inżynierię komputerową na Uniwersytecie Toledo.
Średnia córka Ann, Patricia, ukończyła wychowanie plastyczne na Bowling Green University koło Toledo,
wyszła za mąż za Daniela Josepha Bobaka (ur. 11.12.1950r.), Amerykanina łemkowskiego lub ukraińskiego pochodzenia (Daniel wyznaje prawosławie). Daniel pracuje w Edison Co. (zakładzie energetycznym) w utrzymaniu ruchu.
Bobakowie doczekali się także dwójki dzieci, syna Andrew’a Daniela (ur. 15.12.1982r.) i córki Audrey Kay (ur. 27.11.1984r.).
Najmłodsza córka Ann, Elaine, wyszła za mąż za Jamesa Russella Christoffa (ur. 13.02.195r.) i doczekała się trójki dzieci,
dwu córek, Adeline Rose (ur. 19.03.1991r.) i Olivii Ann (ur. 9.02.1993r.), i syna, Jamesa Russella juniora (ur. 18.01.1997r.). James ukończył studia na Purdue University (Indiana) w zakresie budowy kotłów, pracuje jako „civil engineer” (zaopatrzenie w ciepło, wodę, kanalizacja, itd.). Christoffowie zamieszkali w Rossford koło Toledo, w starym domu dziadków Piotrowskich, który budował jeszcze Kazimierz.
Młodsza córka Kazimierza, Rose Veronica (ur. 4.02.1923r.), wzięła udział w II wojnie światowej w ramach ochotniczej służby kobiet. Była sanitariuszką.
W 1954r. wyszła za mąż za Earla Curtisa Taylora (ur. 22.10.1923r.), wdowca.
Taylorowie, rodzina Earla, są z pochodzenia Anglikami. Jego przodkowie w 1790r. wyruszyli w podróż za ocean. W czasie podróży przez ocean pradziad Earla zginął, wdowa, Rebeka Taylor, była wtedy w ciąży z prapradziadkiem Earla, Miltonem Taylorem. Earl ma w sobie 1/8 krwi Indian Cherokee.
W 1941r. Earl zaciągnął się do US Navy. Brał udział w działaniach amerykańskiej Marynarki na południowym Pacyfiku, m.in. brał udział w 6 lądowaniach na poszczególnych wyspach Pacyfiku.
W czasie wojny (w 1944r.) ożenił się z Marią Szymańską, Amerykanką polskiego pochodzenia, bardzo bliską przyjaciółką Rose.
Szczęśliwie przetrwał wojnę, z Marią doczekał się córki Earletty (ur. 21.11.1949r.). Wkrótce potem Maria zmarła i Earl ożenił się z Rose.
Rose zaopiekowała się małą Earlettą, uznała ją prawnie za córkę.
Wkrótce po ślubie urodziła się córka Rose i Earla, Lorraine (ur. 22.12.1954r.).
Dom Taylorów był typowym domem amerykańskim. Earl zarabiał na utrzymanie rodziny jako elektryk, Rose zajmowała się wychowaniem córek i utrzymaniem domu. W chwili obecnej Rose i Earl mieszkają samotnie w swoim domu w Rossford, położonego bardzo blisko domu Ann i Johna Swembów. Obydwie córki Kazimierza utrzymują bardzo bliskie kontakty, tworząc jedną, wspólną rodzinę.
Rose dwukrotnie (w 1990 i 2000 roku) wzięła udział w Zjazdach Błaszczychów w Strachocinie. Towarzyszyła jej córka Lorraine.
Starsza córka Taylorów, Earletta, wyszła za mąż za Gregoria Ramosa Gumbana (ur. 18.11.1945r.), Amerykanina filipińskiego pochodzenia.
Doczekała się trójki dzieci, synów, Gregory’ego Earla (ur. 3.02.1971r.) i Deana Michaela (ur. 27.11.1974r.) i córki Julie Marie (ur. 12.06.1972r.). Earletta ukończyła studia na Bowling Green University w zakresie zarządzania kadrami („human resources”). Jej córka, Julie, ukończyła także Bowling Green University, otrzymała tytuł magistra „informacji i doradztwa”. Studiuje dalej w Michigan University w Ann Arbor w dziedzinie „social work”. W 2002 roku wyszła za mąż za Bena Robertsa. Dean Michael ukończył studia na Ohio State University w Columbus, jest pielęgniarzem, pracuje w szpitalu w Columbus, w tym samym gdzie pracuje jego ciotka Lorraine. Ożenił się w 2002r. (żona Jessica).
Młodsza córka Rose, Lorraine, skończyła Uniwersytet w Toledo, jest pielęgniarką, wyszła za mąż za Herberta Spencera Sunderlanda (ur. 24.12.1952r. w Dayton, Ohio). Herbert jest dalekim krewnym żony następcy tronu brytyjskiego, księcia Walii Karola, słynnej Diany („Lady D”), która zginęła tragicznie w wypadku samochodowym w Paryżu w 1997r. Herbert posiada własną firmę remontową, specjalizuje się w malowaniu wnętrz. Sunderlandowie mieszkają w Columbus, stolicy stanu Ohio, dużej metropolii (ponad 1 mln. mieszkańców) położonej w centrum stanu. Nie mają dzieci.
Potomkowie Franciszka seniora:
Dzieci Józefa:
Na temat potomków Franciszka zachowało się w rodzinie Błaszczychów stosunkowo mało informacji. Wszyscy wyprowadzili się ze Strachociny i utrzymywali z resztą rodu jedynie luźne kontakty.
Najstarszy syn Józefa Błaszczychy-Piotrowskiego seniora, Bronisław (ur. 1906r.), z biegiem czasu przeprowadził się do Brzozowa (miasto powiatowe położone ok. 20 km na północ od Sanoka), gdzie założył rodzinę. Ożenił się z Genowefą Dobrowolską. Na temat pochodzenia Genowefy nie mamy wiadomości. Bronisław i Genowefa doczekali się jednej córki, Marii (ur. 1942r.). Bronisław wybudował dom w Brzozowie i tam mieszkał do śmierci. Zmarł w 1960r. Pochowany został na cmentarzu w Brzozowie.
Młodszy syn Józefa, Mieczysław, pozostał w Sanoku, został fryzjerem, ożenił się (żona Stanisława pochodziła z Zarszyna, dużej wsi leżącej niedaleko Strachociny), miał dwie córki, Halinę i Krystynę, zmarł stosunkowo młodo.
Kolejny syn Józefa, Józef junior, ożenił się z Leokadią Owocówną z Brzozowa, był urzędnikiem w Urzędzie Skarbowym w Sanoku, obecnie na emeryturze, ma dwu synów, Jerzego i Bogdana.
* * *
Najstarsza córka Józefa, Helena, została nauczycielką, nie wyszła za mąż, zmarła kilka lat temu w Sanoku.
Kolejna córka Józefa, Czesława (ur. 1913r.), została nauczycielką, wyszła za mąż za Władysława Niemca z Bażanówki, mieszka w Brzozowie, ma piątkę dzieci, Zbigniewa (ukończył Politechnikę Śląską, inżynier branży sanitarnej, żonaty, bezdzietny), Wandę (ukończyła Pol. Śląską, inżynier górnictwa, zamężna, mieszkała w Jastrzębiu, wyemigrowała do Kanady, ma dwie córki, Agnieszkę i Annę), Andrzeja (inżynier-nafciarz, żona Janina, mieszka w Krakowie, ma trzy córki: Anita - socjolog, mąż z pochodzenia Jordańczyk, Małgorzata i Karina), Janusza (ur. 1955r., kawaler, mieszka w Brzozowie) i Ryszarda (żonaty, żona Wanda, ma trójkę dzieci, Magdę, Michała i Natalię, mieszka w Brzozowie).
Trzecia córka Józefa, Władysława wyszła za mąż za Mariana Sawczaka, oficera WP, mieszka w Sanoku, ma dwójkę dzieci, Marka (prawnik z zawodu) i Małgorzatę (nauczycielka po WSP w Rzeszowie, po mężu Dąbrowska).
Czwarta córka Józefa, Kazimiera wyszła za mąż za Aleksandra Sarkadego, mieszka w Sanoku, ma dwoje dzieci, Romualda i Grażynę (zamężna, po mężu Krawczyk, ma dwójkę dzieci).
Najmłodsza córka Józefa, Michalina wyszła za mąż (nazwisko męża Nebesio), ma córkę Alicję (zamężna, po mężu Dziuban, ma troje dzieci), mąż zmarł, Michalina mieszka w Sanoku.
Dzieci Andrzeja:
Starszy syn Andrzeja Błaszczychy-Piotrowskiego, Bernard Francis (ur. 22.06.1917r), ożenił się w 1964r. z Helen Barlow (ur. 6.06.1914r.). Zamieszkał w Detroit. Nie miał dzieci. Helen zmarła 8.09.1987r., Bernard zmarł 11.04.1995r.
Młodszy syn Andrzeja, Henry Bernard (ur. 20.08.1919r.), ożenił się z wdową, Helen Gorko i zamieszkał także w Detroit. Podobnie jak starszy brat nie doczekał się dzieci. Henry zmarł 26.05.1995r., miesiąc po swoim starszym bracie, który był jego najbliższym przyjacielem przez całe życie. Żona Henrego, Helen, zmarła niecały rok później, 20.03.1996r.
* * *
Starsza córka Andrzeja, Leonia Stefania (ur. 17.07.1915r.), wyszła za mąż za Amerykanina polskiego pochodzenia Zygmunta Czarneckiego (ur. 14.01.1924r.).
Czarneccy mieli czwórkę dzieci, Julianne (ur. 26.03.1950r.), Michaela Davida (ur. 15.09.1951r.), Adrianne (ur. 26.08.1953r.) i Monicę Rose (ur. 26.02.1955r.). Zygmunt zmarł 26.10.1983r.
Córka Leonii, Julianne, wyszła w 1969r. za mąż za Ronalda Peperaka (ur. 10.01.1943r.).
Młodsza córka, Adrianne, wyszła za mąż w 1978r. za Kerry’ego Brethorsta (ur. 25.11.1949r.).
Nic bliżej niewiadomo o dalszych losach ich rodzin a także o losach Michaela i Moniki.
Młodsza córka Andrzeja, Irena Jadwiga, wyszła w 1946r.za mąż za Steve’a Anthony’ego Gruttę (ur. 12.02.1923r.). Gruttowie nie mieli dzieci.
Potomkowie Marcina:
Starszy syn Teofila Błaszczychy-Piotrowskiego, Emilian (ur. 10.01.1917r.), ukończył gimnazjum z Tłumaczu i studiował prawo na Uniwersytecie im Jana Kazimierza we Lwowie. Był dobrym studentem, niestety, wojna nie pozwoliła mu na dokończenie studiów. Po wojnie osiadł z rodzicami w Sanoku i podjął pracę w sanockim oddziale PZU.
W 1959 roku ożenił się ze Stefanią Jasik (ur. 8.10.1929r.). O rodzinie Stefanii nic bliżej nie wiemy. Ojciec był pracownikiem Korpusu Ochrony Pogranicza. Stefania urodziła się w Stryju na dzisiejszej Ukrainie. Ukończyła Liceum Ogólnokształcące w Sanoku (jej kolegą z klasy był Stanisława Winnicki, syn Bronisławy z Piotrowskich „z Kowalówki”), później Liceum Pedagogiczne w Gorlicach, wreszcie, po latach, geografię na Studium Nauczycielskim w Rzeszowie (później także pedagogikę opiekuńczą w Tarnowie), całe życie zawodowe pracowała jako nauczycielka. W pracy miała duże osiągnięcia, czego dowodem może być wiele wyróżnień i odznaczeń, która otrzymywała podczas kariery zawodowej, m.in. Złoty Krzyż Zasługi (w 1974r.), Złotą Odznakę Związku Nauczycielstwa Polskiego i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (w 1984r.).
Emilian i Stefania Piotrowscy doczekali się dwu córek, Zenony (ur. 30.03.1961r., imię dostała po stryju Zenonie) i Ewy (ur. 1.03.1964r.).
Emilian w 1962 roku przeszedł do pracy w Sanockim Przedsiębiorstwie Budowlanym, gdzie pracował aż do przejścia na emeryturę (w 1987r.) jako kierownik działu socjalnego. Był wspaniałym człowiekiem, w opinii żony i córek cudownym ojcem i mężem. Zmarł nagle (25.02.1988r.) w pełni sił, wybierał się na wycieczkę do Wrocławia, chciał jeszcze raz oglądnąć Panoramę Racławicką, którą oglądał przed wojną jako student we Lwowie. Pochowany został na cmentarzu w Sanoku. Żona Stefania mieszka w Sanoku, obecnie na emeryturze.
Młodszy syn Teofila Błaszczychy-Piotrowskiego, Zenon (ur. 1915r.), doskonale zapowiadał się jako młody chłopak. Przystojny, wesoły i towarzyski, bardzo odbiegał od typowego obrazu młodych Piotrowskich. Przyszło mu w życiu przejść bardzo „ciekawą” drogę życiowa, tak charakterystyczną dla losów wielu Polaków w tamtych czasach. Przed wrześniem 1939r. został zmobilizowany. Zagarnięty do niewoli po 17 września 1939r. przez wojska sowieckie znalazł się w obozie pracy na północy Rosji. Początkowo przebywał w łagrze koło Archangielska, później został przewieziony do republiki Komi, do obozu w tajdze dorzecza Wyczegdy i Sysoły. Kolejne etapy jego „drogi przez mękę” to lasy nad Peczorą, kopalnie Workuty, wreszcie sławne (złą sławą) kopalnie nad Kołymą. Przeszedł tam prawdziwe piekło, tak dobrze znane Polakom z lektury wspomnień więźniów Gułagu, którym udało się przeżyć te straszne czasy. Zenon o mało co nie stracił wzroku na Kołymie. Na sygnał o tworzeniu się polskiej armii w Rosji Zenon z kolegami zgłosili się natychmiast, mimo że niektórzy przestrzegali przed pułapką zastawioną na Polaków przez władze sowieckie. Udało mu się szczęśliwie dotrzeć do Taszkientu, do tworzącej się armii polskiej gen. Andersa. Podróż z Kołymy do Uzbekistanu była prawdziwą walką o przetrwanie.
Początki w 5 Dywizji Kresowej też nie były różowe. Brak było wszystkiego, mundurów (a mrozy dochodziły do 60 stopni), broni, a przede wszystkim żywności. Rosjanie nie kwapili się z przekazywaniem transportów z angielskim zaopatrzeniem. Ośrodek szkoleniowy w Tockoje, gdzie stacjonował oddział Zenona, odwiedził 14 września 1941r. gen. Anders, a 12 grudnia Wódz Naczelny, gen. Sikorski. W sierpniu 1942r. na podstawie porozumienia pomiędzy ZSRR a Wlk. Brytanią, polskie oddziały zostały przerzucone na Bliski Wschód. Zenon płynął statkiem z portu Krasnowodsk nad M. Kaspijskim do Iranu. Krótko potem polskie oddziały przeszły do Iraku i Palestyny. Do akcji zbrojnej Zenon wszedł dopiero na terenie Włoch. Wziął udział w bitwie pod Monte Cassino (tam spotkał swojego kuzyna, Feliksa Krzana, syna Karoliny Piotrowskiej), służył jako telefonista łącznościowiec, był podchorążym. Razem z kolegami starał się utrzymywać sieć łączności w pełnej sprawności technicznej, nawet na pierwszej linii walk, na najbardziej zagrożonych odcinkach, na najbardziej stromych, niedostępnych zboczach. Skuteczna łączność była jednym z decydujących elementów polskiego sukcesu pod Monte Casino. Zenon wziął udział w bezpośrednim ataku na słynny klasztor OO. Benedyktynów, na ruinach którego polską flagę zatknęli ułani z 12 Pułku Ułanów Podolskich. W bitwie o Monte Casino Zenon został ciężko ranny.
Przeżył jedynie dzięki troskliwej opiece swojej późniejszej żony Angielce, która krótko wcześniej została wdową. Jej mąż, korespondent wojenny, zginął w jednej z bitew przed bitwą o Monte Cassino. Murie pochodziła z bogatego domu, ochotniczo służyła w wojsku brytyjskim jako sanitariuszka. Po wyjściu ze szpitala wojskowego i zakończeniu działań wojennych Zenon i Murie pobrali się i wyjechali do Anglii. Zenon postanowił nie wracać do powojennej Polski, bał się Sowietów, pamiętał dobrze lekcję pobytu na Syberii.
W Anglii Piotrowscy zamieszkali w rodzinnym majątku Murie, Zenon włączył się w rodzinny interes, zajmował się m.in. stadniną koni. W małżeństwie nie doczekał się dzieci. W 1966 roku odwiedził go w Anglii brat Emilian. Zenon za udział w kampanii wojennej otrzymał szereg odznaczeń polskich i brytyjskich, m.in. wysokie odznaczenie „Victoria Cross”, które otrzymał osobiście z rąk królowej brytyjskiej za wyniesienie z płonącego bunkra 6 generałów brytyjskich podczas bombardowania. Zenon nigdy nie odwiedził Polski, obawiał się komunistycznej służby bezpieczeństwa. Pod koniec życia razem z żoną przeprowadził się do Południowej Afryki. Murie ciągnęła tam za swoimi wnukami (miała córkę z pierwszego małżeństwa). Zenon zmarł w dramatycznych okolicznościach. Był hodowcą pszczół, pewnego dnia odwiedził go przy pasiece sąsiad. Pszczoły pogryzły sąsiada, jak się okazało, uczulonego na jad pszczeli. Zenon szybko odwiózł go do szpitala i uratował mu życie. Sam jednak nie przeżył akcji, po wyjściu z samochodu pod szpitalem, padł na miejscu martwy, zmarł na zawał. Lokalna prasa obwołała go bohaterem. Żona Murie była zrozpaczona. Z Zenonem tworzyli wspaniałą parę małżeńską. Po śmierci męża Murie odwiedziła Polskę i rodzinę w Sanoku.
|
Powrót do witryny Stowarzyszenia Piotrowskich ze Strachociny" |