Władysław Henryk Piotrowski
Piotrowscy ze Strachociny w Ziemii Sanockiej
1. Opis wsi i mieszkańców
Wieś Strachocina leży w Ziemi Sanockiej w Małopolsce, w gminie Sanok, 12 km na północny zachód od Sanoka, pomiędzy dwoma głównymi szlakami komunikacyjnymi tego obszaru - szosą Sanok - Rzeszów biegnącą z południa na północ i główną szosą podkarpacką Sanok - Krosno - Jasło biegnącą ze wschodu na zachód. Od południowego wschodu sąsiaduje z Kostarowcami, od południa z Długiem i Nowosielcami, od zachodu z Bażanówką, od północy z Wolą Górecką i Grabownicą, a od północnego wschodu z Pakoszówką.
Mapa Strachociny i najbliższej okolicy.
Teren wsi zajmuje część dość rozległej doliny Potoku Różowego (taką nazwę stosują współczesne mapy, miejscowa ludność używa nazwy „Różana”, w domyśle rzeka), rozciągającej się na północny zachód od Sanoka. Dolinę ograniczają od północnego wschodu zalesione masywy Kopacza (533 m.) i Wrocznia (498 m.), będące przedłużeniem na lewym brzegu Sanu głównego pasma Gór Słonnych (najwyższy szczyt Słonny - 667 m.) leżącego na prawym brzegu. Szczególnie malowniczo wygląda regularna piramida Wrocznia, położonego bliżej Strachociny. Od południowego zachodu dolinę ogranicza pasmo wzgórz będących przedłużeniem niższego łańcucha wzgórz Pogórza Bukowskiego (zwanych czasem Górami Bukowymi) na lewym brzegu Sanoczka. Pasmo to ma dwie wyraźne kulminacje, wyższą na terenie Kostarowiec (470 m.) i niższą (455 m, wysokość jest różnie podawana przez różne mapy) na terenie Strachociny. Strachocki wierzchołek nazywany jest potocznie Górami Kiszkowymi (nazwa pochodzi od dawnych właścicieli, rodziny Kiszków), na starych austriackich mapach wojskowych szczyt ten nosił nazwę Piotrowskiberg (Góra Piotrowskiego). Pasmo Gór Kiszkowych obniża się na północnym zachodzie, w jednym z najniższych miejsc przecina je droga prowadząca ze Strachociny do Bażanówki i dalej, do Zarszyna i Jaćmierza. Od północnego zachodu zamyka dolinę pasmo wzgórz z najwyższym szczytem zwanym Widacz (422,5 m.) w zachodniej części, niedaleko od wspomnianej szosy do Bażanówki. Strachocki wierzchołek Widacza jest fragmentem większego „masywu” górskiego rozdzielającego okoliczne wsie, Strachocinę, Bażanówkę, Jaćmierz, Wzdów, Górki i Wolę Górecką, zaliczanego już przez geografów do Pogórza Dynowskiego. Od południowego wschodu dolina Potoku Różowego otwarta jest na dolinę Sanoczka (lewy dopływ Sanu), jedynie niewysokie wzgórza między Kostarowcami i Jurowcami a Czerteżem tworzą dział wodny. Północna część doliny Potoku Różowego podzielona jest na dwie części stosunkowo niskim, regularnym pasmem wzgórz, które wychodząc z północnego łańcucha wchodzi głęboko w dolinę, oddzielając Strachocinę od Pakoszówki.
Widok z Gór Kiszkowych na wschodnią część Strachociny (w głębi Wroczeń).
Cała dolina Potoku Różowego jest dość silnie pofałdowana, okalające ją pasma wzgórz nie są zbyt wysokie w stosunku do szerokości doliny co powoduje, że krajobrazowo dolina nie stanowi zwartej, jednoznacznie wyodrębnionej, jednostki fizjograficznej. Inaczej wygląda sprawa z górną częścią doliny zajmowaną przez Strachocinę. Mimo silnego pofałdowania, szczególnie w środkowej części, niewielka odległość między równoległymi pasmami wzgórz (ok. 3 km) przy ich stosunkowo dużej wysokości względnej (ponad 100 m od poziomu potoku) i długości (ok. 4 km), teren wsi ma wyraźny kształt doliny, a okalające dolinę wzgórza robią wrażenie prawdziwych „gór”. Strachockie „góry” robią jeszcze większe wrażenie na patrzących na nie od strony Zarszyna, z poziomu rzeki Pielnicy, wysokość względna Kiszkowych Gór i Widacza w stosunku do niego grubo przekracza 150 m. W górnej części strachockiej doliny znajduje się niewielki obszar stosunkowo płaski, nosi on nazwę „Stawiska”. Przed wiekami były tu stawy rybne. Poniżej, z biegiem potoku, znajduje się ciekawy punkt topograficzny, tzw. „Górka”, wzgórze o wysokości ok. 25 m, oblane z trzech stron (właściwie w 80% procentach) potokiem Różowym i jego dopływami. Idealne miejsce na gródek obronny. W środkowej części, jak wspomniano, dolina jest mocno pofałdowana, pagórki dochodzą prawie do samego potoku, który wije się wśród dość wysokich (5-8 m) brzegów. W dolnej części doliny pagórki odsuwają się od potoku i obniżają, północno-wschodnie pasmo wzgórz stopniowo zanika, dolina Strachociny otwiera się szeroko, przechodząc w część centralną doliny Potoku Różowego. Południowo-wschodni kraniec wsi ma charakter równinny, gdzieniegdzie tylko widać lekkie sfałdowania terenu. Otaczające dolinę łańcuchy wzgórz mają dość równą linię grzbietową, kulminacje Gór Kiszkowych i Widacza nie zaznaczają się zbyt wyraźnie. Zbocza wzgórz są łagodne, jedynie zbocza najwyższych partii Gór Kiszkowych, a także wschodnie zbocza Widacza są bardziej strome. Głębokimi wąwozami wcinają się także w masyw Gór Kiszkowych potoczki płynące w kierunku Pielnicy w Zarszynie.
Praktycznie cały teren wsi leży w dorzeczu Potoku Różowego. Jedynie południowe skrawki, leżące już na południowych stokach Gór Kiszkowych, odwadniane są poprzez wspomniane wyżej potoczki do Pielnicy, dopływu Wisłoka. Wzgórzami Strachociny przebiega dział wodny pomiędzy Wisłokiem (jego dopływami, Pielnicą i jej dopływami na południu i zachodzie, oraz Stobnicą i jej dopływami na północy), a Sanoczkiem,
dopływem Sanu. Wisłok jest także dopływem Sanu, ale łączy się z Sanem już jako duża rzeka, daleko na północy.
Źródła Potoku Różowego znajdują się na zboczach Widacza. Płynąc w kierunku południowo-wschodnim przez Strachocinę potok przyjmuje dopływy, cztery większe z lewej strony i trzy większe z prawej strony (wszystkie trzy biorą swój początek w Górach Kiszkowych), odwadniając strachocką część doliny. Potok na terenie Strachociny jest jeszcze ubogi w wodę, szczególnie po dłuższych okresach suszy. Jednak po ulewnych deszczach gwałtownie wzbiera i potrafi być groźny, powodując lokalne powodzie, szczególnie w dolnej części wsi. Bywały wypadki że woda wlewała się do domów przez okna. Spowodowane jest to przede wszystkim małą ilością lasów a także pracami melioracyjnymi przeprowadzonymi we wsi w XX w. Woda gwałtownie spływa po zboczach pól w dół, do rowów odwadniających, które zastąpiły dawne, kręte, zabagnione strumyki, i dalej do lokalnych potoczków, też mocno zmienionych przez człowieka, wyprostowanych, pogłębionych i z umocnionymi brzegami.
Jeszcze sto lat temu sieć wodna we wsi była zupełnie inna, pełno było stawów, strumyków, źródełek na polach (zwanych potocznie studzienkami), lokalnych bagienek. Przykładowo, w środku wsi, w sąsiedztwie zamieszkałym przez Błaszczychów-Piotrowskich, małe naturalne zbiorniki wodne były zarówno u sąsiadów ze wschodu jak i z zachodu (u Kozłowskich-Piotrowskich i na „Kowalówce”). Także na działce Błaszczychów-Piotrowskich było małe „oczko” wodne, trochę mniejsze niż w sąsiedztwie. Wszystkie te zbiorniki były odwadniane do Potoku Różowego małymi strumyczkami. Dzisiaj nie ma śladu po tej sieci wodnej. Na polach po dawnych strumykach pozostały tylko ślady w postaci wysychających okresowo rowów melioracyjnych i dawne nazwy np. „Stawki I”, „Stawki II” itp. Tymi rowami płynie woda krótko po deszczu, poza tym są przeważnie suche.
W dolnej części wsi istniały kiedyś większe zbiorniki wodne, duże stawy rybne, dwa niedaleko obecnego cmentarza, trzy w okolicy kościoła. Pozostały po nich tylko zagłębienia terenu (jeden z nich, przy kościele, zasypano i urządzono na tym miejscu ogród nowo zbudowanego klasztoru). Zasadniczo wszystkie strumyki i potoki były i są bezimienne, określane najczęściej jako „potoki”, czasem dla odróżnienia dodawano „pierwszy”, „drugi”, itd., czasem nazywano potok od właściciela terenu, np. „potok Dąbrowskiego”. Często ten sam strumyk był nazywany na różne sposoby przez poszczególnych mieszkańców.
Jak wspomniano, Potok Różowy płynie od Widacza wzdłuż wsi, której domy ulokowano po jednej i drugiej stronie potoku. Bieg potoku jest kręty, szczególnie w środkowej części wsi, miejscami rozlewa się on szerzej, miejscami przedziera się między brzegami (np. w okolicach dawnego Domu Ludowego, obecnej strachockiej Izby Pamięci), na dużym odcinku w dolnej części brzegi zostały wyprostowane i umocnione. W drugiej połowie XX wieku został on ogromnie zanieczyszczony, służył jako „główny kolektor ściekowy” wsi, większość ścieków odprowadzana była bezpośrednio do potoku, jedynie nieliczne domy miały proste osadniki (”szamba”) ale nawet te były najczęściej nieszczelne. Oczywiście, do potoku wędrowały także ścieki z obór i chlewów. Szczególnie w okresie długotrwałej suszy, kiedy poziom wody w potoku jest bardzo niski, stopień zanieczyszczenia był przerażający. A przecież jeszcze w latach 40-tych XX w. w Potoku Różowym kobiety nabierały wodę do użytku domowego, a dzieciaki łapały małe rybki
W latach 90-tych XX w. sytuacja trochę poprawiła się, ale do dzisiaj w potoku nie ma praktycznie żadnego życia biologicznego. Przyczyniła się do tego także Kopalnia, w latach 60-tych spuszczając do dopływów Potoku Różowego wody płuczkowe z odwiertów. W ostatnich latach jedynie po długotrwałych deszczach, głównie na wiosnę, potok trochę odżywa, zielenią się wodorosty, spotkać można żaby.
W dolnej części wsi bieg potoku jest już leniwy, płynie wśród podmokłych łąk w kierunku Jurowiec. Za kościołem opuszcza teren Strachociny. W Jurowcach przyjmuje duży prawy dopływ odwadniający tereny wsi Kostarowce, niedługo po tym, lewy, odwadniający tereny Pakoszówki. Dalej płynie przez Srogów Dolny, gdzie łączy się z potokiem równym prawie co do wielkości, zwanym Pijawką, wypływającym z masywu Grabówka (524 m) i odwadniającym zbocza Kopacza i Wrocznia. 4 km dalej, przed Trepczą, Potok Różowy, już jako solidna rzeczka, wpada do Sanoczka (lewy dopływ Sanu), a wraz z nim, 2 km dalej, do Sanu. Całkowita długość Potoku Różowego wynosi ponad 15 km (jego bieg jest bardzo kręty, szczególnie górna, strachocka część).
3 km poniżej ujścia Sanoczka do Sanu rozpoczyna się malowniczy przełom Sanu przez Góry Słonne, największa atrakcja turystyczna okolicy. W tym miejscu San, napotykając na swej drodze masyw Kopacza, „zawraca” na południowy wschód (zmienia kierunek o 180 stopni !), żeby po 4 km „odbić” się znowu na północ od północnych zboczy masywu Orlich Skał i przedrzeć się przez główne pasmo Gór Słonnych. Wcześniej, „wahając się”, San rozlewa się szeroko, tworząc dogodny bród w Międzybrodziu, którym przeprawiano się od niepamiętnych czasów przez groźną rzekę. Najmniejsza odległość od Strachociny do Sanu w prostej linii nie przekracza 7 km.
Całkowita powierzchnia Strachociny wynosi ok. 900 ha. Większość tego obszaru zajmują użytki rolne, lasów jest niewiele, ok. 160 ha. Po dawnych puszczach (legenda mówi, że lasy docierały do Potoku Różowego z jednej i drugiej strony tak, że drwale podawali sobie topór z brzegu na brzeg nie schodząc z drzew) pozostały tylko resztki, sąsiadujące z kompleksami leśnymi sąsiednich wsi, Kostarowiec i Nowosielec z jednej strony i Pakoszówki i Grabownicy z drugiej strony (te „kompleksy” też nie są ogromne, ale zdecydowanie większe od strachockich zagajników). Jedynie północne pasmo wzgórz ma trochę więcej lasów.
W lasach przeważają drzewa liściaste, głównie grab, buk, jawor, w podmokłych miejscach olcha. Drzew iglastych, sosny, świerka i jodły, jest niewiele, głównie w północnym lesie (dużo tam także jałowców), modrzewie spotyka się bardzo rzadko, cisów, kiedyś tutaj pospolitych, w ogóle już nie ma. We wsi rośnie wiele lip i kasztanowców, sadzonych koło domów dla ozdoby. Charakterystyczna dla Strachociny jest duża liczba trześni (dzika, inaczej ptasia, czereśnia), rosnących nie tylko przy domach, ale także na miedzach i w lasach. Rzadko spotyka się w lasach Strachociny grzyby i czarne jagody (zwane tutaj borówkami), chociaż jeszcze 60-70 lat temu było ich w bród. Padły ofiarą zbieraczy. Na szczęście, nie zabrakło jeszcze wielu, rzadkich już w Polsce, roślin i kwiatów - dzikiej porzeczki, dzikiego agrestu (zwanego kiedyś przez Strachoczan „wyprynami”), zimowitów, przebiśniegów, przylaszczek, sasanek, zawilców, pierwiosnków, itd. Do rzadkości już należy krzew kruszyny, której kora używana była jako doskonałe lekarstwo na dolegliwości żołądkowe, a także krzew kłokoczki (bardzo rzadki w Polsce), której młode pędy są używane jako element wielkanocnej „palmy” (kiedyś używano ich także jako lekarstwa), a ziarna (orzeszki) dawniej używano do wyrobu różańców.
Wśród użytków rolnych Strachociny zdecydowanie przeważają grunty orne. Łąk jest niewiele (ok. 100 ha), trochę więcej w dolnej części wsi, w pobliżu kościoła, poza tym nad brzegami strumyków. Gleby są raczej niskiej jakości, głównie 6 klasy. W sumie ziemi uprawnej w stosunku do liczby ludności jest mało, gospodarstwa są małe, większość nie przekracza 3 ha, największe mają 5-6 ha. Głód ziemi w przeszłości spowodował że wykorzystywano do uprawy każdy skrawek ziemi, wdzierając się z pługiem na najbardziej strome zbocza. Na samym szczycie Gór Kiszkowych uprawiany był z powodzeniem owies. Uprawiano pola na stokach o nachyleniu ponad 50 stopni, każdy snop zboża wynoszono na grzbiecie na wierzchołek góry, skąd zabierano je wozami do stodół. Na kamienistych poletkach zboże nie osiągało wysokości pół metra. Orka odbywała się tylko w dół, w górę konie z trudem ciągnęły pusty pług. W ostatnich trzydziestu latach XX w. sytuacja ogromnie się zmieniła, dużą część pól na trudno dostępnych zboczach pozostawiono odłogiem jako ekstensywne pastwiska, porastają one szybko dzikim lasem, tarniną, olszyną i innym leśnym chwastem.
Mieszkańcy wsi, kiedyś rolnicy, w ostatnim półwieczu stali się dwu-zawodowcami, chłopo-robotnikami, dla których gospodarstwo rolne jest tylko dodatkowym źródłem dochodu, przede wszystkim źródłem żywności dla rodziny i dla skromnego inwentarza, też hodowanego najczęściej tylko na własne potrzeby. Uprawa ziemi jest mało intensywna, w każdym gospodarstwie uprawia się wszystkie podstawowe rośliny. Rzadko używane są w większej ilości nawozy sztuczne i środki ochrony roślin, jako że produkty idą do własnego spożycia a nie na sprzedaż.
Praktycznie wszyscy mieszkańcy Strachociny pracują poza rolnictwem (lub utrzymują się z rent i emerytur). Poza nielicznymi pracownikami Kopalni, nauczycielami, pracownikami sklepów, wszyscy pozostali pracują w zakładach i instytucjach Sanoka, dojeżdżając do pracy. Stąd ogromne znaczenie dla Strachociny ma komunikacja autobusowa. Do wsi docierają autobusy z Sanoka z dwu kierunków, od Kostarowiec i od Jurowiec, w połowie lat 90-tych XX w. było dwanaście kursów dziennie. Dawniej kursowały dodatkowo autobusy sanockich zakładów pracy, m.in. Autosanu i Stomilu. Istnieje także połączenie autobusowe z Brzozowem. Najbliższa stacja kolejowa znajduje się w Zarszynie (6 km od Strachociny), ale od czasu gdy Strachocina uzyskała dobre połączenie autobusowe z Sanokiem, ze stacji w Zarszynie Strachoczanie przestali korzystać. Całe zaopatrzenie idzie także ze Sanoka samochodami ciężarowymi. W ostatnim okresie szybko przybywa we wsi samochodów osobowych, coraz więcej ludzi dojeżdża do Sanoka własnym samochodem.
Duże znaczenie miała kiedyś w życiu wsi Kopalnia Gazu Ziemnego, mająca swoje szyby w lesie północnego pasma wzgórz. Dzisiaj jej znaczenie jest zdecydowanie mniejsze po wyczerpaniu się zasobów gazu. Pozostały jeszcze w eksploatacji urządzenia przesyłowe i rozdzielcze, gazoliniarnia itp. W latach 90-tych zastosowano Kopalnię Strachocina jako podziemny zbiornik gazu importowanego ze Wschodu (w tym czasie największy w Polsce). Jednocześnie przeprowadza się wiercenia na większej głębokości, w nadziei znalezienia ropy. Oczywiście, istnienie kopalni gazu spowodowało, że Strachocina była jedną z pierwszych wsi na Podkarpaciu, która została zgazyfikowana. Podobnie, dzięki kopalni, Strachocina stosunkowo wcześnie, w porównaniu z innymi wioskami, została zelektryfikowana, początkowo z generatora Kopalni linią niskiego napięcia, później dopiero została podłączona do ogólnokrajowej sieci energetycznej i zbudowano stację transformatorową.
Układ komunikacyjny Strachociny związany jest ze wspomnianymi już dwoma głównymi szlakami tego obszaru. Szosa z Sanoka do Rzeszowa, omijając Strachocinę, biegnie z Jurowiec na Pakoszówkę, przekracza tam niezbyt wysoki w tym miejscu dział wodny i prowadzi do Grabownicy, leżącej już w dolinie Stobnicy, i dalej do Brzozowa. Bariera wzgórz północnych między Strachociną a Wolą Górecką (zwanych potocznie „Kopcami”) na tym kierunku (do Górek i Brzozowa) jest trudniejsza do przebycia. Istniejąca tam od wieków droga gruntowa z biegiem czasu znalazła się w takim stanie, że w latach 70-tych nie można było dojechać samochodem ze Strachociny do Woli Góreckiej i Górek na wprost, pozostawała droga okrężna przez Grabownicę. W ostatnich latach drogę trochę utwardzono, ale nie doczekała się jeszcze asfaltu. Nie bez znaczenia dla zaniedbania tej drogi był fakt, że na wzgórzach tych przez dziesiątki lat była granica gminy Sanok, a także granica między powiatem sanockim i brzozowskim,.
Szosa łącząca Strachocinę z Jurowcami i dalej, z Sanokiem, odgałęzia się od szosy głównej przed Pakoszówką, biegnie przez pola Pakoszówki i Strachociny, następnie prowadzi środkiem Strachociny wzdłuż Potoku Różowego w górę przez obniżenie w paśmie wzgórz koło Widacza do Bażanówki i Długiego, do szosy Sanok - Krosno. W ostatnim 40-leciu wzdłuż tej szosy, do samej granicy z terenem Pakoszówki, pobudowano nowe domy, zmieniając układ przestrzenny wsi. W jeszcze większym stopniu zmieniła się w tym czasie zabudowa wzdłuż szosy prowadzącej ze Strachociny do Kostarowiec i dalej do Sanoka. W chwili obecnej ciągła zabudowa istnieje aż do kościoła, który jeszcze 40 lat temu stał samotnie w odległości ponad 1 km od ostatnich zabudowań.
Układ przestrzenny wsi zmienił się w XX w. dość znacznie, jednakże podstawowa sieć dróg pozostała bez zmian. Tworzą ją trzy, prawie równoległe drogi biegnące wzdłuż Potoku Różowego. Południowa, tzw. „gościniec”, w latach 80-ych XX w. w stanie mocno podupadłym, miejscami trudno przejezdna, wykorzystywana do ruchu kołowego tylko lokalnie, o szerokości 2-3 m, biegnąca w odległości ok. 150-200 m od potoku, prowadziła z Kostarowiec, wzdłuż Strachociny, aż do połączenia się z drogą do Bażanówki na końcu wsi, pod Widaczem. Północna droga, dawny „trakt cesarski” (w czasach Galicji), była szersza, bardziej reprezentacyjna (taka pozostała do lat 90-ych, mimo że gruntowa), biegła w tej samej odległości, ok. 150-200 m od potoku, równolegle do niego. W górnej części wsi rozwidlała się, jedna z odnóg kończyła się ślepo wśród ostatnich zabudowań pod Widaczem (w tzw. „Bukowsku”, najwyżej położonej części Strachociny), druga skręcała w kierunku południowym i prowadziła do Bażanówki (z nią łączył się południowy gościniec). Około 0,3 km przed rozwidleniem, na wprost „Górki”, odchodzi od niej wspomniana wcześniej droga do Woli Góreckiej i Górek, a także do Kopalni. W dole wsi północna droga także rozwidlała się, jedna z odnóg prowadziła do zabudowań dworu i dalej do drogi Strachocina-Kostarowce, druga skręcała lekko na północny wschód i dochodziła do drogi (dzisiaj głównej szosy) Pakoszówka-Jurowce-Sanok. Te dwie drogi, „gościniec” i „trakt”, stanowiły ramę osadnictwa do początków XX w. Zabudowa nie wychodziła zasadniczo poza pas wyznaczony przez nie. Z tej zasady wyłamywała się tylko najbardziej północna część wsi, wspomniane już „Bukowsko”, rozpoczynające się od „Stawisk” (ta granica była różnie określana), a ciągnąca się pod zbocza Widacza. Zabudowania „Bukowska” ciągną się po obu stronach drogi będącej odnogą dawnego traktu.
Trzecia droga, kiedyś najmniej ważna dla komunikacji „tranzytowej”, biegła przez środek wsi, nad brzegiem potoku, po jego prawej stronie. Służyła ona do komunikacji lokalnej, głównie pieszej. Przebiegała pasem tzw. „wsiska” tj. ziemi gminnej (pas miał szerokość ok. 100 m), który ciągnął się od rozwidlenia dróg w górnej części wsi (od granic „Bukowska”) do dolnej części, gdzie droga środkowa rozwidlała się, prowadząc w jedną stronę do „gościńca” i dalej do kościoła i Kostarowiec, w drugą stronę do „traktu” i dalej do Jurowiec. Kiedyś rozwidlenie to było, zaplanowanym z góry, krańcem wsi. Jednak już w XIX w. zabudowa przesunęła się w dół poza tę granicę. Szczególnie mocno po lewej stronie potoku, w kierunku dworu. Z biegiem czasu znaczenie drogi środkowej rosło. Na pasie ziemi gminnej pobudowano domy miejscowej biedoty (w późniejszym okresie prowadzono tu sprzedaż działek, kupowali je także bogatsi mieszkańcy), pobudowano także szkołę, remizę strażacką, sklepy, dom ludowy. Wreszcie w latach 50-ych XX w. poprowadzono na jej miejscu szosę asfaltową, częściowo zmieniając jej bieg, prostując i poszerzając. Zainstalowano także elektryczne oświetlenie uliczne. Prawie całkowicie straciły na znaczeniu „gościniec” i „trakt” (nowa szosa wykorzystała „trakt” w dolnej części wsi i w najbardziej górnym, pod Widaczem), chociaż nie zostały zlikwidowane, pełnią rolę ulic wewnętrznych.
Dzisiejsza zabudowa przesunęła się zdecydowanie w dół potoku a także wyszła poza „gościniec” i „trakt”. Podstawową przyczyną „wędrówki” w dół, bliżej Sanoka, było uruchomienie komunikacji autobusowej i podjęcie pracy przez mieszkańców Strachociny w sanockich zakładach pracy. Osiedlenie się w dolnej części wsi oznaczało skrócenie odległości dojazdu do pracy nierzadko o 2 - 3 km. Nie bez znaczenia był także fakt istnienia tutaj wolnych terenów pod zabudowę, blisko drogi i w miarę płaskich, dostępnych dopiero po II wojnie, po parcelacji folwarku.
Pod koniec lat 80-ych XX w. Strachocina liczyła ok. 270 rodzin (w szczytowym okresie, w latach 50-tych, liczyła ich ponad 300). Ogromna większość z nich mieszkała we własnych domkach o najróżniejszym standardzie i wyglądzie. Część budynków była bardzo stara i skromna, nierzadko pod słomianą strzechą, pod jednym dachem część mieszkalna i inwentarska, a nawet stodoła. Zabudowa była chaotyczna. Pechowo, najgorzej prezentowały się budynki przy głównej ulicy wsi. Jak już wspomniano, teren ten był własnością gminną i służył za miejsce osiedlenia biedocie wiejskiej. Efekty tego widoczne są do dzisiaj mimo dużych zmian na lepsze w ostatnim 30-leciu.
Po ostatniej wojnie przybyło we wsi dużo nowych budynków, część z nich murowana, z wszystkimi wygodami. Może nie są one ciekawe pod względem architektonicznym, ale i w tej dziedzinie w ostatnim okresie widać postęp. Zdecydowanie lepiej prezentują się starsze domy, z lat 40-tych i 50-tych. Obowiązywał wtedy we wsi typowy dla Podkarpacia styl - dom drewniany, oszalowany deskami i pomalowany farbą olejną (najczęściej w różnych odcieniach brązu lub zieleni), wysoki, dwuspadowy dach z charakterystycznymi ścięciami na końcach, kryty dachówką lub malowaną blachą, wejście poprzez stylowy ganeczek mocno przeszklony, najczęściej pełen kwiatów. Budynki z lat 70-tych i 80-tych nie reprezentują tego poziomu, są to najczęściej typowe dla całej Polski „klocki” z płaskim dachem, pokryte szarym tynkiem. Zaledwie kilka z nich, szczególnie te nowsze, mogą się podobać, widać w nich jakąś myśl architekta. Zdecydowanie lepiej prezentują się już domy z lat 90-tych.
Strachocina do czasu reformy oświatowej w 1999r. posiadała 8-klasową szkołę podstawową. Do lat 90-tych istniał budynek szkolny (został rozebrany po uszkodzeniu przez wybuch gazu) wybudowany na początku XX w., typowy dla tej części dawnej Galicji (w sąsiednich Kostarowcach był do niedawna identyczny, ostatnio trochę go przebudowano), 1-piętrowy, murowany, otynkowany, z czterema izbami lekcyjnymi i mieszkaniem nauczyciela (tradycyjnie mieszkał tam kierownik, później dyrektor szkoły). Usytuowany był w środku wsi, pomiędzy drogą a potokiem, obok starego domu ludowego (dziś siedziby strachockiej Izby Pamięci). Na początku lat 90-tych rozpoczęto budowę nowej szkoły w dolnej części wsi, przy drodze do kościoła. Jest to obszerny budynek, o dość ładnej architekturze i wykończeniu detali. Po ostatniej reformie szkolnej mieści się w nim także gimnazjum. Stary dom ludowy to duża hala drewniana zbudowana z drewna uzyskanego z rozbiórki zabudowań dworskich. Obok hali znajduje się mały drewniany budynek w którym znajdowała się kiedyś siedziba Kółka Rolniczego. Obydwa budynki obecnie mieszczą małe wiejskie muzeum (Izbę Pamięci). Po drugiej stronie drogi, naprzeciwko, znajduje się budynek remizy strażackiej w którym mieści się także poczta. Przed remizą znajduje się skromny pomnik 600-lecia Strachociny (dwa bloki piaskowca z wyrytymi datami 1369 i 1969, na jednej z nich piastowski orzeł bez korony. Obok remizy stoi nowy budynek domu ludowego, piętrowy, z płaskim dachem, o niezbyt ciekawej architekturze, ale funkcjonalny i nieźle wykończony wewnątrz.
W górnej części wsi, na „Stawiskach”, znajduje się stadion Górnika Strachocina z budynkiem klubowym (Domem Sportowca). Tutaj odbywają się mecze drużyny piłki nożnej która jest dumą całej wsi - w latach 80-tych i 90-tych jedna z najlepszych wiejskich drużyn w całym dawnym województwie krośnieńskim.
Ozdobą Strachociny jest kościół pod wezwaniem Św. Katarzyny usytuowany na wschodnim krańcu wsi, na granicy z Kostarowcami. Zbudowany na przełomie XIX i XX wieku w modnym w tym okresie stylu neogotyckim (jego skromniejszej, wiejskiej odmianie), z czerwonej cegły ozdobionej elementami kamieniarki z jasnego piaskowca, kryty miedzianą blachą (pierwotnie czerwoną dachówką). Wieża skromna rozmiarami, umieszczona centralnie na kalenicy dachu, piękna w formie. Wnętrze kościoła malowane, przeważają ornamenty roślinne, kwiaty polne (maki, chabry, osty, kąkole itp.), liście drzew itd. Piękne witraże w oknach, szczególnie witraż ze Św. Katarzyną Męczenniczką w ołtarzu głównym. Piękne ołtarze boczne, rzeźbione w drewnie dębowym, w lewej kaplicy - NM Panny, w prawej - Najśw. Serca Pana Jezusa. W kaplicach ładne, drewniane konfesjonały. Na ścianach obrazy olejne z XVII i XVIII w., przeniesione ze starego kościoła. Przed ołtarzem św. Andrzeja Boboli (rodaka strachockiego) zabytkowa chrzcielnica kamienna z XVI w., w której prawdopodobnie był chrzczony Święty. Wszystkie te dzieła sztuki może nie wyszły spod ręki arcymistrza, ale świetnie się komponują i tworzą piękną całość. Nie bez znaczenia jest także staranność w utrzymaniu i konserwacji. Jest to zasługa obecnego proboszcza i mieszkańców wsi. Obok kościoła znajduje się murowana z czerwonej cegły dzwonnica z trzema dzwonami, środkowy z lat 40-tych, boczne z lat 80-tych. Niedaleko od kościoła usytuowany jest budynek nowej plebani, a także budynek klasztoru sióstr zakonnych Zgromadzenia Rycerstwa Niepokalanej (zakon ma siedzibę macierzystą w Japonii!), niezbyt udany architektonicznie, oraz zdecydowanie ładniejsze budynki klasztornej przychodni zdrowia (służy mieszkańcom okolicy), zakonnego domu gościnnego (wybudowanego na miejscu dawnej organistówki) i Domu Pielgrzyma (najnowsza inwestycja związana z rozwijającym się szybko ruchem pielgrzymkowym do miejsca urodzenia św. Andrzeja Boboli).
Strachocina przez wieki leżała na krańcach zwartego etnicznie polskiego obszaru językowego. Na zachód i północ od niej rozciągało się polskie „morze”, wsie okolic Jaćmierza, Zarszyna, Rymanowa, Haczowa i Brzozowa. Na wschód i południe rozpoczynał się obszar etnicznie mieszany, polsko-ukraiński. W dolinie Potoku Różowego wszystkie wsie, z wyjątkiem Strachociny, były zamieszkałe w większości przez ludność wyznania grecko-katolickiego (dzisiaj kościół grecko-katolicki nazywany jest bizantyjsko-ukraińskim). Ludność wyznania rzymsko-katolickiego była w mniejszości. Podział wyznaniowy był zarazem podziałem na Polaków i Rusinów (Ukraińców). Według spisu z 1938 r. skład etniczny okolicznych wsi przedstawiał się następująco: Kostarowce - 1040 Ukraińców i 220 Polaków, Pakoszówka - 346 U. i 150 P., Jurowce - 250 U. i 110 P., Srogów Dln. - 458 U., Srogów Gn. - 456 U., Popiele - 162 U., Trepcza - 880 U. i 40 P., Czerteż - 500 U. i 30 P., Nowosielce - 908 U. i 728 P. Ukraińcy podawali w wątpliwość ten spis, uważając że dane dotyczące liczebności ludności ukraińskiej są zaniżone. Włodzimierz Marczak z Pakoszówki, lokalny działacz ukraiński, w swoich wspomnieniach zawartych w ciekawej książce „Ukrainiec w Polsce” (Sanok 1994) podaje np. że w latach 20-tych w Pakoszówce zaledwie w 12 domach, na 135, rozmawiano po polsku, a w 14 domach starzy ludzie w ogóle nie znali polskiego.
Kościoły grecko-katolickie (cerkwie) istniały w Kostarowcach, Jurowcach, Czerteżu i Nowosielcach. Pakoszówka należała do parafii grecko-katolickiej w Lalinie (miejscowość na północ od Pakoszówki, już w dolinie Stobnicy). Ukraińcy byli potocznie nazywani Rusinami (oczywiście, sami też tak się nazywali), nazwę „Ukrainiec” stosowano powszechnie (jeszcze do czasów II wojny światowej) dla aktywistów nacjonalistycznych, którzy przyjeżdżali na wieś ze Lwowa i innych miast. Mieszkańcy wsi okolic Strachociny na co dzień używali ukraińskiego dialektu, mocno spolszczonego. Etnografowie tę grupę etniczną nazywali Bojkami Zachodnimi (nie wszyscy, niektórzy uważali że to wschodni odłam Łemków, w tej okolicy przebiegała granica dwu grup etnicznych rusińskich, Bojków i Łemków). Należy tu podkreślić, że podział na Polaków i Rusinów (późniejszych Ukraińców), jak już wspomniano, oparty był w tej okolicy przede wszystkim na kryterium wyznaniowym, prawie wszyscy Ukraińcy dobrze znali język polski, wielu z nich posługiwało się nim także na co dzień, w domu. Ze znajomością języka ukraińskiego wśród Polaków było trochę gorzej, ale wielu znało go także dobrze, a prawie wszyscy potrafili się w nim dogadać. Sprawę ułatwiał fakt, że dialekt ukraiński używany w okolicy Strachociny był mocno zbliżony do podkarpackiej odmiany języka polskiego, pełen polonizmów i zapożyczeń. Było to wynikiem bliskiego współżycia ze sobą tych dwu narodów na tym terenie od ponad sześciu wieków. Dużo było małżeństw mieszanych, małżonkowie pozostawali przy swoim wyznaniu, w wielu rodzinach zgodnie żyli ze sobą Rusini i Polacy (obowiązywała niepisana zasada, że synowie brali wiarę po ojcu a córki po matce). Dopiero czasy najnowsze zdecydowanie zmieniły tę sytuację.
Po wojnie, po Akcji „Wisła”, część ludności ukraińskiej z wiosek doliny Różowego została wysiedlona na Ukrainę, część na ziemie zachodnie i północne (kryteria były różne, często zależało to od widzimisię władz wojskowych), większość po prostu zmieniła wyznanie. Proboszcz strachocki ks. Lisowicz (w innym wcieleniu kapelan oddziału AK) miał mnóstwo roboty z wystawianiem rzymsko-katolickich metryk chrztu (bardzo krytycznie oceniają to po latach działacze ukraińscy). Obecnie ludność tych wsi jest dokładnie wymieszana, spolonizowana, pamięć o dawnych podziałach jest coraz słabsza. O pochodzeniu przodków mogą świadczyć jedynie nazwiska, często bardzo wschodnie w formie, ale nie zawsze. Cerkwie w Kostarowcach, Jurowcach i Czerteżu zamieniono na kościoły rzymsko-katolickie (cerkiew w Nowosielcach została spalona podczas walk w 1946 r.)
Ludność polską wsi leżących na zachód i północ od Strachociny etnografowie zaliczają do grupy Pogórzan. Nie jest to grupa jednolita. Na specjalne wyróżnienie zasługują mieszkańcy wsi okolic Zarszyna i Jaćmierza, aż po Haczów i Krosno na zachodzie. Według legendy mają je zamieszkiwać osadnicy niemieccy (według innej, szwedzcy jeńcy wojenni z okresu „potopu”), legenda ta miała ciepłe przyjęcie w Niemczech w okresie II wojny św., niektórzy etnografowie niemieccy stworzyli nawet pojęcie tzw. Walddeutschen (Niemców Leonych). W rzeczywistości (zdaniem historyków tych ziem) osadników niemieckich było tutaj stosunkowo niewielu, byli jednak tym elementem, który nadawał ton w sensie kulturowym (m.in. wszystkie księgi sądowe były prowadzone w języku niemieckim). Ślady tego zachowały się do dzisiaj (m.in. w folklorze), najbardziej charakterystycznym z nich są nazwiska mieszkańców tych okolic, roi się tu od takich nazwisk jak Bajger, Balawajder, Bajor, Bar, Bek, Brach, Bunar, Botschar, Cynkar, Cwynar, Dopart, Dubiel, Dufrat, Durał, Dyner, Ekiert, Falger, Filar, Fajkiel, Findysz, Fuks, Fus, Frost, Fryc, Frydrych, Giefert, Gierlach, Gonet, Gotfryd, Grysztar, Habrat, Hejnar, Jakiel, Kandefer, Kardas, Kenar, Kielar, Kinel, Kler, Kraus, Krukar, Lazar, Lenart, Lohman, Majcher, Olbrycht, Pelc, Pelczar, Prajsner, Pojnar, Prugar, Rajchel, Rymar, Rygiel, Ryznar, Szajna, Szmyd, Szubert, Szuwart, Such, Sznajder, Szul, Szmigiel, Szwarc, Trygar, Tajber, Wajs, Welz, Wojnar, Wulw, Zajdel, Zych, a nawet występują tak czyste w swej niemieckiej formie jak Zimmerman, Rosenbeiger, Lorentz, Beiger, Uhlman, Klamman, Reiss, itp. Oczywiście, nie brakuje także nazwisk typowo polskich (stanowią one zresztą większość), takich jak: Bylina, Burczyk, Czajka, Czaja, Ciupka, Kiszka, Michoń, Miecznik, Pomykała, Ślisarz, Kaczor, Łuczka, Twardy, Bieleń, Chmiel, Duda, Kurpiel, Małek, Konieczny, Kędzior, Pańko, Żyłka (przykłady z Zarszyna i najbliższych wsi). Mieszkańcy tych wsi używają na co dzień podkarpackiej polszczyzny ze wszystkimi jej małopolskimi cechami. Należy tu podkreślić, że jest ona dość zróżnicowana, każda prawie wieś mówi trochę inaczej, niemniej różnice te nie są duże. Polszczyzna Polaków z terenów dawniej mieszanych jest trochę inna, ma inny akcent, dużo rutenizmów. Także jest mocno zróżnicowana, język każdej wioski ma swoje charakterystyczne cechy, np. mieszkańcy Pakoszówki nie wymawiali głoski „w”, zastępowali ją miękkim „ł” (łałka, śliłka, głoła, łezmę, itd.) pod wpływem języka ukraińskiego.
Na tym tle Strachocina, leżąca na pograniczu dwu obszarów etnicznych, jest unikatem. Aż do ostatnich czasów zachowała swoją specyficzną odrębność zarówno w stosunku do sąsiadów z północy i zachodu, jak i z południa i wschodu. Odrębność ta przejawia się w wielu sprawach, mentalności, zwyczajach, zachowaniach, nazwiskach, przede wszystkim jednak w języku. Do lat 50-tych XX w. w powszechnym użyciu była specyficzna gwara strachocka . Była ona bogata w wiele cech fonetycznych staropolszczyzny, żywo przypominała język Reja lub Paska. Występowało w niej ciągle podwójne „a”, obok zwykłego „a” , „a” pochylone („ao”), wymawiane jako dźwięk pośredni pomiędzy „a” i „o”. W literackiej polszczyźnie głoska ta zanikła w połowie XVIII w., gwary sąsiednich wiosek zatraciły ją jeszcze wcześniej (najwcześniej zaczęła zanikać właśnie na pograniczu polsko-ukraińskim, pod wpływem języka ukraińskiego). Wymowa Strachoczan ciągle rozróżniała także dwa rodzaje „o”, „o” zwykłe i „o” pochylone, dźwięk pośredni pomiędzy „o” i „u”. W polszczyźnie literackiej „o” pochylone zanikło w XVII w. pod wpływem właśnie dialektów małopolskich, większość „o” pochylonego przeszła w wymowę „o” zwykłe, część w wymowę „u”. Kolejną ciekawą sprawą jest wymowa podwójnego „e”, ”e” zwykłe, otwarte, i „e” pochylone, ścieśnione. W standardowej polszczyźnie „e” ścieśnione zanikło w XVIII w., wymawiane było jako dźwięk pośredni pomiędzy „e” i „y”. W Małopolsce występowało ono raczej rzadko, szeroko było rozpowszechnione w Wielkopolsce (i w Strachocinie!). W takich wyrazach jak: wesele, śniadanie, pole, Małopolanie wymawiali na końcu wyrazu „e” zwykłe, otwarte, podczas gdy Strachoczanie wymawiali w tym miejscu „e” pochylone, ścieśnione, podobnie jak wymawiano je na drugim końcu Polski, w Wielkopolsce. Uderzające są także inne zbieżności gwary strachockiej z gwarami odległych rejonów Polski, a zarazem różnice w stosunku do sąsiedniego małopolskiego obszaru językowego. W Strachocine nie było śladu charakterystycznego dla Małopolski mazurzenia, nie występowała małopolska wymowa „f” w miejsce „chw” (np. w słowie „chwała’ - „fała”), występowało charakterystyczne dla Wielkopolski przejście „ra” w „re” np. radło - redło, daj - dej, graj - grej. Wyjątkowo silnie zaznaczona była u Strachoczan wymowa „o” jako „ło” (tzw. labializacja). Do XVII w. mówiła tak cała Polska, także Rej i Kochanowski, od tego czasu szybko wyszła z użycia w standardowej polszczyźnie. Podobnie w zakresie słowotwórstwa zachowało się wiele reliktów z dawnych wieków , chociażby takie jak: sień, powała, walkierz, meszty, sfak itp. Zbieżność pewnych cech gwary strachockiej z gwarami północno-wschodniej Wielkopolski (Pałuk) lub Kujaw może być dowodem prawdziwości legendy o przybyciu przynajmniej części przodków Strachoczan z tamtych odległych stron.
Różnice językowe w stosunku do okolicznych wsi były powodem poczucia „inności”, nawet obcości, jaką czuli Strachoczanie do sąsiadów. Często wyśmiewano się nawzajem, z wyrazów szczególnie charakterystycznie wymawianych tworzono przezwiska. Z biegiem lat jednak, pod wpływem szybkich przemian cywilizacyjnych, upowszechnieniu prasy, radia i telewizji, upowszechnieniu szkoły (praktycznie) średniej, przyjściu do miejscowej szkoły nauczycieli obcych (bardzo ważna sprawa w Strachocinie, z jej specyficznym językiem), gwara strachocka zaczęła zanikać. W latach 80-tych gwarą mówili jedynie najstarsi mieszkańcy, wszyscy młodzi używali na co dzień standardowej polszczyzny, a raczej jej podkarpackiej, krośnieńsko-sanockiej, odmiany, z charakterystycznym śpiewnym akcentem i resztkami naleciałości gwarowych (różnych).
Inną charakterystyczną cechą Strachociny była duża powtarzalność nazwisk. Niektóre z nich były bardzo popularne, w latach 40-tych Radwańskich było ponad 50 rodzin, a Piotrowskich ponad 30 rodzin. Liczne były także „klany” Galantów, Cecułów, Mogilanych, Adamiaków, Pielechów, Dąbrowskich i Winnickich. W tej powodzi identycznych nazwisk orientację ułatwiały przydomki-przezwiska, które nosiły poszczególne rodziny. Początkowo nadawane pojedynczym osobom, niekiedy śmieszne a nawet złośliwe, z czasem traciły swój osobisty (i często pejoratywny) charakter i były przypisywane całym rodzinom a nawet grupom rodzin. Siłą rzeczy zjawisko przydomków było szczególnie powszechne wśród Radwańskich i Piotrowskich. Przykładowo można wymienić wśród Radwańskich: Kubiszów, Kocurów, Michasichów, Z młaki, Załozinioków, Ślików, itd., wśród Piotrowskich: Berbeciów, Błaszczychów, Fryniów, Giyrów, Kondów, Jajasiów, Siurów, Szumów, Wołaczów, Spod Mogiły, Z Kowalówki, Zza Potoczka, itd. Takie przydomki nie są czymś unikalnym na Podkarpaciu czy, w ogóle, w Polsce. W niektórych rejonach kraju zostały one z biegiem czasu usankcjonowane oficjalnie i tworzą człon nazwiska, najsłynniejsze to przydomki Gąsieniców i Bachledów na Podhalu i przydomki dawnej drobnej szlachty kaszubskiej na Pomorzu (rodziny Borzyszkowskich, Kiedrowskich, Lipińskich, Trzebiatowskich itd.). W Strachocinie do tego nie doszło, ale zakres stosowania przydomków był bardzo szeroki. Ostatni okres przyniósł zmiany i w tej dziedzinie. Szerokie kontakty mieszkańców ze światem zewnętrznym spowodowały lawinę małżeństw mieszanych, napływ nowych mieszkańców, a odpływ dotychczasowych. Dla nowych przybyszów przydomki nie były już czytelne, a także przestały być potrzebne.
Jak już wspomniano wcześniej mieszkańcy Strachociny to łacińscy katolicy. Spis z 1938 r. wymienia w Strachocinie 11 osób wyznania grecko-katolickiego, ale to prawdopodobnie jedynie nominalnie greko-katolicy. Co prawda w Strachocinie zawsze mieszkało kilka (a bywało i kilkanaście) osób, głównie kobiet, z pochodzenia greko-katolików, ale po małżeństwie z katolikami zmieniały one najczęściej wyznanie (wpływ strachockiej atmosfery) i stawały się „rzymianami”. Oficjalnie strachoccy greko-katolicy należeli do parafii w Lalinie. W XIX wieku do rzymsko-katolickiej parafii w Strachocinie należeli katolicy (łacińscy) z całej doliny Potoku Różowego. Sprawa tej przynależności w okresie wcześniejszym nie jest jasna, autor monografii Jurowiec, Benedykt Gajewski („Jurowce - wieś nad Różowym”, Sanok 1998) twierdzi, że Jurowce wraz ze Srogowami należały do parafii w Dydni. „Księgi Metrykalne” parafii Strachocina z XVIII wieku obejmują jednak Jurowce i Srogowy. Po II wojnie św. powstały parafie w Pakoszówce i w Jurowcach (w dawnej cerkwi), jedynie Kostarowce pozostały częścią strachockiej parafii. Bardzo możliwe że bliskie sąsiedztwo greko-katolików powodowało, że mieszkańcy Strachociny byli wyjątkowo gorliwymi „rzymskimi” katolikami. Tradycja ta utrzymała się do dzisiaj, tym się wyróżniają wśród sąsiadów.
Jeżeli chodzi o wykształcenie to coraz większy procent mieszkańców posiada wykształcenie średnie a nawet wyższe. Oczywiście, ogromna rzesza Strachoczan, ukończywszy szkoły średnie i studia wyższe, wyemigrowała ze wsi i rozproszyła się po całej Polsce i świecie, ale coraz częściej wykształceni młodzi ludzie osiadają w Strachocinie i dojeżdżają do pracy w Sanoku.
Właśnie wykształcenie, obok innych czynników, takich jak wspólna praca w zakładach Sanoka, codzienny kontakt z sąsiadami z innych wsi i miasta, mieszane małżeństwa, radio, telewizja, prasa, spowodowało, że pod względem kulturowym w ostatnim okresie Strachoczanie stracili swoje specyficzne cechy, które przez wieki różniły ich od sąsiadów.
Powrót do witryny Stowarzyszenia Piotrowskich ze Strachociny" |