Bieszczady w Miniaturze - Gdańsk zdobyty!

          „Byłem w Bieszczadach w sierpniu roku poprzedniego i wiem, że w tym roku nie uda mi się tam dojechać. Aż tu nagle niespodzianka - Bieszczady przyjechały do mnie!!! W ten jeden (zresztą deszczowy) dzień w Gdańsku poczułam się cudownie, mając możliwość przeniesienia się w miejsca tak piękne i to nie tylko patrząc na zdjęcia, ale przede wszystkim rozmawiając z „bieszczadzkimi" ludźmi, twórcami-artystami, jedząc wyśmienite potrawy, czy wreszcie słuchając muzyki, która otwiera serca. Trudno ubrać w słowa to, co czułam podczas koncertu, ale wiem jedno - muzyka karpacka ma w sobie wielką moc, która powoduje, że siedząc na widowni w teatrze w Gdańsku tak naprawdę byłam na Połoninach. Dziękuję wszystkim dobrym aniołom bieszczadzkim (tym z Sanoka i tym z Gdańska) za to, co dostałam” - napisała w e-mailu, uczestniczka imprezy Bieszczady w Miniaturze, zorganizowanej podczas ostatniego kwietniowego weekendu w Gdańsku. Dwudniowa promocja Sanoka i Bieszczadów w mieście Neptuna okazała się strzałem w dziesiątkę, co potwierdzają liczne wyrazy uznania i zachwytu, przekazywane za pośrednictwem Internetu na stronach esanok.

        Przez dwa dni w gościnnie udostępnionych wnętrzach Teatru Miniatura (jego dyrektorem jest Konrad Szachnowski, rodowity sanoczanin) gdańszczanie rozkoszowali się bieszczadzkimi klimatami. W ramach Keremeszu podziwiali prace regionalnych twórców - bibułkowe cudeńka Andrzeja Kusza z Bóbrki, przepiękne hafty Romy Wojtowicz oraz ikony Jerzego Wojtowicza z Sanoka, wyroby z wikliny Lucyny Zawadzkiej z Bandrowa, barwne gobeliny Zofii Zdanowicz z Ucherzec czy wreszcie - cieszące się ogromnym wzięciem - wyroby ze skóry Romy Biegi z Ropieńki. Podglądano artystów przy pracy, zgłębiano ich warsztatowe tajniki, próbowano także swych sił w tworzeniu. Mlaskano z zachwytu nad smakowitym jadłem podkarpackim - fuczkami, blinami, pierogami z razowej mąki i innymi specjałami - serwowanymi przez Karczmę Teresy Martuszewskiej, delektowano się miodem i różnymi gatunkami serów z koziego mleka, wyrabianymi przez Antoninę Majsterek z Lutowisk, które rozeszły się w ciągu niespełna godziny. Owacyjnie przyjmowano występy Tołhajów, których płyty rozchodziły się jak ciepłe bułeczki, oraz śpiewający a'capella w języku polskim, ukraińskim i słowackim zespół Widymo z PWSZ (na zdjęciu) prowadzony przez Mariannę Jarę, który wielokrotnie bisował, robiąc prawdziwą furorę. Zespół na pniu otrzymał propozycję nagrania dwóch płyt w Gdańsku - od goszczących na Keremeszu Francuzów oraz dyrektora Miniatury, który ma u siebie studio nagrań.

          „Widymo i Tolhaje to zupełna rewelacja. Pierwszy raz zetknąłem się z tą muzyką „na żywo”. Dreszcz emocji i obudzone wspomnienia Połonin, przestrzeni i zachodu słońca z Płaszy...”

          „Nie wyobrażam sobie teraz Gdańska bez cyklicznie organizowanych dni Sanoka. Chyba będę częściej tam jeździł albo się przeprowadzę. Koniecznie potrzebna płyta WIDYMO! Weźcie się za to, bo zespół jest tego wart!" - to kolejne fragmenty e-mailowych pochwał.

          Nie zabrakło też znakomitych, barwnych gawęd i anegdot opowiadanych przez Stanisława Orłowskiego, wywiadów „na żywo” w Radio Gdańsk i Radio Plus udzielanych przez Leszka Tomaszkiewicza oraz licznych spotów reklamowych i relacji z imprezy w regionalnej prasie i telewizji. Foldery i ulotki bieszczadzkich gmin, podobnie jak wydawnictwa o Sanoku i Bieszczadach, szły jak przysłowiowa woda. Wzbogaciły je znakomicie przygotowane przez Agencję Bieszczady z Leska prezentacje mulitimedialne, przedstawiające urodę naszego regionu. Impreza była doskonale przygotowana, w czym duża zasługa pracowników Biura Promocji Miasta, zwłaszcza Roberta Bańkosza, który dwoił się i troił, by dopiąć wszystko na ostatni guzik. Dzięki jego staraniom przedsięwzięcie wsparły organizacyjnie i finansowo Gminne Ośrodki Kultury z Lutowisk i Soliny, Centrum Informacji Turystycznej z Ustrzyk Dolnych oraz wspomniana Agencja Bieszczady z Leska. Pomogli też rodacy, skupieni w gdańskim Kole sanoczan, którzy w podzięce przygotowali wspaniałą biesiadę dla bieszczadzkich gości.

          Ojcem chrzestnym całego przedsięwzięcia stał się Dariusz Podbereski, ożeniony z sanoczanką, pracownik Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego i Radia Gdańsk. To on był pomysłodawcą imprezy, której organizację zaproponował władzom miasta po ubiegłorocznym pobycie w Sanoku.

          - Dwa lata temu robiłem podobną imprezę promującą Beskid Niski. Wypadła bardzo dobrze, pomyślałem więc - dlaczego nie Sanok i Bieszczady? Zaraziłem tą ideą swoich znajomych, w tym Konrada z Teatru Miniatura, który za darmo udostępnił nam pomieszczenia. Pomogli gdańscy sanoczanie, ale najbardziej napracował się Robert Bańkosz, który organizował wszystko u was na miejscu. I udało się znakomicie. Wszyscy byli zachwyceni, a o Sanoku i Bieszczadach było w Gdańsku naprawdę głośno. Jestem przekonany, że wiele osób zdecyduje się spędzić najbliższe wakacje właśnie w Sanoku i Bieszczadach. Już odbieram takie sygnały. Mam nadzieję, że uda się nam powtórzyć tę imprezę - marzy mi się, aby ją poszerzyć o przygraniczne tereny ze Słowacją i Ukrainą, gdyż właśnie wielokulturowośćjest waszym największym atutem - podsumował Dariusz Podbereski.

Joanna Kozimor

Źródło: Tygodnik Sanocki, 7 maja 2004
{Zdjęcie w artykule było inne, nie mamy go.}


do strony głównej

Ostatnia zmiana tej strony: luty 2015 r.