Zenek w Watykanie
        Italia była ulubionym celem jego podróży

 
 
 
 
 
 

 
 
 
 
 
 

Wspominamy sędziego
 

Zenona Knypla
(1934–2016)

Myśl, która dobru powszechnemu służy,            
Wiedzie za sobą duchów zastęp duży.
(Adam Asnyk Nad głębiami)

Wspomina Eugeniusz Niemiec
kolega z ławy szkolnej

      Przed 68 laty (1948 r.) rozpocząłem naukę w ówczesnej VIII klasie 11-letniej Ogólnokształcącej Szkoły Męskiej Stopnia Podstawowego i Licealnego w Sanoku, w której spotkałem Zenka Knypla, zajmującego wraz z innym kolegą pierwszą ławkę, aby być jak najbliżej nauczycieli i tablicy szkolnej, miał bowiem trwale uszkodzone jedno oko i lewą dłoń w wyniku obrażeń odniesionych w Chyrowie w 1942 roku podczas działań wojennych. Dał się szybko poznać jako kolega o bardzo życzliwym i pogodnym usposobieniu, uwielbiającym uczestnictwo w rozrywkach, a szczególnie w tak modnych wówczas prywatkach przy adapterze. Szybko także ujawnił liczne talenty pisarskie i graficzne, redagując dowcipne i zaopatrzone w piękne rysunki gazetki szkolne.


Świeżo upieczeni absolwenci liceum w Sanoku (Zenek pierwszy z lewej). Co przyszłość przyniesie?

      Okazał się także zdecydowanym liderem naszej klasy w zakresie ocen ze wszystkich przedmiotów, nie oddając pozycji prymusa (zwanego wówczas także celerem) przez cały 4-letni okres nauki w szkole średniej, a także podczas egzaminów maturalnych. Gdy stanął przed problemem wyboru kierunku studiów wyższych i przyszłego zawodu – jak sam nieco później przyznał – posłuchał rady szkolnego katechety, księdza Lechowicza, i obrał studia i profesję prawniczą. Jeśli spojrzymy na późniejszy dorobek zawodowy i naukowy Zenka oraz autorytet, jaki zyskał w środowisku jurystów, była to rada nadzwyczaj trafna.


Na studiach w Krakowie

      Po maturze w Sanoku (1952 r.) absolwenci rozpierzchli się po Polsce, każdy w poszukiwaniu własnego przeznaczenia i wzajemne kontakty uległy przerwaniu na długie 50 lat. Z okazji złotego jubileuszu matury (rok 2002) spotkaliśmy się ponownie w naszej szkole i wówczas z inicjatywy Zenka zapadła decyzja wydania księgi jubileuszowej zatytułowanej Matura 1952, czyli Wielka Księga Pięćdziesięciolecia. Na apel Zenka prawie wszyscy żyjący wówczas koledzy nadesłali relacje na temat jak im „pięćdziesiąt lat minęło”. Zenek wraz z młodszym bratem Mietkiem zredagowali i wydali 136-stronicową księgę, ku wielkiej radości klasowych kolegów i ich rodzin. W posłowiu do księgi Zenek napisał m.in.: Chcielibyśmy co roku wydawać biuletyn, w którym informowalibyśmy kolegów, co się z nami dzieje. Słowo redaktora naczelnego zostało rzetelnie dotrzymane i niebawem stało się ciałem, bowiem przez kolejnych 14 lat (2002-2016) zostało opracowanych i wydanych 30 tomów zbiorowego pamiętnika o łącznej objętości 2888 stron druku w formacie A4, co oznacza, że średnio wydawano co roku 2 tomy, każdy liczący przeciętnie 96 stron. Ostatni (30) tom został oddany do rąk czytelników niespełna dwa tygodnie przed odejściem Zenka do wieczności. Zenek ten ostatni tom obejrzał, ale przeczytać go już nie był w stanie.


Okładki trzydziestu tomów „Matury 1952”, którą w dużym stopniu
Zenek wypełniał swoimi tekstami, rysunkami i fotografiami
      Zenek, stojący na tle „budy” w Sanoku, żegna się z „Maturą 1952”.
Dziś wiemy, że było to ostateczne pożegnanie z czytelnikami.

      Szacunkowo oceniam, że redaktor naczelny „Matury 1952” zapełniał nasz pamiętnik własnymi tekstami i rysunkami najwyższej jakości w co najmniej 60% objętości. To on nadawał formę i styl, lansował wymianę myśli i komentarzy, pozytywnie prowokował, bawił, zadziwiał wiedzą, logiką i fantazją oraz piękną grafiką rysunkową. Pisali do pamiętnika wszyscy ci koledzy, którzy odczuwali potrzebę i mieli ochotę podzielić się z innymi swoimi myślami, wiedzą i informacjami, na zasadzie wolnej trybuny. O czym najczęściej pisaliśmy? Z natury rzeczy były to przede wszystkim wspomnienia lat szkolnych i miasta Sanoka, własne losy wojenne i powojenne, wspomnienia o zmarłych kolegach, okruchy historii ogólnej i lokalnej, wspomnienia zawodowe i wakacyjne. Specjalnością naszą stały się tematy dotyczące czasów c.k. Galicji i Haszkowego Szwejka. Ponadto opowiadania, poezje, anegdoty, humor i ciekawostki. Jednym słowem „cicer cum caule” podany w formie pogodnej, łatwej i przyjemnej. Dystrybucja pamiętnika miała charakter bezpłatny i ograniczony do kolegów z naszej klasy oraz członków ich rodzin.

      Jestem przekonany, że było to dzieło unikatowe, bo prawdopodobnie nie ma na świecie drugiej takiej klasy, która przez 14 senioralnych lat tworzyła i stworzyła tyle wspomnień, będących swoistym dokumentem epoki, w której przyszło nam żyć. Dzięki bezinteresownej pracy Zenka i grona współpracowników nasze emeryckie lata zyskały walor aktywności intelektualnej, pogody ducha i poczucia wspólnoty naszej klasy. „Matura 1952” to także trwały ślad, jaki pozostawia nasza klasa następnym pokoleniom. Dla mnie osobiście te 14 lat ścisłej współpracy z Zenkiem i Mietkiem, polegającej na praktycznie codziennym kontakcie za pośrednictwem poczty elektronicznej, to wzór współpracy nacechowanej wysoką kulturą osobistą, życzliwością, tolerancją i cierpliwością Zenka, niezmiennie mi okazywaną. Wszystko to sprawia, że odejście Zenka odczuwam tak, jak utratę kogoś mi najbliższego.


Bliska była Zenkowi filozofia życiowa Szwejka i jego poczucie humoru

      W numerze 6/2016 „Nowej Currendy”, w kilku osobistych wspomnieniach współpracowników Zenka, przypomniano i doceniono jego osiągnięcia i zasługi na niwie prawa polskiego i międzynarodowego. Jednakże przede wszystkim Zenek był wielkim Człowiekiem (przez duże C), o ogromnej tolerancji dla odmiennych poglądów, prawdziwie encyklopedycznej wiedzy ogólnej, bez których to przymiotów nie byłoby możliwe osiągnięcie tego poziomu doskonałości. Jego liczne talenty (literackie, artystyczne) umiał pięknie spożytkować, co sprawiało, że czego choćby się dotknął, to było perfekcyjne. O takich ludziach zwykło się mówić, że są ludźmi renesansu. To sprawiało, że gromadził wokół siebie osoby pragnące go nie tylko poznać, ale także korzystać z jego potencjału umysłowego. Nawet w ostatnim okresie życia, gdy nieuleczalna choroba zmuszała go do korzystania z różnych form leczenia i opieki, umiał zachować pogodę ducha, a jego osobowość pozostawiła na wspierających go ludziach trwałe pozytywne piętno. Za przykład niechaj posłuży wyznanie jego rehabilitantki, którym się podzieliła ze mną już po odejściu Zenka: Zenon Knypl był wyjątkowym człowiekiem. Uważam za dar losu to, że miałam szczęście go poznać. Dużo rozmawialiśmy i wiele mnie nauczył. Dla mnie osobiście znajomość z Zenonem była wielkim darem, jego uśmiech nigdy nie zginie z mojej pamięci, a jego przemyślenia i to wszystko, czego mnie nauczył, zostanie ze mną do końca życia...” Szedł przez życie czyniąc dobro, a jego dorobek trudno przecenić.

      Na zakończenie przywołuję fragment poezji Sergiusza Jesienina, którą – jak wiem – Zenek bardzo cenił:

Żegnaj, przyjacielu (…) / od krwi serdecznej bliższy. / Ta rozłąka w ciemnych przeznaczeniach / Obietnicą połączenia błyszczy.

Eugeniusz Niemiec            

      Krynica Zdrój, 30 lipca 2016 r.

     

Wspomina Mieczysław Knypl
najmłodszy brat

      Zenek był starszy ode mnie o 15 lat. Już choćby z tego powodu zawsze mi imponował.


Zenek (na obu zdjęciach pierwszy z lewej) zawsze coś czytał: czy to gawędząc z kolegą, czy pozując do zbiorowej fotografii
(z rodzicami i czwórką rodzeństwa, jeszcze dwaj bracia są gdzieś poza kadrem). Opracował własną metodę szybkiego czytania.


Zenek, ja, Gienek – na błoniach nad Sanem w rodzinnym Sanoku

      Gdy trochę podrosłem, zacząłem dostrzegać jego wszechstronne talenty i pozytywne cechy osobowości. Miał żywy, skrzący się umysł, był ciekaw świata i ludzi, żądny wiedzy. Wulkan energii. Ciągle aktywny. Bardzo pracowity. Rzutki. Wszystko robił od ręki, niczego nie odkładał na później. Interesował się architekturą i sztukami pięknymi. Rysował, malował, fotografował. Wyczulony na piękno w każdej postaci. Czytał i pisał. Był korespondentem kilku gazet, wymieniał listy z rówieśnikami z innych krajów, opanował kilka języków. Ulubionym celem jego podróży, których odbył wiele, była Italia. Miał fenomenalną, fotograficzną pamięć, podzielną uwagę, na wszystko znajdował czas. Był towarzyski, opiekuńczy i pomocny w potrzebie. Koleżeński, chętnie służył radą i wsparciem. Niezawodny przyjaciel.

Był harcerzem Czytał i pisał Ćwiczył ciało i umysł




Zgrywus Zenek z dwoma braćmi: Gienkiem
(młodszy, z lewej) i Kazikiem (starszy, u dołu)
Wszystko go interesowało Wśród swoich malunków

      Zaskakiwał swoimi pomysłami plastycznymi. Ilustrował gazetki szkolne, rysował dla siebie i innych, malował obrazy, wypalał artystyczne przedmioty z gliny.


Ceramika

      Malował na ścianach i sufitach – w pokoiku na poddaszu, w mieszkaniu w Sanoku (scena biblijna w zamurowanej wnęce drzwiowej), w łazience kolegi, na kąpielówkach. Gdy był prezesem sądu w Lęborku, na zabawę sylwestrową 1968/69 stylowo udekorował swoimi wielkoformatowymi malunkami długi korytarz i wielką salę balową w stylu nawiązującym do zamkowych, mrocznych murów – miałem okazję mu w tym pomagać.


Bardzo dużo rysował i malował, ale większość prac rozpierzchła się gdzieś po świecie

      Miał mocny głos i świetną dykcję. Gwizdał, a także śpiewał! Lubił obdarowywać i w ogóle dawać. Gdy byłem na studiach, podarował mi maszynę do pisania, która wiernie mi służyła przez wiele lat. Zawsze mogłem na niego liczyć.


Szalone lata sześćdziesiąte.

      Na dziedzinę prawa patrzył szeroko. Specjalizował się w kilku obszarach. Potrafił celnie kojarzyć odległe paragrafy i wyciągać głęboko przemyślane wnioski. Był wrażliwy na los innych i przestrzeganie podstawowych praw człowieka. Między innymi dlatego energicznie zwalczał eksmisję na bruk.

      Dbał o poprawność, czystość i precyzję języka prawniczego. Inspirował do logicznego myślenia. Dorobek autorski Zenka jest przeogromny. Ciągle coś publikował. Ja jednak za największe jego dzieło uważam „Maturę 1952”. To trzydziestotomowy pamiętnik abiturientów liceum ogólnokształcącego męskiego w Sanoku. Pierwszy tom ukazał się w 2002 roku, w 50. rocznicę matury. Ostatni, XXX tom – w maju 2016 r.

      W wydawaniu „Matury 1952” miałem swój udział, bo Zenek powołał mnie na redaktora technicznego. Ucieszyłem się z tej współpracy, bo przecież zawsze chciałem się zbliżyć do starszych braci, w tym do Zenka i dzięki „Maturze 1952” tak się stało. Zenek był zawsze wesoły. Nawet jeżeli się smucił, to też na wesoło. Chciałby zapewne, aby wspomnienia o nim także były wesołe i kolorowe. Ale nie mam pod ręką zabawnej anegdoty.



Oprócz "Matury 1952" Zenek szczodrze ilustrował "Gazetę dla lekarzy" Jest już mędrcem. Patrzy szeroko, myśli głęboko, ogarnia całość

      Gdy na okładce XIX tomu „Matury 1952” Zenek zamieścił fotografię Jana Tredera, opatrzył ją sentencją: Wielkość człowieka poznajemy wtedy, gdy staje się wspomnieniem. Te mądre słowa odnoszą się teraz do Zenka. Gdybym miał na koniec określić Zenka w dwóch słowach, nasuwa mi się:
      NAJLEPSZY Z NAJLEPSZYCH!

Mieczysław Knypl            

      Warszawa, w lipcu 2016 r.

Jedna z gazetek szkolnych z rysunkami Zenka

     


O dr Knyplu piszemy także w artykułach
informacyjnym: "Zenon Knypl"
oraz okolicznościowym: "W Gdańsku pożegnaliśmy wybitnego Sanoczanina"

do strony głównej
Ostatnia zmiana tej strony: styczeń 2017 r.