Kochał Sanok i morze

          ANDRZEJ LOREK. Odszedł na wieczną wachtę, czyniąc to za szybko. Miał zaledwie 68 lat. Ale chyba to przeczuwał. Kiedy, mimo ciężkiej, zaawansowanej choroby, pojawił się w Sanoku na Światowym Zjeździe Sanoczan, mówił, że przyjechał pożegnać się ze swym rodzinnym, ukochanym miastem. Tak też się stało. Wiadomość o śmierci Andrzeja przekazali nam Jego przyjaciele z Gdyni i z Warszawy. Szybko obiegła Sanok.

        Andrzej Lorek w 1963 roku ukończył I Liceum Ogólnokształcące w Sanoku, po czym wstąpił do Szkoły Rybołówstwa Morskiego w Gdyni, którą ukończył w 1966 roku. Podjął pracę w tym trudnym zawodzie, miał jednak obok siebie kilku sanoczan, na których zawsze mógł liczyć. Z pewnością na pierwszym miejscu wymieniłby Gabriela Grocha, ale warto też wspomnieć o śp. Mironie Babiaku i Jerzym Wosachło. Mieszkał w Sopocie.

        Po przejściu na emeryturę przez pewien czas przebywał nad morzem, gdzie zetknął się z szerszym gronem sanoczan skupionych w trójmiejskiej filii Towarzystwa Przyjaciół Sanoka i Ziemi Sanockiej. Bardzo cenił sobie te spotkania, podobnie jak każdą z wizyt w swoim ukochanym Sanoku.


Andrzej Lorek podczas Światowego Zjazdu Sanoczan (siedzi na ławeczce, w czapce).
Otoczony gronem przyjaciół, których miał wielu. Od prawej: Krzysztof Szombara, Zygmunt Prugar Ketling, Paweł Biedka.

        Potem ze względów prywatnych opuścił Sopot, przenosząc się do Krasnegostawu w woj. lubelskim. Od tego momentu miał już dwie ulubione trasy swoich wypadów: do Sanoka i nad morze. W międzyczasie stracił ojca, potem zmarła jego pierwsza żona, bardzo przeżył także śmierć młodszej siostry Ewy. 6 sierpnia 2014 roku sam dołączył do nich.

        Pogrzeb odbył się 23 sierpnia w Kazimierzu nad Wisłą, spoczął w rodzinnym grobowcu swojej żony. Stawili się w dużej liczbie, aby Go pożegnać Jego przyjaciele. Przyjechali z Trójmiasta: Krzysztof Szombara, prezes Towarzystwa Przyjaciół Sanoka i Ziemi Sanockiej oraz Zbigniew Adamski, działacz tegoż Towarzystwa, z Warszawy – serdeczny przyjaciel ze szkolnej ławy Paweł Biedka, a także grono kolegów z Sanoka.

        Żegnali Przyjaciela, którego znali przez dziesiątki lat, bo miał w sobie dużo ciepła i życzliwości do innych ludzi, których przyciągał do siebie niczym magnes. Bardzo im będzie Go brakować. Brakować Go będzie także Sanokowi, w którym był autentycznie zakochany.
Może nawet bardziej niż w morzu, w którym spędził wiele lat.

emes

Tygodnik Sanocki, 37 (1186) 12 września 2014r.


do strony głównej

Ostatnia zmiana tej strony: luty 2015 r.