Zbigniew Koziarz
K a r n a w a ł
Karnawał, och karnawał i w karnawałowym szale
Radości, szaleństwa, tańce, zabawy i wykwintne bale,
Tak było stale, również i za czasów Lukrecji,
Wszyscy bawili się szalenie, najlepiej w Wenecji,
Bo karnawał wenecki to jakby odrębna zwariowana sprawa,
Te kreacje, wytworne stroje i maski, to dopiero zabawa,
Nikt nie wie z kim się bawi i czyja to jest nóżka,
Jak również po tych tańcach z kim idzie do łóżka.
Pewien pan co do lepszego zadęcia przebrał się za księcia
I bawił się z zamaskowaną wieśniaczką, chętną do wzięcia,
Jaka była jego mina, rano, przerażona,
Gdy zobaczył, że w łóżku obok, leży jego własna żona.
Inny zabawny szlachciura pewny, że go się nie ruszy,
Bez damy się obudził rano i bez grosza przy duszy.
Różne przypadki w karnawale ludziom się zdarzyły
I wszystkie były prawdziwe, nie żeby się przyśniły.
Albo karnawał w Rio, już na wyższym poziomie
Gdzie tysiące ciał się wije, tam na sambodromie.
Gdzie różne szkoły tańca prezentują swe niezbyt stateczne,
Świetne tancerki, pyszne stroje i wymyślne wygibasy taneczne.
Nawet rząd Brazylii się aktywnie w te uroczystości włącza
Bo wiadomo jak bardzo taniec ludzi w ścisłe pary złącza
I aby pary te nie miały później kłopotów różnych, bez liku
Rozdaje się bezpłatnie, karnawałowo, cały milion sex balowników.
A u nas też w karnawale bale, baloniki i lampiony
I każdy z panów uśmiechnięty i świetnie odstawiony,
A panie w szał kreacjach, odszytych, perlistych,
Zawsze blisko swych wspaniałych adoratorów osobistych.
I takie są te szaleństwa i to wcale nie wszystko
Bo w przysiółku Hucisku, Antek, w młynie pomocnik, potężne chłopisko
Jako latający Mikołaj, hektar lasu spalił, bo się palił, a i popił zdrowo
I w przelocie, przeleciał jeszcze dwa razy zacna młynarzową.
A kulig w lesie pełen ognia, radości, gorzałki i draki
Gdy rozgrzana, w objęciach para z sań wypada prosto w gęste krzaki
I tak pozostają na długo, w futrach śniegiem przysypani,
Aż ich kulig wracając, zabierze ostatnimi saniami.
To wszystko karnawał - petardy, rakiety i wystrzały
Szampan, wino i piwo i całe hektolitry gorzały,
Świetni mężczyźni, panienki, panie i prześliczne wdówki,
Bawimy się, tańczymy i szalejemy, bo żywot jest krótki.
Bo gdy karnawałowe bale otworzą swe podwoje,
Najlepiej iść z partnerem, po prostu, we dwoje,
Bo najlepiej we dwoje się bawi, tańczy, no i marzy - taka jest moda
I z tych niespodzianek nic się nam już nie przydarzy - choć trochę szkoda.
Gdynia, 21 stycznia 2016 r.
U z u p e ł n i e n i e d o " K a r n a w a ł u "
A karnawał w Sanoku? - nie wiem jak jest teraz,
Lecz te szaleństwa tuz po wojnie, wspominamy je nieraz,
Ryb na Święta nie było, więc tłukliśmy je z kolegami granatami na Sanie
A UB szukało granatów, gdzie je schowali ci dranie.
Granatów trzeba było sporo na ten świąteczny połów,
Więc schowaliśmy je blisko przy Sanie, pod ulami, u państwa Patalów,
Nikt z Ubecji nie wpadł na to aby ich tam szukać,
Nasze szczęście, jeszcze dziś mówię cicho, lepiej w drewno odpukać.
A iluminacje świąteczne z inspiracji fantazyjnego Adzia Dembickiego,
W wykonaniu kolegów i długich z moździerzy lasek prochu strzelniczego.
Było aż biało, po pasterce ludzie z kościoła wyszli przerażeni,
Stali pod murami lub wpadali na chwilę do przydrożnej sieni.
A na balach w sali "Sokoła", gdzie było kino,
Nikt nie tańczył gdy grali "Czerwone maki na Monte Casino"
Ani "Warszawo ty moja Warszawo" i nie chcę tu nic kłamać.
Bo ludowa władza, nawet na balu, chciała to zdecydowanie przełamać.
A gdy ze szkolnym chórem i rejentem panem Filipczakiem - dyrygentem
Jechaliśmy do Leska ze wspaniałym kolędowym koncertem,
To dla naszego bezpieczeństwa, o życiowa ironio,
Jechało wojsko w ciężarówkach, z gotową do użycia bronią.
Czasy były trudne i trochę szalone,
Lepsze były już później, te bale z kotylionem,
I te tańce łamańce, z rock and rollem nad ranem,
Zapijane bimberkiem i radzieckim szampanem.
A więc wiwat Sanok! - ta nasza Wenecja nad Sanem
I te karnawałowe zabawy kończące się nad ranem
I te sanockie dziewczyny co dawały nam tyle ciepła i radości
Szczęścia, uczucia i bezmiaru nie tylko braterskiej miłości.
Nie trzeba więc nam było ani zabaw w Rio, ani sambodromu,
Jak piękna była nasza młodość, tego nie powiem nikomu.
Życzę jednak wszystkim Sanoczanom od Sanoka do Gdyni
Aby ich karnawał trwał stale, z przyjemnościami wszystkimi.
Gdynia, 3 lutego 2016 r.