Władysław Henryk Piotrowski
 
Piotrowscy ze Strachociny w Ziemii Sanockiej

 

2. Najstarsze dzieje wsi

      Strachocina leży na terenie historycznej Ziemi Sanockiej, w okresie I Rzeczpospolitej autonomicznej jednostki stanowiącej część województwa ruskiego. Obejmowała ona południową część obecnego województwa podkarpackiego (rzeszowskiego) po rzekę Jasiołkę i miasto Jedlicze na zachodzie, Strzyżów, Tyczyn, Błażową, Dynów i Dubiecko na północy i Birczę i Ustrzyki Dolne na wschodzie. Na południu granicę stanowił główny grzbiet Karpat od przełęczy Dukielskiej po przełęcz Użocką. Do Polski została ona ostatecznie przyłączona dopiero w 1344 r. Wcześniej tereny te przechodziły niezwykle burzliwe i krwawe dzieje.
      W IX w. zamieszkiwały je plemiona zachodnio-słowiańskich Białych Chorwatów - Chrobatów (najnowsze teorie mówią o plemieniu Lędziców, ich nazwa miała dać początek ruskim i węgierskim określeniom na późniejszych Polaków - Lachy i Lengyel) i wschodnio-słowiańskich Tywerców. Podbite przez książąt wielkomorawskich, po ich upadku dostały się przejściowo pod panowanie władców Czech, następnie, wraz z Krakowem, weszły w skład państwa Mieszka I. Były to ziemie rzadko zaludnione, gęstsze zaludnienie istniało tylko w dolinie Sanu i na terenie Dołów Sanockich (kotlina podgórska ciągnąca się na zachód od Sanoka). Jakieś osadnictwo musiało istnieć także w dolinie Potoku Różowego, w tym na terenie Strachociny. Świadczą o tym liczne znaleziska archeologiczne. Na terenie Strachociny odkryto ślady wczesno-średniowiecznego grodziska na pograniczu z terenem Pakoszówki. Gród znajdował się na drodze prowadzącej z kotliny Dołów Sanockich do centralnego grodu regionu, „stolicy krainy górnego Sanu”, jak to określał znany historyk H. Łowmiański. Stołeczny gród znajdował się początkowo u wylotu doliny Sanoczka, w Trepczy, dopiero później przeniesiono go parę kilometrów w górę Sanu, na górę Zamkową w Sanoku. Droga przez Strachocinę musiała być używana od czasów starożytnych (była jedną z odnóg szlaku z wybrzeży Morza Czarnego nad Bałtyk), świadczą o tym znalezione na terenie Strachociny monety rzymskie z III w. (z czasów cesarza Gordianusa, 238-244 r.) a także toporek z epoki brązu (monety i toporek znajdują się w Muzeum Historycznym w Sanoku).
      W 979 r. wielki książę kijowski, Włodzimierz Wielki, korzystając z chwili słabości Mieszka I, podbił tereny Ziemi Sanockiej. Wchodziły one wtedy w skład większej jednostki terytorialnej zwanej Grodami Czerwieńskimi. Teren Grodów sięgał od Sanoka, poprzez Przemyśl (główny gród), daleko na północ, w okolice dzisiejszego Chełma. Przez blisko sto lat były one kością niezgody pomiędzy Polską a Rusią, ostatecznie w roku 1079 przechodzą one na długo w ręce książąt ruskich, potomków Rościsława, wnuka Jarosława Mądrego. Ziemia Sanocka wchodzi początkowo w skład księstwa przemyskiego, później, po połączeniu z Haliczem, w skład Rusi Halickiej. Prawdopodobnie już w tym okresie była ona przez pewien czas samodzielnym księstwem, stąd późniejsza odrębność Ziemi Sanockiej w ramach województwa ruskiego, zachowana aż do rozbiorów Polski.
      Czas panowania książąt ruskich to okres nieustannych walk wewnętrznych i zewnętrznych, które pustoszyły kraj i dziesiątkowały ludność. W roku 1323 na tron halicki wstąpił Bolesław, syn Trojdena, księcia mazowieckiego (przyjął on imię Jerzy, Jurij). Był on szwagrem Kazimierza Wielkiego (żoną jego była Eufemia, córka wielkiego księcia litewskiego Giedymina, jej siostra, Aldona, była królową Polski, żoną Kazimierza Wielkiego). Bolesław Jerzy zmarł bezpotomnie, otruty przez bojarów, w 1340 r., zapisując w testamencie swoje księstwo, za zgodą miejscowych bojarów, Kazimierzowi, królowi Polski. Kazimierz, realizując testament, zajął tereny Rusi Halickiej, mimo sprzeciwu Węgier i Litwy, w tym w pierwszej kolejności najdalej na zachód wysuniętą Ziemię Sanocką.
      Przyłączone do Korony Polskiej tereny były wyludnione i wyniszczone niekończącymi się prawie, trwającymi od trzech stuleci, walkami wewnętrznymi i wojnami z sąsiadami. Była to prawdziwa cywilizacyjna pustynia. Teraz nastał wreszcie upragniony pokój, który dawał szansę na szybki rozwój gospodarczy. Rozpoczęła się szeroko zakrojona akcja osiedleńcza. W wyniku tej akcji powoli zaczęła się zaludniać najbliższa okolica Sanoka, później tereny północne i zachodnie, wreszcie wschodnie i najpóźniej, górskie tereny Beskidu Niskiego i Bieszczad. Północna i środkowa część Ziemi Sanockiej została zasiedlona głównie przez przybyszów z sąsiedniej Małopolski, Polaków, tereny górskie zasiedlili Rusini ze wschodu i Wołosi z południa.
      Jedną z najwcześniej wzmiankowanych w źródłach historycznych osad w okolicy Sanoka była Strachocina. Została ona założona w 1369 r., prawdopodobnie na dziewiczym terenie („surowym korzeniu”). Nie oznacza to jednak, że Strachocina została zasiedlona wcześniej niż wsie sąsiednie. Z pewnością wcześniej od Strachociny powstały osady dolnej części doliny Różowego. Wspomniany już W. Marczak przytacza w swojej książce opinie historyków ukraińskich (Żubrackiego i Ładyżyńskiego), według których ostatni książę halicki Jerzy Trojdenowicz, w obawie o swoje życie (okazało się że słusznie) usunął się ze stołecznego Lwowa i pod koniec życia osiadł w Sanoku. Nadał on prawa miejskie miastu Sanok (w 1339r.) oraz założył kilka wsi, m.in. w dolinie Różowego. Były to Jurowce, które swoją nazwę wzięły od imienia księcia (książę miał tutaj swój dwór myśliwski do którego zjeżdżał na polowania), Czerteż, który swoją nazwę wziął od ruskiego słowa „czerteżnyki” tj. rzemieślnicy (tutaj książę osadził rzemieślników obsługujących dwór książęcy) oraz Kostarowce, które swoją nazwę wzięły od określenia „kostyhrowci” - gracze w kości, komicy, artyści. Trudno powiedzieć na ile są to hipotezy wiarygodne. Opracowania historyków (m.in. A. Fastnachta) określają datę założenia Czerteża na rok 1339, podobnie jak Trepczy (jeszcze za czasów książąt ruskich), pierwsza wzmianka o Kostarowcach pochodzi dopiero z 1390r., a o Jurowcach z 1420r. W niektórych opracowaniach te daty są podawane jako daty założeni wsi. Nie wydaje się to zgodne z prawdą, ewentualnie może wchodzić w grę formalna zmiana prawna (przeniesienie istniejącej wsi na prawo magdeburskie). Wcześniej od Strachociny została także założona sąsiednia Pakoszówka. W 1348 r. król Kazimierz nadał ziemię i lasy „za Jurowcami” Mikołajowi Pakoszowi za zasługi wojenne. Założona przez niego wieś wzięła swoją nazwę od właściciela. Wieś Srogów została założona prawdopodobnie później (pierwsza wzmianka pochodzi z 1404r.), według legendy (W. Marczak) w Srogowie Górnym osiadły resztki Tatarów pobitych pod Wroczniem, a w Srogowie Dolnym osiedlili się pasterze wołoscy.
      Wsie na północ, zachód i południe od Strachociny zostały zapewne założone także wcześniej od niej, mimo że pierwsze wzmianki na ich temat są późniejsze - Nowosielce (1390), Długie (1390), Zarszyn (1395), Posada Zarszyńska (1395), Jaćmierz (1390), Bażanówka (1429). Znany historyk brzozowski A. Prochaska („Z przeszłości Brzozowa” - 1888r.) pisze: „w międzyrzeczu Wisłoka i Sanu, w kasztelanii sanockiej ...wznosiły się ...olbrzymie i przestrzenne dąbrowy, siedliska turów, jeleni i dzikiego zwierza. W takiej to dąbrowie, zwanej Brzozową, Kazimierz Wielki nadał Stefanowi z Sobniowa, synowi Wojsta, w 1359 r. ziemie z obowiązkiem osadzenia jednej z pierwszych wsi tego regionu, późniejszego miasta Brzozowa”. Prawdopodobnie w tym samym czasie powstały Jaćmierz i Zarszyn. Dokumentów związanych z lokowaniem miejscowości lub zmianą ich własności zachowało się dla tych okolic bardzo mało, ale nawet w wypadkach istnienia takich dokumentów sprawa często trudna jest do ustalenia.
      Podstawowe, ogólnodostępne, wiadomości o najdawniejszych dziejach Strachociny związane są z dwoma publikacjami, Przemysława Dąbkowskiego „Ziemia Sanocka w XV wieku” (Lwów 1931r.) i Adama Fastnachta „Osadnictwo Ziemi Sanockiej w latach 1340-1650”. Wiadomości tych, niestety, jest niewiele. Wszystkie inne, późniejsze opracowania, zasadniczo czerpią informacje z tych dwu źródeł. Wśród tych opracowań na specjalną uwagę zasługuje praca młodego strachockiego historyka Tomasza Adamiaka, „Strachocina - Zarys dziejów parafii” (Strachocina 2001), która ukazała się kilka lat temu i zawiera wiele cennych wiadomości nie tylko z historii strachockiego kościoła. Wiele informacji zawiera także ostatnio wydana (niezbyt udana) monografia Strachociny Benedykta Gajewskiego („Strachocina – Zarys monograficzny”, Sanok 2004).
      Według Dąbkowskiego, 10 maja 1369 roku król Kazimierz wydał dokument lokacyjny dwom braciom, Piotrowi i Grzegorzowi z Kunowy, na założenie wsi Szwanczyce, na prawie magdeburskim, nad rzeką Różaną (po obu jej brzegach) w ziemi sanockiej (...villam dictam Szwanczyce terrae sanociensis in fluvio dicto Russava ex utrque parte ipsus iure theutonico Magdeburgensis...). Wieś została założona na karczunku leśnym, obejmowała obszar 50 łanów (ok. 1000 - 1200 hektarów, powierzchnia 1 łana wahała się w granicach 20 – 24 ha w różnych częściach Polski). Nie było to dużo, np. nadanie w niedalekim Haczowie obejmowało 150 łanów.
      Zarówno Dąbkowski jak i Fastnacht zgodnie twierdzą, że „Szwanczyce” to dzisiejsza Strachocina. Dowodem na to jest lokalizacja nad rzeką Różaną w ziemi sanockiej, a także przedstawienie tego dokumentu do „oblaty” (wciągnięcia do ksiąg ziemskich) przez dzierżawcę Strachociny, Jana Bobolę w 1523 r. Pochodzenie pierwotnej nazwy wsi - „Szwanczyce”, jest niejasne. Miejscowy młody historyk w „Głosie Strachociny” nr 1 (wydanym 15.08.1990r. z okazji 600-lecia parafii Strachocina), z sobie tylko wiadomych powodów, łączy nazwę z prawem niemieckim (”szwabskim”?) na podstawie którego wieś była lokowana. Inny rodzimy historyk-amator, Józef Błaszczycha-Piotrowski z Rzeszowa, w swoim opracowaniu dziejów Strachociny, sugeruje pochodzenie nazwy wsi od „Szwabów”, ewentualnych pierwszych osadników, lub od nazwy potoku „Szwoczyca”, oddzielającego tereny Strachociny i Kostarowiec. W obu wypadkach chodzi raczej o podobieństwo fonetyczne, bez żadnych bliższych powiązań etymologicznych. Jeszcze inny miejscowy historyk, ks. Stanisław Adamiak, odczytuje nazwę „Szwanczyce” jako „Święcice” i wiąże nazwę z wyrazem „święty”. Takie odczytanie nazwy „Szwanczyce” wydaje się, w świetle stosowanej w XIV wieku polskiej pisowni, najbardziej przekonujące. Co prawda, zasady pisowni były w tym czasie bardzo płynne i często się zmieniały w zależności od autora tekstu, ale bardzo powszechne było oddawanie w piśmie głoski „ś” przez dwuznak „sz”, dźwięku „ci” przez „czy”, głoski „i” literą „y” a „ę” często oddawano poprzez zestaw liter „an”. Dlaczego nową osadę nazwano od słowa „święty” nie wiadomo. Może było tutaj jakieś miejsce otoczone nimbem świętości, czczone przez okoliczną ludność. Wyjaśnienie tej sprawy mogłoby być bardzo ciekawe w kontekście sytuacji dzisiejszej Strachociny, jako rodzącego się centrum pielgrzymkowego. Raczej nie należy tej nazwy łączyć z czasami pogańskimi, od wprowadzenia chrześcijaństwa minęło przecież w tej okolicy blisko pół tysiąca lat!
      W miejscowej tradycji nazwa „Szwanczyce” nie przechowała się, zresztą nazwa ta prawdopodobnie szybko wyszła z użycia bo już dokumenty z 1390 r. jej nie wymieniają, używana jest nazwa „Strachocina” i „Strachoczyna Wola”. W strachockiej legendzie obecna nazwa wsi „Strachocina” wywodzona jest od założyciela wsi, niejakiego Strachoty. Być może legenda jest późna i dorobiona do wcześniejszej nazwy, ale forma dzierżawcza „Strachocina” (czyja?) dowodzi, że jakiś Strachota zaznaczył się w sposób decydujący w historii wsi. Bardzo możliwe że „zasadźcy”, bracia Piotr i Grzegorz, nosili to nazwisko, lub Strachota był ich plenipotentem (wynajmowanie przez „zasadźców” specjalistów od działalności lokacyjnej było powszechne). Inna legenda miejscowa mówi o pochodzeniu nazwy wsi od słowa „strach” (jakoby miało straszyć tutaj), ale wydaje się to być typowym przykładem ludowej etymologii, nie mającej żadnego związku z rzeczywistością.
      Kim byli założyciele wsi („zasadźcy”) i pierwsi mieszkańcy? Założyciele to prawdopodobnie drobni rycerze, zasłużeni w wojnach prowadzonych przez króla Kazimierza. Regułą było że w posiadłościach królewskich przywileje na założenie wsi otrzymywali najczęściej rycerze lub dworzanie królewscy, rzadziej mieszczanie, w dobrach prywatnych i kościelnych byli to bardzo często właśnie mieszczanie a nawet chłopi, często cudzoziemscy. Kunowa, z której pochodzili bracia, leży w dawnej Ziemi Bieckiej, 7 km na wschód od Biecza. Biecz to miasteczko na Podkarpaciu, na zachód od Jasła, kiedyś bardzo ważny ośrodek administracyjny i handlowy, stolica ziemi bieckiej, obejmującej tereny zachodniego Podkarpacia. Pierwsi osadnicy, nie mogło ich być zbyt wielu, może 8-miu, 10-ciu (jak to było powszechne w takich przypadkach), przybyli prawdopodobnie z samej Kunowy i najbliższej okolicy. Każdy z nich dostał 1 łan ziemi tj. ok. 24 ha, sołtys („zasadźca”) 3 łany. Prawdopodobnie, jak to było w zwyczaju w przypadku osad zakładanych na „surowym korzeniu”, wszyscy mieszkańcy wsi byli przez pewien czas zwolnieni z wszelkich ciężarów na rzecz właściciela ziemi tj. króla (w praktyce starosty królewskiego i zamku w Sanoku), a także sołtysa. Z biegiem czasu mieli płacić 8 skojców czynszu i 4 skojce dziesięciny z łanu. Skojec to jednostka pieniężna równa 1/24 części grzywny, lub 2 grosze srebrne. Sołtysi winni brać udział w każdej wyprawie wojennej „z 2 kopiami, jednym pancerzem, oszczepem, kuszą i koniem wartości 4 grzywien”.
      Dolina Różowego była w tym czasie kolonizowana głównie przez przybyszów ze wschodu (częściowo stało się to już wcześniej, a nie w XIV wieku), mówiących narzeczem wschodnio-słowiańskim (proto ukraińskim), prawosławnych, wsie na zachód od Strachociny, w okolicach Jaćmierza, Zarszyna i Brzozowa, skolonizowali, jak już wspomniano wcześniej, przybysze z zachodu, głównie z ziemi bieckiej i sandomierskiej, ale także ze Śląska, Czech i Niemiec. Między tymi dwoma prądami osadniczymi znalazła się Strachocina. Być może początkowo nie miała ona tego specyficznego, tak ją odróżniającego od sąsiadów, charakteru (gwary, zwyczajów, zachowań itp.). Przybysze z Kunowy i okolic nie mogli się przecież różnić od kolonistów w wioskach z okolic Zarszyna czy Jaćmierza, którzy w większości też przywędrowali z tych samych stron.
      Najstarsze wzmianki o nazwiskach osadników w Strachocinie pochodzą dopiero z okresu o 70 lat późniejszego. Są to uczestnicy lub świadkowie różnego rodzaju procesów sądowych toczonych przez sołtysów lub dzierżawców Strachociny. Tak więc byli to najbliżsi współpracownicy lub nawet słudzy sołtysa (dzierżawcy). Ich nazwiska to: Iwan - 1435 (data wzmianki w dokumentach), Thomko - 1436, Petrus Rzepka, Swiench Byedrusch, Maczieg Mayg, Paschek, Petrus Wal (wszystkie z 1443 r.), Voytek, Piotr Pilch, Misz Ostatek - 1446, Petrus Burkal, Martinus Czech, Swiench, Clisch Scholtkowientka - 1449, Paulus Rzanczacza, Mathias Madey - 1464, Tomas Nagyedz - 1466, Johannes Rzepka, Cobyerek - 1469. Są to przeważnie typowo polskie imiona (tylko pierwsze, najwcześniej wzmiankowane, ma brzmienie ruskie) i nazwiska. Jako niemieckie mogą być traktowane jedynie nazwiska Pilch i Burkal, może jeszcze Wal i Nagyedz. Pod tym względem Strachocina nie różniła się w tym czasie specjalnie od sąsiadów z zachodu, może jedynie procent nazwisk niemieckich był mniejszy (np. w Haczowie zdecydowana większość nazwisk z XV w. ma brzmienie niemieckie). Cechą szczególną Strachociny jest to, że żadne z wymienionych nazwisk nie zachowało się do dzisiaj we wsi, podczas gdy np. w Haczowie ogromna większość dzisiejszych nazwisk ma ciągłość tradycji od XV w. Podobnie wygląda sytuacja w bliższym Strachocinie Trześniowie, gdzie większość nazwisk wymienionych w XV w. przetrwało do dzisiaj. Świadczy to o tym jak duże zmiany wśród mieszkańców Strachociny musiały nastąpić w następnych wiekach.
      Granice lokacji zostały w dokumencie lokacyjnym określone bardzo nieprecyzyjnie. Było to przyczyną późniejszych długoletnich kłótni z sąsiadami, szczególnie na granicy z posiadłościami Jacimirskich na zachodzie i Pakosza i jego potomków na północnym wschodzie, ale także na granicy z Wolą Górecką na północnym zachodzie. Prawdopodobnie dlatego dzisiejszy obszar Strachociny wynosi jedynie 900 ha, a nie ok. 1000 - 1200 ha, jak w nadaniu królewskim, na przestrzeni wieków sąsiedzi „okroili” trochę powierzchnię wsi.
      W początkowym okresie szczególnie burzliwe były kłótnie o granicę Strachociny z Pakoszówką. Wiązało się to prawdopodobnie z lokalizacją najstarszych „Szwanczyc”. Żadnych bezpośrednich przekazów o miejscu gdzie pobudowano pierwsze domy nie mamy. Wspomniany już Józef Błaszczycha-Piotrowski, po szczegółowej analizie topografii terenu, wysunął hipotezę, że jedynym miejscem gdzie mogli się osiedlić pierwsi mieszkańcy było wzgórze leżące przy wjeździe do Strachociny od strony Jurowiec, tuż przy granicy z terenem wsi Pakoszówka. Wzgórze to jeszcze dzisiaj sprawia wrażenie miejsca obronnego, idealnie nadającego się na małą osadę w tych niespokojnych czasach. Od południowego zachodu oblane było potokiem Różowym, płynącym w terenie podmokłym. W XIV wieku były to prawdopodobnie bagna, dzisiejsze koryto Różowego, idealnie proste, wskazuje na to, że jest ono dziełem rąk ludzkich, prawdopodobnie zostało wykopane poprzez istniejące 600 lat temu bagno. Od północnego zachodu i południowego wschodu wzgórze oblane było strumieniami - dopływami Różowego. Dzisiaj to są małe, ledwie widoczne strumyki, ubogie w wodę, kiedyś były większe, ich dolinki mogły być też zabagnione. Jedyny w miarę swobodny dostęp na wzgórze prowadzi od strony północno-wschodniej, gdzie obniżenie terenu jest niewielkie (ale istnieje). Od tej strony wzgórze mogło być chronione przez wykop i wał ziemny. Na miejscu ewentualnego wału obecnie przebiega szosa. Prawdopodobnie wzgórze to było zamieszkane od bardzo dawna. Jak już wspomniano, o odkryciu w Strachocinie wczesnośredniowiecznego grodziska mówią opracowania historyczne. Prawdopodobnie mieściło się ono na tym właśnie wzgórzu. Mieszkańcy Strachociny nie znają dzisiaj lokalizacji grodziska, w akcie granicznym z 1526 r. jest mowa o górze „Grodzisko” (monte Grodzisko) na granicy Strachociny z Pakoszówką. Był to gród obronny na trasie z Dołów Sanockich (okolic Jaćmierza) do wspomnianej już stolicy regionu górnego Sanu leżącej w rejonie dzisiejszej Trepczy, przy ujściu Sanoczka do Sanu.
      Z biegiem czasu, po przeniesieniu centralnego grodu do Sanoka, trasa ta straciła na znaczeniu, gród w Strachocinie podupadł, grodzisko opustoszało i poszło w zapomnienie. W XIV w. miejsce po grodzisku mogło wydać się idealnym na założenie osady. Być może była to przestrzeń nie zalesiona, co było ważne, nie potrzeba było karczować lasu. Osada była zbudowana na planie typowej okolnicy, jak większość osad tego typu w Małopolsce, z rozplanowaniem gruntów typu niwowego. Rozplanowanie takie polegało na tym, że wszystkie grunty uprawne dzielono na trzy niwy (części) przeznaczone kolejno pod zasiew zbóż ozimych, jarych i pod ugór, poza niwami uprawnymi wyznaczano teren pod zabudowę. Każdego z osadników obowiązywał przymus niwowy tzn. musiał dostosować się do porządku i kolejności upraw na niwach. Dwór sołtysa („zasadźcy”) znajdował się prawdopodobnie na południowo - wschodnim krańcu wzgórza, na małym płaskim przegięciu terenu. Aby polepszyć obronność miejsca, Potok Różowy przegrodzono poniżej wzgórza groblą w celu spiętrzenia, w razie potrzeby, wód potoku i zatopienia terenów wokół wzgórza. Resztki tej grobli zachowały się do końca XX w. Być może pochodzi ona jeszcze z okresu grodziska wczesnośredniowiecznego.
      Osada „Szwanczyce” była zaledwie początkiem osadnictwa na terenie dzisiejszej Strachociny. Ruch osadniczy trwał dalej posuwając się w kierunku zachodnim, wdzierając się w wąską dolinę górnego biegu potoku Różowego. Ta nowa część wsi miała charakter osady z rozplanowaniem gruntów typu „łanów leśnych”. Był to typ osady bardzo powszechny w podgórskich i górskich okolicach, w wąskich, zalesionych dolinach rzek. Każdy z osadników otrzymywał odmierzony pas gruntu o powierzchni 1 łana, ciągnący się od dna doliny aż po granicę wsi, przebiegającą najczęściej wzdłuż wierzchołków otaczających dolinę wzgórz, które stanowiły zarazem dział wodny. Podobnie było w Strachocinie. Osadnicy dostali działki wielkości 1 łana w postaci pasków gruntu ciągnących się od „wsiska”, leżącego po obu stronach Różanego, będącego wspólną własnością wszystkich osadników, aż po pas wzgórz. W środkowej części wsi, w okolicy późniejszych siedzib Piotrowskich, szerokość pasa wynosiła ok. 150 m, długość ok. 2000 m, sięgała trochę poza dział wodny na Górach Kiszkowych. Czym dalej na zachód tym bardziej działki strachockie wychodziły poza pasmo wzgórz, na stronę Bażanówki i innych sąsiadów, skąd się wzięła ta anomalia, nie wiadomo. Ślad podziału na łany zachował się do końca XX wieku w postaci nazw „ćwierć” i „półćwiartek” na oznaczenie pasków gruntu powstałych w wyniku podziału pierwotnych łanów. Niestety, nie zachował się nigdzie łan w całości jako gospodarstwo (ani połowa łanu).
      Kim byli kolejni osadnicy w Strachocinie? Miejscowa legenda mówi, że pierwszy sołtys Strachota, prowadzący ciągłe spory z sąsiadem Pakoszem z Pakoszówki, do pomocy ściągnął ze Śląska czterech rycerzy i osiedlił ich w Strachocinie. Zwolnił ich z wszelkich powinności z gruntu (z wyjątkiem dziesięciny kościelnej), zobowiązując ich jedynie do pomocy w obronie przed agresywnym sąsiadem. Musiało się to odbyć za przyzwoleniem króla i urzędników królewskich, nie było zresztą czymś wyjątkowym w tej części Polski. Być może to oni osiedlili się na północ od „Szwanczyc”. Oni mogli nadać, tak specyficzny do ostatnich czasów, charakter Strachocinie. Przybyli ze Śląska, ale prawdopodobnie ich pierwotnym miejscem pochodzenia były bardziej odległe strony, gwara strachocka, jak już wspomniano, przypomina bardzo gwary północno-wschodniej Wielkopolski i Kujaw, być może przodkowie Strachoczan musieli uciekać z tamtych terenów pustoszonych przez najazdy krzyżackie, przejściowo zatrzymali się na Śląsku, skąd ruszyli na wschód. Ich wyższość cywilizacyjna nad wcześniejszymi osadnikami zadecydowała o tym, że mimo mniejszej liczebności to oni nadali kształt kulturowy późniejszej Strachocinie. Prawdopodobieństwo przybycia osadników z terenów Wielkopolski może potwierdzać inna legenda znana we wsi, mówiąca o przybyciu kolejnych osadników z okolic Poznania lub nawet z samego Poznania.
      Wydaje się, że kolonizacja nie posuwała się stopniowo w górę rzeki, lecz odbywało się to skokowo. Następnym krokiem po założeniu „Szwanczyc” było zasiedlenie zachodniego krańca Strachociny, na zboczach Widacza. Chodziło zapewne o to żeby uprzedzić ewentualne roszczenia sąsiada, Fryderyka Myssnara do tego terenu. Było to wynikiem, jak już wspomniano, mało precyzyjnego rozgraniczenia posiadłości w dokumencie lokacyjnym. Zasiedlenie przygranicznych terenów (dzisiejsza „dzielnica” Bukowsko) nie zapobiegło ostrym zatargom w przyszłości. Najbardziej zachodnia część wsi nosiła nazwę „Strachoczyna Wola”. Jest to typowa nazwa występująca powszechnie w okolicy. Człon dzierżawczy wskazywał na nazwisko lub imię założyciela (sołtysa), w tym wypadku Strachotę. Człon „Wola” wskazywał na czasowe zwolnienie z powinności względem właściciela, w tym wypadku króla. Z czasem w nazwach tego typu człon „Wola” najczęściej odpadał, pozostawała tylko pierwsza część nazwy. Tak było także w przypadku „Strachocinej Woli”. Nazwa „Strachoczyna Wola” występuje już w dokumencie wydanym dnia 6 listopada 1390 r. w Sanoku przez króla Władysława Jagiełłę, nadającym tereny dzisiejszych wsi Jaćmierz i Bażanówka Fryderykowi Myssnarowi Jacimirskiemu. W określeniu granic nadawanego terenu napisano : „...ab origine fluvii dicti Russava, qui fluit in villam dictam Strachoczyne Woli usque ad pratum dictum Crassna et a prato usque ad campum dictum Dluskie pole, et ulterius ad viam, que transit de Jaczimirrscz ad villam Nowesedleczcze ...”,tzn. „...od żródeł rzeki nazywanej Różową, która płynie we wsi zwanej Strachoczyna Wola ...”. Czy Strachocina Wola obejmowała cały teren na północ od „Szwanczyc”, nie wiadomo. Dokument fundacyjny kościoła z 1390 r. mówiący o terenach graniczących z Kostarowcami używa nazwy „Strachocina” bez członu „Wola”. Czy to jest nowa nazwa „Szwanczyc”, czy to jest skrócona forma „Strachocinej Woli”, czy to jest nazwa trzeciej jednostki osadniczej położonej pomiędzy „Wolą” a „Szwanczycami”, trudno rozsądzić. Bardzo podejrzanie wygląda sama forma dzierżawcza „Strachocina” stojąca samotnie, bez członu podmiotowego. Może to miało być w domyśle „Strachocina villa” tzn. „Strachocina wieś” tj. wieś Strachoty. To przemawiałoby za trzecią jednostką osadniczą pomiędzy „Wolą” a „Szwanczycami”. Innym zagadnieniem jest zbyt współczesna forma pisowni nazwy „Strachocina” w dokumencie, winno być raczej, według pisowni z XIV w. „Strachoczyna”. Prawdopodobnie w kolejnych kopiowaniach dokumentów uwspółcześniono pisownię.
      Osada „Szwanczyce” istniała co najmniej do 1443 r. kiedy to potwierdzona jest w dokumencie jako „stara wieś” (antiqua villa) leżąca od strony Jurowiec. Być może dopiero po przejściu Strachociny w prywatną dzierżawę, przy powiększaniu folwarku sołtysiego, przeniesiono mieszkańców tej osady do centrum Strachociny, zapełniając lukę pomiędzy „Strachociną Wolą” na terenie dzisiejszego „Bukowska”, a „Strachociną wsią” leżącą w dolnej części dzisiejszej wsi.
      Strachocina była wsią królewską, w późniejszym okresie należała do dóbr koronnych starostwa sanockiego, a więc była tzw. „tenutą” a nie „ekonomią” (te należały do tzw. dóbr stołowych, będących bezpośrednim uposażeniem dworu królewskiego). Osadnicy w takiej wsi, po zwyczajowym okresie „wolnizny” zobowiązani byli do uiszczania opłat na rzecz skarbu królewskiego. W Małopolsce było to ok. 1 grzywny z łana rocznie. Oprócz tego obowiązywały pewne daniny w naturze (niewielkie) na rzecz zamku sanockiego, a także pewne powinności służebne m.in. udział w pracach remontowych na zamku (np. w 1448r. kmiecie strachoccy mieli obowiązek naprawić tyle łokci parkanu wokół zamku ile łanów było w Strachocinie). Łany sołtysie zwolnione był z tych powinności, ale sołtys zobowiązany był do konnej służby wojskowej wraz z pocztem łuczników na wypadek wojny. Miał także prawo do szóstej części czynszów płaconych przez mieszkańców wsi, a także do trzeciej części opłat sądowych na terenie wsi.
      Jak długo Strachocina pozostawała wsią królewską w zarządzie urzędników Kancelarii Koronnej, dokładnie nie wiadomo. W 1427 r. sołectwo strachockie (nazywane z biegiem czasu wójtowstwem - advocatia) dzierżawi sąsiad Strachociny, słynny Fryderyk Jacimirski. W jaki sposób wszedł on w tę rolę i od kiedy, nie wiemy, być może stało się to zaraz po śmierci Strachoty. Zapewne trudności finansowe znanego warchoła, z którymi borykał się on na okrągło, zmusiły go do zastawienia sołectwa Marciszowi z Rogów, a później niejakiemu Clochowi Corniczowi. W 1434 roku sołectwo w Strachocinie przechodzi z rąk Cornicza w ręce kasztelana sanockiego, Piotra Smolickiego, bliskiego zaufanego królowej Zofii z Holszańskich, ostatniej żony Władysława Jagiełły. Smolicki był w tym czasie właścicielem sąsiednich wiosek, Zarszyna, Posady Zarszyńskiej, Długiego, Wzdowa i Pielni. Przejęcie strachockiego sołectwa kosztowało Smolickiego 200 grzywien. Nie było to zbyt wiele, świadczy to o tym że sołectwo w Strachocinie nie było zbyt tłustym kąskiem. W tym czasie Fryderyk Jacimirski zastawił swoją Bażanówkę, liczącą zaledwie 11 kmieci, za 280 grzywien. Prawdopodobnie Smolicki stał się z biegiem czasu dożywotnim dzierżawcą Strachociny (procentowały stosunki na dworze królowej) tzn. przejął całość dochodów ze wsi, nie tylko z sołectwa, uiszczając do skarbu królewskiego jedynie niewielką opłatę dzierżawną. Sanocki historyk, Feliks Kiryk podaje w „Zarysie dziejów powiatu sanockiego” (”Ziemia Sanocka” - Kraków 1966), że Smolicki był właścicielem Strachociny. Jest to błędne w świetle informacji według której Jan Bobola był dzierżawcą królewskiej Strachociny w 1523 r., a także informacji Dąbkowskiego według której Strachocina, podobnie jak sąsiednie Kostarowce, była w 1448 r. królewszczyzną należącą do starostwa sanockiego. Możliwe że F. Kiryk błędnie wziął dzierżawę za własność.
      W 1390 r. powstała w Strachocinie parafia. Interesujący jest fakt, że była to najstarsza parafia w najbliższej okolicy, nie licząc stołecznego Sanoka. Pierwsze wzmianki o kościołach w sąsiedztwie pochodzą dopiero z XV w. (Jaćmierz - 1440, Zarszyn - 1441, Klimkówka - 1453, Jasionów - 1474). Podobnie wzmianki o cerkwiach w okolicy są także o wiele późniejsze (Besko - 1430, Kostarowce - 1440, Nowosielce - 1441, Czerteż - 1448, Odrzechowa - 1450, Sanoczek - 1467, Jurowce - 1501). Świadczy to o znaczeniu Strachociny w najbliższym regionie. Sprawa fundacji strachockiego kościoła jest dość niejasna, dokument z 16 grudnia 1390 r. wystawiony przez Fryderyka Myssnara, pana na Jaćmierzu i dzierżawcę królewskich Kostarowiec w tym czasie, oraz Pakosza z Pakoszówki, mówi o kościele w granicach wsi (lub na granicy wsi?) Kostarowce, przed (!) wsią zwaną Strachocina („...fundatam in granitiis villae Kostarowce ante villam vocatam Strachocina...”). Może piszący dokument miał na myśli to, że kościół znajduje się daleko od zabudowań wsi Strachocina (”przed wsią”), ale jednak na gruntach Strachociny, mogło być jednak inaczej. Kostarowce były zamieszkałe przez ludność ruską, prawosławną, we wsi była już prawdopodobnie cerkiew (to nie jest pewne). Katolik Fryderyk mógł, za przyzwoleniem króla, ufundować kościół na gruntach Kostarowiec, ale dla katolickiej (przynajmniej w ogromnej większości) Strachociny i katolików doliny Różowego, włączając go do Strachociny. Jest to jednak mało prawdopodobne. Trudno jednoznacznie stwierdzić czy kościół już istniał w chwili wydawania dokumentu. Zdaniem A. Fastnachta, w przywileju lokacyjnym z 1369r. król przewidział 1 łan ziemi dla przyszłego kościoła. Zwrot „za kościołem” (retro ecclesia) może sugerować, że kościół istniał przed 1390 rokiem, podobnie jak istnienie karczmy w pobliżu kościoła, darowanej przez Fryderyka plebanowi (”...damus unam tabernam constructam circa ecclesiam in supradicto laneo...”). Bez istnienia kościoła, karczma na odludziu nie miałaby raczej sensu ekonomicznego, mimo że położona przy drodze łączącej Strachocinę z Kostarowcami. To przemawia za tym, że kościół został wybudowany wcześniej na granicy Strachociny i Kostarowiec. Miejsce uposażenia kościoła mogło być wcześniej uzgodnione, stąd ta nietypowa lokalizacja kościoła (najczęściej kościoły były budowane pośrodku wsi). Prawdopodobnie już w zamyśle fundatorów miał on służyć wszystkim katolikom (z pewnością dość nielicznym) doliny Różowego. Data 1390 r. przyjmowana jest jednak za datę powstania parafii, być może wcześniej kościół nie był siedzibą parafii.
      Fryderyk w dokumencie darowuje kościołowi pod wezwaniem Św. Katarzyny Dziewicy Męczenniczki (wezwanie to zostało wybrane dla uczczenia żony Fryderyka, Katarzyny) 1 łan frankoński ziemi położonej we wsi Kostarowce, przy granicy ze Strachociną. Określenie granic tego terenu jest bardzo niejasne („...campos situatos retro ecclesiam praedictam vulgariter obszary a fluvio dicto Swoczyca et ab antiqua via expulsionis vulgariter wygon villae Kostarowcze usque ad secundam fluvium granities dividentem inter Strachocina et Kostarowce usque ad coniuctionem ipsorum...”), można domniemywać że chodzi o teren pomiędzy rzeką Różaną, strumieniem zwanym Swoczyca, płynącym wzdłuż dzisiejszej granicy Strachociny i Kostarowiec oraz lasem „Szczodre”. Potocznie teren ten był nazywany „obszary”. Granicę terenu od strony Strachociny trudno jednoznacznie określić, może chodzi o mały strumyk płynący na zachód od kościoła, będący wtedy granicą między wsiami. Fryderyk, jako dzierżawca Kostarowiec, przyrzeka dziesięcinę „należną i słuszną” z dochodów w Kostarowcach, stosownie do wymogów prawa dziesięciny. W dalszej części dokumentu, Fryderyk, zapewne jako urzędnik ziemski, pełnomocnik króla, (może był już w tym czasie także dzierżawcą sołectwa w Strachocinie, wzmianka z 1427r. mówi o dzierżawieniu sołectwa w Strachocinie przez jego syna, też Fryderyka) przypomina i zobowiązuje kmieci i „mieszkańców” (incolae) Strachociny, czy to Rusinów czy Polaków, do uiszczania w poszczególnych latach „annon” i „missaliów” (rodzaje danin w naturze) w wysokości 1 miary pszenicy i 1 miary owsa z każdego łanu, „zgodnie ze zwyczajem i prawem magdeburskim, bez żadnych zwolnień”. Sołtys ma dawać dziesięcinę ze swojej posiadłości z wyjątkiem łanów zwolnionych (chodzi o te 3 łany które otrzymał przy zakładaniu wsi), które posiada na mocy przywileju „stosownie do zwyczaju tam przyjętego”. We wsi Meszewa (mała osada pod „Szczodrem”, licząca 7 - 8 gospodarstw, leżąca na obszarze gruntów wsi Kostarowce) zarówno Rusini jak i Polacy, winni dawać kościołowi 5 miar pszenicy i 5 miar owsa.
      W dalszej części dokumentu Pakosz z Pakoszówki przyrzeka, że „poszczególni” kmiecie z Pakoszówki będą dawać „annony” i „missalia” analogicznie jak w Strachocinie, a jednocześnie z dochodów właściciela dostanie kościół, zgodnie z prawem, właściwą dziesięcinę. Zwraca uwagę stosunkowo niska dziesięcina jaką uiszczano, w innych częściach Polski była znacznie większa, dochodziła nawet do 4 miar z każdego z trzech zbóż, tj. 12 miar z 1 łanu. Prawdopodobnie dochody z własnych gruntów plebana były na tyle wysokie, że wystarczały na utrzymanie parafii. A może wydajność rolnictwa była tu znacznie mniejsza. Interesujący jest fakt, że do uiszczania dziesięciny na rzecz kościoła byli zobowiązani zarówno Polacy jak i Rusini we wszystkich wspomnianych osadach (z wyjątkiem Kostarowiec gdzie znajdowała się prawdopodobnie cerkiew). Prawdopodobnie Rusinów w Pakoszówce i w Meszewie było także (podobnie jak w Strachocinie) mało (Kostarowce były całkowicie ruskie), a może pleban w Strachocinie przekazywał odpowiednią część dziesięciny do cerkwi w Kostarowcach. Dziesięcinę z dochodów dzierżawcy w Kostarowcach otrzymywał kościół w Strachocinie, a nie cerkiew. Świadczyłoby to o pewnej dyskryminacji cerkwi w Polsce, ale może to było zjawisko lokalne, związane z wyznaniem dzierżawcy. Wspomniana w dokumencie wieś Meszewa z biegiem czasu została zlikwidowana. Jeszcze przed 1602 r. mieszkańcy przenieśli się do Kostarowiec. Dlaczego Fryderyk określił dla mieszkańców Meszewy dziesięcinę w sposób odmienny niż dla Pakoszówki i Strachociny, nie wiadomo. Może organizacja tej osady była inna, nie łanowa.
      Budynek kościoła został wzniesiony w pobliżu miejsca na którym stoi dzisiejszy kościół. Prawdopodobnie rosnące dzisiaj przy kościele trzy potężne dęby, mające do 10 m w obwodzie, pochodzą z tego okresu, zostały zasadzone przy nowo zbudowanym kościele.
      Nieprecyzyjne wytyczenie granic gruntów parafialnych, a także zapewne nadgorliwość w ściąganiu dziesięcin, były powodem ciągłych sporów kościoła z sąsiadami. Spory te przybierały bardzo gwałtowny charakter. Szczególnie dramatyczne były kłótnie z Fryderykiem Jacimirskim, synem fundatora Fryderyka Myssnara (ten zmarł w 1391 r.), przez pewien czas dzierżawcą strachockiego sołectwa. W 1424 r. Fryderyk najechał plebana Jana i zrabował go doszczętnie, łącznie ze służbą. Ksiądz Jan nie dawał za wygraną, zanosił skargi gdzie tylko mógł. Wreszcie przekroczył granice wytrzymałości słynnego warchoła. Zaufany sługa Fryderyka, Michołł w 1438 r. napadł na plebana i zabił go, prawdopodobnie spalił także kościół (sprawa nie jest pewna). Dzięki protekcji Fryderyka czyn ten uszedł Michołłowi płazem. Kilka lat później powtórzył on swój „wyczyn” mordując proboszcza w Niebieszczanach. Takie były zwyczaje w tych czasach w tej części Polski. Następca księdza Jana, ksiądz Piotr wiódł z kolei niekończące się spory z właścicielem Pakoszówki. W 1446 r. spór musiał rozsądzać starosta sanocki Wojciech Michowski.
      Spory graniczne toczyli nie tylko plebani Strachociny. Jak już wspomniano, według miejscowej legendy już pierwszy sołtys – „zasadźca”, Strachota, toczył ostre walki z Pakoszem, zapewne o północno-wschodnią granicę Strachociny. Do tego celu miał jakoby sprowadzić sobie pomoc ze Śląska. Drugim newralgicznym miejscem gdzie nigdy nie ustawały spory, była zachodnia granica Strachociny w okolicach Widacza. Po czyjej stronie była racja, trudno dzisiaj rozsądzić. Faktem jest, że pola dzisiejszej Strachociny sięgają daleko poza dział wodny Różowego, który zwyczajowo winien być granicą wsi. Być może jest to te 5 łanów, o które pretensje miał Jacimirski. Do generalnego starcia musiało dojść kiedy dzierżawcą strachockiego sołectwa został Piotr Smolicki, obok Jacimirskiego druga wielka indywidualność tych czasów w ziemi sanockiej.
      Fryderyk Jacimirski urodził się w 1389 r., był synem Fryderyka Myssnara (Niemca z Miśni), właściciela Jaćmierza i wielu innych wsi w okolicy. Mimo wielkich ambicji doszedł tylko do godności miecznika sanockiego, zapewne ze względu na złą sławę jaką się cieszył w okolicy. Był właścicielem Jaćmierza, Posady Jaćmierskiej, Bażanówki, Niebieszczan i wielu innych dóbr w południowo-wschodniej Polsce, w pewnym okresie dzierżawcą Kostarowiec, przejściowo Strachociony (do 1427 r.). Słynny awanturnik i pieniacz. Brał udział w kilku zbrojnych wyprawach na wschód, skąd przywiódł tatarskich jeńców, według legendy osadzonych na roli w Bażanówce. Ciągle był w kłopotach finansowych i prawnych.
      Jego antagonista, Piotr Smolicki, z pochodzenia Rusin, spokojny, pragnący ze wszystkimi żyć w zgodzie, chętny do pomocy, zapobiegliwy, dobry gospodarz, wielki zwolennik ładu. Całkowicie różny od Fryderyka. Został najpierw starostą a następnie kasztelanem sanockim. W 1436 r. spotkał go szczególny dowód łaski królewskiej, został „opiekunem ziemi sanockiej i pełnomocnikiem króla” (tutor sanociensis terrae ex parte domini regis).
      Dwaj sąsiedzi żyli początkowo ze sobą w zgodzie, mimo że Smolicki odziedziczył po poprzednim właścicielu Zarszyna spory z Fryderykiem na granicy Jaćmierza z Zarszynem. Zgoda nie trwała długo bo i nie mogła trwać. W pierwszej fazie „wojny” pomiędzy sąsiadami awantury trwały głównie na wspomnianej granicy Jaćmierza i Zarszyna (był tam wtedy las). Po kilku latach awantur zmęczeni „zapaśnicy” zawarli ugodę w dniu 16 marca 1443 r. przy udziale mediatora, Jerzego Matiaszowicza (Humnickiego) z Humnisk. Zgoda trwała kilka miesięcy. Fryderyk w środku lata (14 sierpnia), tuż po żniwach, dokonał najazdu na pograniczne łany Strachociny (rościł sobie pretensje do 5 przygranicznych łanów). Zgromadził na wyprawę 15 szlachty i 100 chłopów. Udział aż 15 rycerzy świadczy, że Fryderyk spodziewał się zbrojnego oporu rycerzy Smolickiego, być może chodziło o potomków rycerzy sprowadzonych przez Strachotę. Z polecenia Fryderyka sołtys Bażanówki, Stanisław Cergowski, wraz ze swymi synami oraz z kobietami i służbą ruszył na kopce graniczne Strachociny, rozkopał je i zrównał z ziemią. Następnie cała wyprawa ruszyła na strachockie pola. Chłopi załadowali na wozy świeżo zżęte zboże stojące na polu. Zabrano 320 kóp pszenicy i żyta, w tym z pola Piotra Rzepki 100 kóp, Swięcha Biedrusza - 40, Macieja Maika - 60, Piotra Wala - 70. Opór Strachoczan nie zdał się na nic, zboże powędrowało do gumien Jacimirskiego. Spór w sądzie grodzkim w Sanoku toczył się ponad 17 lat. Oczywiście, przez cały ten czas trwały mniej lub bardziej gwałtowne awantury pomiędzy ludźmi Jacimirskiego i Smolickiego, głównie między mieszkańcami Strachociny i Bażanówki. Jak już wspomniano, według legendy, w Bażanówce, założonej przez Fryderyka w 1429 r. tuż pod bokiem Strachociny (początkowo nazwa wsi brzmiała „Wola Jaćmierska”), osiedli jeńcy tatarscy. Nie było to czymś niezwykłym, Leszek Podhorecki w „Chanacie Krymskim” (W-wa 1987 r.) pisze, że osadzano Tatarów, wziętych do niewoli przez Witolda i podarowanych Jagielle, we wsiach nad Wisłokiem i Sanem. Stąd, być może, brała się wojowniczość mieszkańców Bażanówki, szeroko znana w okolicy, oraz ich umiejętności wojenne.
      Druga połowa XV wieku nie przyniosła żadnych wielkich wydarzeń w Strachocinie. Po bezpotomnej śmierci Piotra Smolickiego (w 1464r.) folwark strachocki, wraz z innymi posiadłościami Piotra, przeszedł w ręce jego siostrzeńców, Jana i Macieja ze Wzdowa. Jak zwykle w tych stronach, nie obyło się przy tym bez awantury. Bracia zajęli spadek siłą, nie licząc się z prawami innych krewniaków Piotra. Ci wnieśli pozew do króla Kazimierza Jagielończyka, który w dokumencie wystawionym w Brześciu nakazuje Janowi i Maciejowi ze Wzdowa uiścić odszkodowanie pozywającym. Tomasz Adamiak w swoim „Zarysie dziejów parafii Strachocina” cytuje pełny tekst tego dokumentu w swoim tłumaczeniu i ze swoim komentarzem. Zwraca uwagę, że w części wprowadzającej dokumentu Jan i Maciej (wg. T. Adamiaka nie Maciej lecz Mateusz) zostali oficjalnie nazwani „ze Święcic”, podczas gdy w dalszej części tekstu widnieje już nazwa „Strachocina”. W 1469 roku nastąpił podział współwłasności pomiędzy Maciejem i Janem i od tego czasu wyłącznym dzierżawcą strachockiego folwarku był Mateusz ze Wzdowa. W tym samym roku ma miejsce ciekawe wydarzenie, Maciej Wzdowski daje za 20 zł „intromisję” Mikołajowi Biernaszowskiemu w Strachocinie, w gospodarstwa dwóch kmieci płacących 2 zł czynszu, tzn. odstępuje dzierżawę części Strachociny (zapewne za wiedzą i pozwoleniem starosty sanockiego).
      W tym czasie wieś rozwijała się powoli ale systematycznie, przybywało mieszkańców (np. w 1479 osiedlili się we wsi, Jan Rzepka i Kobierek), mieszkańcy karczowali lasy, powiększali obszar ziemi uprawnej. Oczywiście, nie obywało się bez drobnych awantur na granicach z sąsiadami, o których świadczą liczne procesy przed sądem grodzkim w Sanoku. Niestety, dla tego okresu zachowała się jedynie garstka dokumentów, w większości słabo dostępnych dzisiaj. W 1498 roku, dwa lata po słynnej klęsce bukowińskiej z Turkami i Mołdawianami, Strachocinie zagroził najazd Turków i Tatarów (ci byli tureckimi poddanymi). Dotarli oni do Pakoszówki, był to zapewne jakiś podjazd zbłąkanego większego oddziału, odległość od terytoriów podległych władzy padyszacha nie była przecież duża. Według legendy zostali oni pobici a jeńcy osiedleni w Srogowie Górnym.
      W początkach XVI w. królewska wieś Strachocina została wyłączona z zespołu dóbr koronnych starostwa sanockiego i przeszła jako oddzielna „dzierżawa” w ręce możnego i znanego rodu małopolskiego Bobolów herbu Leliwa. W roku 1520 król Zygmunt Stary pozwala Adamowi Wzdowskiemu, wojskiemu sanockiemu, zastawić dzierżawioną wieś królewską Strachocinę Janowi Boboli. Jednocześnie zezwala Janowi Boboli wykupić dzierżawę Strachociny i odkupić strachockie sołectwo z rąk Adama Wzdowskiego. Strachocina nie była „perłą” w fortunie Bobolów, w związku z tym przechodziła kolejno w ręce młodszych synów w rodzinie (dzierżawa „królewszczyzn” stała się z czasem zwyczajowo dziedziczna, np. dzierżawa dóbr starostwa sanockiego pozostawała w rodzie Mniszchów przez ponad 200 lat). Jan miał dwu synów, Hieronima i Krzysztofa. Początkowo dzierżawcą Strachociny po ojcu został Hieronim Bobola. Otrzymał on przywilej na dożywotnią dzierżawę od króla Zygmunta w 1541r., potwierdzony w 1544r. Jeszcze podczas lustracji z 1565r. Hieronim wymieniony jest w tej roli. Później dzierżawa przeszła w ręce młodszego brata Krzysztofa Boboli. Krzysztof miał trzech synów z małżeństwa z Elżbietą Wielopolską, Jędrzeja, Jana i Mikołaja. I znowu Strachocina dostała się najmłodszemu z nich, Mikołajowi. Prawdopodobnie dopiero Mikołaj był pierwszym Bobolą, który na stałe zamieszkał w Strachocinie. Wcześniej przebywali oni tutaj tylko okresowo, folwarkiem zajmowali się zarządcy lub nawet poddzierżawcy-arendatorzy (zjawisko wtórnego wydzierżawiania królewszczyzn, tzw. arenda, było dość powszechne). Bobolowie posiadali duże majętności w ziemi krakowskiej i sandomierskiej, bliżej centrów politycznych kraju, i tam najczęściej przebywali. Chociaż w „Rejestrze złoczyńców grodu sanockiego” zachowała się wzmianka o kradzieży „konia koloru szarego” na szkodę Hieronima Boboli ze Strachociny. Ale Hieronim mógł tam znaleźć się czasowo.
      Jędrzej Bobola, najstarszy z synów Krzysztofa, zrobił wielką karierę polityczną, był burgrabią krakowskim, sekretarzem i doradcą króla Zygmunta Starego, podkomorzym koronnym. Zdobył ogromny majątek (posiadał także pewne dobra w okolicy Strachociny, był m.in. dzierżawcą wsi Krościenko pod Krosnem). Zmarł bezpotomnie w 1617 r., dużą część jego majątku odziedziczył Kościół (zakon Jezuitów). Młodszy syn Krzysztofa, Jan ożenił się z Zofią z Mleczków i miał trzech synów, Wojciecha, Jakuba i Kaspra. Wojciech sprawował wiele urzędów, był m.in. administratorem ceł na Rusi i podkomorzym przemyskim, Jakub był podstolim sanockim i podczaszym sandomierskim, Kasper był kanonikiem krakowskim.
      Najmłodszy z synów Krzysztofa, Mikołaj, dzierżawca m.in. Strachociny, miał dwu synów, Jędrzeja i Krzysztofa. Kolejnym dziedzicem Strachociny został młodszy z nich, Krzysztof, ojciec Urszuli i Andrzeja, przyszłego Świętego Męczennika. Urszula wyszła za mąż za Jędrzeja Zborowskiego, przedstawiciela możnego rodu magnackiego.
      Bliższych informacji o Strachocinie z tego okresu brak. O pobycie Bobolów w Strachocinie nie zachowało się zbyt wiele informacji. Musieli być ludźmi o ognistych charakterach. Już Jan Bobola toczył nieustanne spory z sąsiadami. W 1529 roku król Zygmunt Stary musiał mianować komisję do wytyczenia dokładnej granicy Strachociny z Górkami i Wolą Szczyrczkową (dzisiejszą Górecką). W skład jej weszli, m.in. kasztelan sanocki Klemens Kamieniecki i podkomorzy sanocki Mikołaj Bal. Syn Jana, Hieronim, w 1523 roku został skazany za „obrazę majestatu”, którą był napad na most królewski na Sanie pod Przemyślem. W 1530 roku Hieronim został z kolei zwolniony od kary za jakieś zabójstwo. Nie inaczej zachowywali się inni, ale było to w tych czasach na tym terenie normą.
      Bobolowie pozostawali dzierżawcami Strachociny przez cały XVI i zapewne także XVII wiek, chociaż nie jest to pewne. Franciszek Leśniak w monografii Sanoka („Sanok. Dzieje miasta.” – Kraków 1995r.) pisze, że w latach 60-tych XVII wieku „... większa liczba dzierżawców arendowała natomiast Strachocinę,...”. Dzierżawa przechodziła bez zakłóceń z ojca na syna w rodzinie Bobolów. Dzięki temu Strachocinę ominęły problemy tak charakterystyczne dla gospodarki w królewszczyznach w całej Polsce, gdzie dzierżawcy prowadzili rabunkową gospodarkę, chcąc wyciągnąć jak największe korzyści w krótkim czasie. W XVI wieku Strachocina, tak jak cała Rzeczpospolita i Ziemia Sanocka, przeżywała swój „złoty wiek”. Dobra koniunktura na polskie zboże w zachodniej Europie spowodowała, że z roku na rok rósł jego eksport przez port w Gdańsku. Zwiększało to popyt na zboże w całym kraju, oczywiście, także jego cenę. Zwiększano areał zasiewów, karczując intensywnie lasy, zaorując nieużytki i pastwiska. Co prawda, Strachocina leżała w ogromnej odległości od Gdańska, ale są dowody na to, że zboże spławiano Sanem i Wisłą aż z Ziemi Sanockiej (a nawet transportowano je z odległego Podola). Z pewnością Bobolowie, mający szerokie kontakty w całej Polsce, nie pozostawali w tyle za innymi i starali się rozwijać jak najmocniej swoje włości, chcąc mieć z nich jak najwyższe dochody. Prawdopodobnie wtedy obszar strachockiego folwarku (dawnego sołectwa) został znacznie powiększony. Oczywiście, na skalę możliwości Strachociny, wioski niedużej (obszarowo) i dość mocno zaludnionej. Jeżeli nawet Bobolowie nie spławiali samodzielnie zboża do Gdańska, to dostarczali swe zboże na jarmark w Sanoku, skąd mogło ono trafić na eksport. Ceny na zboże na sanockim jarmarku były wysokie, okolice Sanoka specjalizowały się raczej w hodowli bydła (tereny górskie), co powodowało, że dochody dzierżawców strachockiego były wysokie, także dochody pozostałych mieszkańców były znaczne.
      Tak więc w sumie wiek XVI dla Strachociny był okresem względnie szybkiego i spokojnego rozwoju wsi (mimo, że zaczęło się niefortunnie, od najazdu zagonu tatarskiego w 1517r. na okolicę, na szczęście Strachocina nie ucierpiała zbyt mocno), przy czym ciągle trzeba mieć na uwadze, że ziemia sanocka, jak pisał A. Bata w książce „Bieszczady w ogniu” (Rzeszów 1987 r.), to „...ziemia typowo pograniczna, będąca ciągle widownią najazdów i krwawych porachunków, zbójeckich i szlacheckich gwałtów i samowoli ...”. Z pewnością nie ominęło to wszystko i Strachociny, brak jednak, jak wspomniano, konkretnych materiałów źródłowych, które by to dokumentowały. Jednym z nielicznych dokumentów zachowanych z tego okresu, dotyczących Strachociny, jest dokument wydany przez króla Zygmunta I w dniu 23 czerwca 1523 r. dla Jana Boboli, potwierdzający dokument Władysława Jagiełły z 1390 r., dotyczący uposażenia kościoła. Ciekawe że kościół określony już jest jako strachocki (...Stanislaus, rector ecclesiae parochialis in Strachocina...), a nie w Kostarowcach.
      Prawdopodobnie inicjatorem starań Jana Boboli o ten dokument był miejscowy proboszcz, który chciał się zabezpieczyć przed pretensjami możnych sąsiadów, właścicieli Pakoszówki i Kostarowiec, które były zobligowane do ponoszenia pewnych ciężarów na rzecz strachockiego kościoła.. Ale, jak pisze znowu A. Bata, „...najlepszą obroną przed pretensjami była tutaj siła, prawo działało opieszale. Każdy szlachcic był samowładnym panem i ważne były tylko te prawa które on ustalał - nie odczuwało się tu prawie wcale istnienia władzy centralnej państwa. To było przyczyną złej sławy tego regionu w całej Rzeczypospolitej...”. Inną istotną przyczyną tego stanu rzeczy, który panował w tych stronach, była prawdziwa mozaika jaką przedstawiała sobą miejscowa ludność, tak pod względem etnicznym jak wyznaniowym. Do tego dochodził charakter tutejszych ludzi. Byli zadziorni, twardzi, zahartowani w bójkach i awanturach, przedsiębiorczy, inteligentni, sprytni. Tylko tacy tutaj przybywali w ciągu ostatnich dwustu lat i tylko tacy mieli szansę przetrwać tutaj. Niemniej ważnym elementem panującej sytuacji były szczegóły krajobrazu, silnie pofałdowany teren, duże zalesienie, ogromna ilość dogodnych kryjówek. Od gór ciągnęły zbrojne bandy „zbójników”, liczące niejednokrotnie po kilkadziesiąt ludzi (wśród nich bardzo często bywała drobna szlachta), które grasowały po całej Ziemi Sanockiej. Ogólne poczucie zagrożenia było powszechne, każdy starał się na swój sposób zabezpieczyć przed niebezpieczeństwem (np. proboszcz w nieodległym Besku zamieszkał w wysokiej, obronnej wieży). W najbliższej okolicy Strachociny, w Zarszynie, Nowotańcu i innych miejscowościach, zostały zbudowane wieże strażnicze do stałej obserwacji terenu. Ciągle trwał swoisty stan wojny. Do obrony zorganizowano w Ziemi Sanockiej wojsko, tzw. smolaków. Wsie dawały do ich oddziałów określoną ilość ludzi na miesiąc. Góry były podzielone na odcinki, np. od Dukli do Bukowska (odcinek najbliższy Strachocinie) było ich 60-ciu.
      Pisze dalej A. Bata: „... Podkarpacie było widownią wielu wojen prywatnych, zajazdów i awantur oraz tragicznych w skutkach zajść. Właśnie tutaj upowszechnił się obyczaj zemsty rodowej, przypominającej jako żywo włoską vendettę. Zabijano się wzajemnie, brat mścił brata, syn ojca, krewny krewnego, przyjaciel przyjaciela. W bezgranicznym zacietrzewieniu dochodziło czasem do całkowitego wytrzebienia zwaśnionych rodów. Powszechnym było wówczas przeświadczenie, że nie ma w tej części Polski ani jednej rodziny w której by nie doszło do tragedii, tajemniczych śmierci, buntów przeciw prawu ...”. Oczywiście, ta opinia o tej krainie była prawdziwa zawsze, nie tylko w wieku XVI. Taką była Ziemia Sanocka przez całe wieki, aż do XX włącznie. Wszystko to zapewne miało wpływ na życie mieszkańców Strachociny. Ale już wtedy Strachocina musiała leżeć trochę na uboczu wielkich wydarzeń, chociażby ze względu na położenie w najbardziej odległej części doliny Potoku Różowego. Prawdopodobnie już w tym czasie we wsi panował pewien klimat kulturowy (język, obyczaje, mentalność mieszkańców), który różnił ją od sąsiadów. Tej różnicy nie zniwelowały następne wieki dziejów, kiedy to Strachocina dzieliła wspólny tragiczny los z całą, bliższą i dalszą okolicą.

 
Do podrozdziału 'Opis wsi i mieszkańców '
Do spisu treści
Do podrozdziału 'Trudne wieki XVII - XIX '

 
Do witryny Stowarzyszenia Piotrowskich ze Strachociny
Powrót do witryny Stowarzyszenia Piotrowskich ze Strachociny"